Niepewna swoich czynów, zapukałam w drzwi, do których zostałam skierowana przez Isabel.
- Imię. – Nakazał Smith stanowczym tonem.
- [Twoje Imię] – odpowiedziałam.
- Wejść. – Krótko, zwięźle i na temat.
Nacisnęłam na klamkę i popchnęłam drzwi, a do moich nozdrzy dostał się zapach drewna. Nie zdziwiło mnie to, ponieważ biuro było właśnie z tego tworzywa zrobione. Pierwsze co mi się rzuciło w oczy, był stos papierów obok Erwina. Kiedy podniósł głowę, zobaczyłam jego niebieskie tęczówki, przez które przeszły mnie przyjemnie ciarki. Chwila, nie to nie możliwe, od samego spojrzenia nie można... Ocknęłam się i dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że patrzę się na niego stanowczo zbyt długo.
- Chciał mnie dowódca widzieć. – Wyprostowałam się.
- Owszem, chciałbym pomówić o twoim treningu. – Przypomniały mi się w tym momencie słowa Isabel, więc zaczęłam wcielać plan w życie.
- Dowódco Smith, czy moglibyśmy porozmawiać na zewnątrz? – Myśl, myśl – Już za dużo czasu spędziłam w zamkniętych pomieszczeniach i nie będę czuć się komfortowo, wiedząc, że mam wybór pomiędzy pomieszczeniem a wolną przestrzenią, nie wybierając drugiej opcji. – No nieźle, ale się wygłupiłam...
Blondyn zamyślił się, patrząc na moją osobę. Już myślałam, że plan zaraz spali na panewce, lecz usłyszałam słowa, które podniosły mnie na duchu.
- Dobrze, a więc chodźmy. – Podszedł do drzwi, po czym uchylił je, przepuszczając mnie jako pierwszą. Erwin Smith to definitywnie przystojny mężczyzna o zniewalającym spojrzeniu, zapewne nie jedna kobieta starała się o jego względy. Wydaje mi się, że gdyby nie był na stanowisku takim, na jakim jest, na pewno by się związał, ale zwiadowca to zawsze niepewny los, w każdej chwili może umrzeć, a ty nic z tym nie możesz zrobić. Takie przeznaczenie wybrałam i ja.
Kierując się w stronę placu, na którym ćwiczyli zwiadowcy, spoglądałam na dowódcę, czy przypadkiem niczego nie podejrzewa i nie zamierza zawrócić. Nic z tych rzeczy się jednak nie wydarzyło. Stanęliśmy nieopodal ćwiczących, kiedy Smith przemówił.
- Chciałbym cię powiadomić, iż trening zaczynasz za tydzień. Musisz się porządnie przygotować, aby nie zmęczyć się po 5 minutach ćwiczeń. Każdy dzień będzie wymagający i surowy, nie ma tu miejsca dla słabeuszy, czyż to nie oczywiste [Twoje Nazwisko]?
- Tak dowódco Smith – przytaknęłam.
- Mundur znajdziesz w swoim pokoju numer dwieście trzy. Po naszej rozmowie wyznaczę osobę, która cię tam zaprowadzi. Każdy trening zaczynasz o siódmej rano, dalsze informacje będą przekazywane na końcu spotkania, nie spóźnij się. – Pochłaniałam informacje niczym gąbka, nie chciałam jednak zrobić z siebie osoby, którą trzeba niańczyć.
- Rozumiem. – Muszę grać na czasie, więc jeszcze trochę trzeba go przytrzymać, z dała od biura – Dowódco, mam pytanie.
- Słucham.
- Jacy są tytani? – Pytanie niby na szybko, ale jednocześnie mnie ciekawiło od dłuższego czasu, jak w oczach osoby, która niejednokrotnie miała z nimi styczność, wyglądają. U nas w podziemiach krążyły plotki, że to ogromne potwory siejące spustoszenie i zjadające ludzi. Nie wiedziałam jednak jaka jest prawda, ponieważ urodziłam się tam i dorastałam. Nikomu, nawet najgorszemu wrogowi nie życzę spędzania tam całego życia...
Po chwili dowódca przybliżył się do mnie tak, że moja twarz była dosłownie kilkanaście centymetrów od jego klatki piersiowej. Mogłam wyczuć perfumy, które intrygowały moje zmysły, a serce momentalnie przyśpieszyło. Popatrzyłam w górę, napotykając stanowcze spojrzenie Erwina.
- Nie powinnaś wiedzieć, jacy są. Musisz tylko mieć za cel unicestwienia ich wszystkich, co do jednego. To twój najgorszy wróg. – Jego głęboki głos wywołał na moim m ciele ciarki.
Wtem usłyszałam, jak ktoś podbiega do mnie od tyłu. Odwróciwszy głowę w bok, kątem oka zobaczyłam brązowowłosą dziewczynę.
- Wybacz dowódco, podczas mojego ataku wyślizgnęła się z ręki i powędrowała w waszą stronę – mówiła tak szybko, że ledwo co ją zrozumiałam.
Dostrzegłam dłoń Erwina, która zaciska się na drewnianej broni do ćwiczeń tuż za mną. Teraz wiem, że gdyby nie dowódca pewnie bym dostała nią w tył głowy.
- Następnym razem radzę uważać. Nawet jeśli to atrapa, radzę wyobrazić sobie ją jako prawdziwą broń do zabijania. – Pouczył dziewczynę, która przeprosiła jeszcze raz, w tym mnie i odeszła ćwicząc dalej. Ja jedynie szybko podziękowałam za obronę i pośpieszne odeszłam w stronę, w którą ostatni raz rozmawiałam z Isabel. Mimo wszystko kącik moich ust lekko powędrował do góry, a policzki zapewne już przybrały kolor dojrzałej maliny. Pomimo mojego charakterku, nadal jestem wrażliwą na takie bodźce kobietą, a nigdy serce nie biło mi tak mocno, gdy jakiś mężczyzna się do mnie zbliżył.
Nim się zorientowałam, wpadłam na kogoś. Nadal z rumieńcami podniosłam głowę i napotkałam spojrzenie Levi'a, który wychodził z gabinetu Smitha. Na szczęście w porę, a zza moich pleców wyszli Farlan wraz z Isabel, którzy zapewne stali na czatach. W czwórkę oddaliliśmy się na bezpieczną odległość, by porozmawiać. Jako pierwsza zadałam nurtujące mnie pytanie.
- I jak Levi, znalazłeś?
- Nie, wygląda na to, że faktycznie cały czas trzyma je przy sobie. – Spojrzał w bok, zapewne wymyślając co dalej mamy robić. – Nie ma innego wyjścia, kiedy wyruszymy za mury, znajdę moment nieuwagi i zabiję go, odbierając przy tym dokumenty.
Wszyscy spojrzeliśmy po sobie, wiedząc, iż inaczej nie możemy postąpić, jak tylko wykonać powierzone nam zadanie.
=============================================I jak się podoba? Jesteście ciekawi dalszych wydarzeń i wyprawy za mury? :D
Ale przed wyprawą może stać się coś interesującego.
CZYTASZ
Tam gdzie ty | Erwin x Reader - SnK
FanfictionŻycie w podziemiach to trudny orzech do zgryzienia. Wokół walka o przetrwanie, o najdrobniejszą rzecz. Każdy mieszkaniec tej jakże pieczary marzy o wydostaniu się i przydzieleniu mu statusu. Tak było ze mną, zanim nie dołączyłam do zwiadowców z rozk...