Czas na pierwszego tytana | 23

1.4K 133 21
                                    


Wiatr rozwiewał moje włosy, a uśmiech przyozdabiał twarz. To samo uczucie, które towarzyszyło mi na początku pierwszej wyprawy jest dotąd nadal niezmiennie-wolność. Galopować pośród łąk i pojedynczych drzew, przyprawia mnie o ciarki. Nie ograniczały mnie żadne mury czy też budynek, z którego nie mogłam się ruszyć.
Teraz sobie uświadomiłam, że tak naprawdę całe życie jestem więziona, a wyprawy dają mi zaznać, choć odrobinę smaku wolności, której tak brakowało mi w życiu.
Na znak dowódcy wszyscy podzieliliśmy się zgodnie na grupy, tworząc formację szerokiego rozpoznania. Nie było więc nic dziwnego w tym, że Levi jest w grupie ze mną. Pamiętam dokładnie słowa Erwina, kiedy rozmawialiśmy podczas jednej z porannych herbat: ,,Więc spraw, żeby nie zginął". Tak właśnie zrobię, dopóki żyje, będę go chronić, nawet jeśli jestem od niego o wiele słabszym żołnierzem.
W pewnym momencie usłyszałam głośny wystrzał, spojrzałam w prawą stronę, skąd się wydobywał huk. Blisko nas, na niebie wyleciał czerwony dym z flary-oznacza, że w pobliżu miejsca wystrzelenia znajduje się tytan. Nie czułam przerażenia jak dawniej, teraz wiem, że odpowiednio i ciężko się szkoliłam, aby ich zabić, więc byłam spokojna.
Spojrzałam kątem oka w prawą stronę i dostrzegam, jak zbliżają się do nas dwa dziesięciometrowce i jeden pięciometrowiec.
- Willow, wystrzel czerwoną flarę! - krzyknęła kobieta dowodząca naszą grupą do jednego ze zwiadowców.
- Tak jest! - zakryłam ręką ucho, aby z lekka stłumić huk wydobywający się obok.
Nie tracąc czasu, nakierowałam konia w stronę olbrzymów.
- Ja wam pokażę. - szepnęłam sama do siebie, czując napływającą adrenalinę.
Kiedy byłam na odpowiedniej odległości, skierowałam haki w stronę szyi dziesięciometrowca i wystrzeliłam. Sprawnie ominęłam rękę tytana, która próbowała mnie pochwycić w locie. Wysunęłam swoje ostrza i szybkim ruchem odcięłam równy płat mięsa, który znajdował się uprzednio na szyi tytana, na co ten zachwiał się niebezpieczne i upadł na ziemię. Lądując na gruncie, zauważyłam, jak inni już uporali się z pozostałymi. Jedynie brązowowłosa kobieta miała nieliczne zadrapania, które rozerwały lekko mundur. Zagwizdałam głośno przywołując konia, tak jak został nauczony wraz z innymi wierzchowcami. Po około minucie mogliśmy znów ruszyć w dalszą drogę.
Nadal czułam tę adrenalinę, która wypełniała całe ciało, niesamowicie przyjemne uczucie.
Dalsza droga minęła nazbyt spokojnie, tylko gdzieniegdzie widzieliśmy czerwone, a nawet raz czarną flarę. Po raz kolejny zobaczyłam na niebie zielony dym oznaczający zmianę kierunku, w którą została wystrzelona. Kierowaliśmy się na las, gdzie obok siebie rosły ogromne drzewa, które są o wiele większe od tytanów.
- Idealne miejsce do manewru przestrzennego. - mruknęłam. Chyba jednak za dużo do siebie mówię.
Kolejny huk, tym razem było ich aż trzy. Przed wjazdem do lasu zobaczyłam, jak na niebie pojawiły się czarne obłoki z flar. Nie wróżyło to nic dobrego, szczególnie jak wszystkie były wystrzelone wokół naszej grupy.

===================
Spóźniłam się o 42 minuty, przepraszam ;-;

Tam gdzie ty | Erwin x Reader - SnKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz