31✉

93 5 0
                                    

Minął miesiąc od wyjazdu chłopaków z Irlandii i rozpoczęcia trasy. Bez nich było tak pusto. Z Michaelem wymieniałam się co jakiś czas Sms'ami, ponieważ cały czas przemieszczali się po świecie i nie mieli też dużo czasu na komunikowanie się. Okazało się, że Mew wyjeżdża razem z mamą na Florydę, aby zacząć nowe życie. Cieszyłam się, że zasmakuje ciepłej pogody i dobrych imprez, które podobno w USA są najlepsze, ale mimo wszystko Irladzkie imprezy były o tyle lepsze, bo byłyśmy razem.

Włożyłam moje walizki do bagażnika i usiadłam na miejscu pasażera, czekając na matkę. Mój tata, był już w Wellington i załatwiał wszystkie formalności dotyczące naszego nowego domu.

Zatrzymałyśmy się na stacji benzynowej, aby kupić sobie dwie ciepłe kawy na czas drogi na lotnisko.

Po pół godziny jazdy samochodem wyciągnęłam wszystkie walizki i chwytając trzy swoje. Weszliśmy na lotnisko, które było zapełnione ludźmi. Jedni wychodzili za drzwi przylotów i witali się ze swoimi bliskimi, a drudzy płakali z wyjazdu kogoś bliskiego.

Razem z mamą, poszłyśmy na odprawę. Przeszłyśmy przez bramki i usiadłyśmy na krzesełkach, czekając na samolot. Gdy, usłyszałyśmy charakterystyczny komunikat, że nasz samolot jest już gotowy i można do niego wejść. Podeszłam do kobiety sprawdzającej bilet i paszport, po czym pokierowałam się do wyjścia na 'parking' na którym był samolot. Wchodząc po schodkach, wyciągnęłam mocno powietrze i rozgądnęłam się ostatni raz po Dublinskim lotnisku. Weszłam do środka i zajęłam miejsce obok okna. Założyłam słuchawki, aby uniknąć rozmowy z mamą. Samolot wzniósł się w powietrze. Czekała mnie kilkunastogodzinny lot do Nowej Zelandii.

Po dwudziestu trzech godzinach lotu. W końcu samolot wylądował w Wellington, stolicy Nowej Zelandii. Przetarłam swoje oczy i poprawiłam włosy. Zabrałam swoją torebkę i wyszłam z samolotu rozprostowując kończyny. Lotnisko było trochę większe niż w Dublinie, ale dla mnie było gorsze. Wszystko było inne, nawet powietrze. Razem z matką poszłyśmy odebrać nasze bagaże. Złapałyśmy taxówkę i rozsiadłyśmy się w samochodzie. Sarah, podała kierowcy nasz adres zamieszkania. Po piętnastu minutach drogi wysiedliśmy, przed średnim domem, w kolorze kremowym. Ogród prezentował się najbardziej. Zieleń otaczała cały nasz dom. Kolorowe kwiaty dodawały większego uroku. Otworzyłam brązowe drzwi wchodząc do środka. Od razu rzuciły mi się w oczy żółte ściany przedpokoju. Na jednej ze ścian wysiało nasze wspólne rodzinne zdjęcie. W rogu znajdowała się duża szafka na buty. Przeszłam się po domu, który z zewnątrz wyglądał jakby był malutki, a w środku był ogromny. Weszłam na strych który był specjalnie dla mnie zarezerwowany. Mój pokój był w odcieniach bieli i szarego. Jedna ze ścian została pomalowana na pudroworóżowy. Pod wielkim dachowym oknem stało duże okrągłe łóżko. W rogu pokoju stała duża szafa i biurko. Naprzeciwko łóżka powieszony był telewizor. W innej części pokoju stanęła również kanapa i stolik. Naprzeciw nich stała półka na zdjęcia i różne ozdoby. Na środku całego pokoju znajdował się szary dywan. Obok kanapy znajdowały się także drzwi prowadzące do własnej łazienki. Co mi bardzo odpowiadało. Łazienka była cała biała a dodatki w niej były różowe. Cały pokój bardzo mi się spodobał. Poprosiłam tatę, aby pomógł mi, wnieść moje walizki do mojego pokoju.

Po rozpakowaniu rozłożyłam się na białej kanapie patrząc na wiadomości. Kilka od Mew i Michaela.

sophqeen: Już dotarłam do nowego domu, a wy gdzie teraz jesteście ?

unicornboy: O to super! W Japonii, chcesz jakieś słodycze ? 😝

sophqeen: i się jeszcze pytasz! Oczywiście, że chcę!

unicornboy: chłopcy Cię pozdrawiają

sophqeen: Ja ich też ❤

unicornboy: mam być zazdrosny ? 😒

sophqeen: Nie, nie, jestem tylko twoja

unicornboy: No ja myślę

sophqeen: Ja kończę skarbie, zmęczona jestem 😔 Kocham Cię

unicornboy: Miłych snów kochanie. Ja ciebie też kocham ❤

KIK||M.C ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz