I

655 54 48
                                    

Licealny korytarz cały obwieszony był pracami uczniów. Większość z nich należała do kogoś, kto miał w zwyczaju podpisywać się ,,Party Poison". Wszystkie jego obrazy miały w sobie coś mrocznego. Coś co przyciąga uwagę. Coś. Frank nie potrafił tego dokładnie nazwać. To było po prostu to ,,coś". Nie znał się za dobrze na sztuce, ale nawet on wiedział, że Pan Party Poison ma szansę dostać się do muzeum. Jeżeli już się tam nie dostał, a szkoła po prostu zatrzymała jego szkolne pracę. Tak, Frank zdecydowanie nie znał się na sztuce. No przynajmniej na tej dziedzinie sztuki.

Zadzwonił dzwonek na przerwę. Stopniowo z klas na korytarz zaczęli wychodzić uczniowie.

- No pięknie, jeszcze będę musiał z kimś rozmawiać i wyjaśniać co tutaj robię - mruczał pod nosem.

- Okropne co nie? - Głos który odezwał się za jego placami potwierdził jego objawy.

Frank odwrócił się od ściany i obrazu który właśnie oglądał i spojrzał Na swojego nowego rozmówcę. Był to chłopak wyższy od niego (no któż by się spodziewał?), ubrany w skórzaną kurtkę i bluzkę z logo Green Day'a. Jego ,,rebel" wyglądu dopełniały spodnie z łańcuchami i oczywiście glany. Największą uwagę jednak przykówały włosy. Czarne i... No właśnie Frank nie potrafił stwierdzić czy to zielony czy niebieski.

- Turkusowy. - Podpowiedział chłopak widząc gdzie patrzy niższy. - Tak w ogóle to jestem Gerard. Gerard Way - wyciągnął dłoń w stronę Franka.

- Frank Iero - odparł i bez większego entuzjazmu uścisną dłoń wyższego.

- Wracając te obrazy są okropne. Już od dawna proszę dyrektora żeby kazał je zdjąć. Ej a może zrobimy petycję? Co Ty na to? - Gerard najwyraźniej nie zauważył, że jego nowy znajomy nie ma chęci na rozmowę.

- Em...

- Hej nie widziałem Cię tu wcześniej. Skąd jesteś? Znasz już tutaj kogoś? Masz jakieś pasje? Co robisz w sobotę? - Nie dał mu dokończyć turkusowowłosy.

Franka totalnie zatkało. Nie wiedział co ma powiedzieć. Po raz pierwszy spotkał się z tak śmiałym człowiekiem. Po raz pierwszy od kiedy pamiętał ktoś rozmawiał z nim tak długo bez obrażania go. Po raz pierwszy chciał z kimś rozmawiać. Jego mina mówiła jednak chyba co innego bo Gerard przestał się uśmiechać i podrapał się nerwowo po karku.

- Przepraszam. Za dużo gadam. Zawsze tak jest. Zrażam tym do siebie ludzi. I nie tylko, zwierzęta chyba też mnie nie lubią - uśmiechnął się nieśmiało nadal drapiąc po karku.

- Nie. Nie musisz przepraszać. Nic się przecież nie stało...

- Frankie!

- To moja mama - teraz z kolei to Frank się zmieszał. - Zaczekaj chwilkę! - odkrzykną. Linda kiwnęła głową i powiedziała, że poczeka przy samochodzie. - Tak wracając do twoich pytań to jestem trochę z Włoch trochę z Polski. Nie, nie znam nikogo oprócz Ciebie. Chociaż w sumie Ciebie też nie znam za dobrze. Lubię grać na gitarze. A w sobotę jestem wolny - uśmiechnął się nieśmiało. Jeszcze nigdy, nikomu tyle o sobie nie mówił.

- Mam pomysł. - Gerard w końcu przestał się rumienić i drapać po karku. Jego śmiałość powróciła. - Widzę, że teraz nie masz za dużo czasu - wskazał na drzwi wyjściowe za którymi widać było parking a na nim matkę Franka. - Może spotkamy się w sobotę w parku? Tym przy cmentarzu? Jeśli wiesz gdzie to jest...

- Od czego jest wujek Google?

- Ach no tak - zaśmiał się. - To co? Zawsze raźniej jest mieć kogoś, kogo zna się przynajmniej trochę. Tym bardziej w nowym miejscu. Jesteśmy umówieni?

- Jasne Party Poisonie - odparł Frank i nim Gerard zdążył odpowiedzieć ruszył do wyjścia.


Pierwszy rozdział może nie jest najlepszy ale błagam nie bijcie.
Wiem, że jest strasznie krótki, następne będą dłuższe. Jeśli oczywiście wam się spodoba i będziecie chcieli żebym pisała to dalej xD
Nawet nie staram się żebrać o gwiazdki ale komętarze BARDZO miło widziane.
To do następnego (Mam nadzieję xd)

~ Carrie Black

Can you feel my heart? / FrerardOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz