- Na jego miejscu zrobiłbym to samo - skomentował Ray biorąc łyk kawy. Wysłuchał właśnie opowieści Mikey'go, o tym, jak to jego brat wpadł w szał na środku szkolnego korytarza. - Łącznie z opieprzeniem Bre i zrywaniem obrazów ze ścian.
- No ale w sumie to nie była wina Brendona - mruknął cicho Frank kontynuując czytanie podręcznika od chemii.
- Fakt. To bez tego. Ale obrazy i tak bym zerwał - zaśmiał się.
- Wyszedłem na pięć minut a wy już mnie obgadujecie? - do Helenki, dumnym krokiem, wkroczył Gerard.
- Nie obgadujemy cię - Mikey'u udał oburzenie. - Ja tylko informuję Ray'a co się działo, kiedy nie było go w szkole. Nazwijmy to... podawaniem lekcji.
- Nawet nie chodzisz z nami do klasy cwaniaku - czerwonowłosy potargał bratu włosy. - Poza tym nie powinieneś być w pracy?
- Zaczynam za dziesięć minut - mruknął strącając rękę Gerarda z głowy. - Zjeżdżaj, śmierdzisz fajkami.
- To była ta ważna rzecz, którą musiałeś załatwić?! - oburzył się Frank podnosząc głowę znad książki.
- I tak i nie. Próbowałem to rzucić ale... okazało się, że to bardzo trudne - Gee zarumianił się lekko. - Mikey'uś leć zrób kawę, co?
- Mówiłem przecież, że zaczynam za dziesięć minut.
- Och - westchnął Gee. - W takim razie chyba będę musiał poprosić tę ładną kelnerkę, w której się zabujałeś. Może przy okazji z nią trochę pogadam? - zamyślił się jakby rozważał tę opcję.
- Nienawidzę cię - warknął młodszy wstając. - Poza tym ty raczej nie gustujesz w Paniach - dodał z wrednym uśmieszkiem i oddalił się szybkim krokiem.
- I tak wiem, że mnie kochasz - krzyknął za nim czerwonowłosy ignorując późniejsze słowa brata. - Co tam tak namiętnie czytasz? - zwrócił się do Franka.
Chłopak nie przerywając lektury podniósł książkę do góry, tak aby przyjaciel mógł odczytać tytuł. Way skrzywił się na widok uśmiechniętego chłopca z kolorowymi odczynnikami na okładce podręcznika.
- Muszę poprawić te cholerne kwasy - wytłumaczył Iero.
- I po co ci to do życia?
- Nie mam bladego pojęcia - westchnął Iero zatrzaskując książkę. - A co jeszcze, oprócz fajek, - ostatnie słowo wypowiedział z pogardą - mialeś do załatwienia. Wypadłeś stąd tak szybko, że zaczynałem się martwić.
- Widziałem Bre i stwierdziłem, że muszę go w końcu przeprosić - mruknął Gerard zdejmując kurtkę.
- A nie mogłeś powiedzieć gdzie idziesz? Mały - Ray wskazał na Franka, który posłał mu mordercze spojrzenie - prawie dostał zawału.
- Aż tak? - Gerard zaśmiał się.
- Jak widzisz - warknął Iero ponownie otwierając podręcznik.
- Ej no, przepraszam. Nie obrażaj się - Way nachylił się nad stołem i wyrwał mu z rąk książkę.
- Nie obrażam się, tylko matka mnie zamorduje jak tego nie poprawię - odparował próbując odzyskać swoją własność.
- No dobra już. No czekaj, zaraz ci to oddam ale najpierw musimy pogadać.
- O czym? - spytał Frank marszcząc brwi i z powrotem siadając na miejsce.
- O walentynkach - wyjaśnił z pełną powagą Gerard, na co Ray parsknął śmiechem. Way posłał mu morderczy wzrok i uderzył w ramie. - O przeglądzie talentów na dyskotece walentynkowej - sprecyzował.
- Gee - jęknął Iero. - Ty znowu o tym? Już ci mówiłem...
- Cicho - warknął czerwonowłosy. - Oboje moglibyscie zagrać - wskazał na Toro, który nadal rozcierał ramie.
- No chyba coś cię boli Gerdziu - parsknął tamten.
- No ale czemu nie?
Frank zamyślił się przez chwilę. Przypomniało mu się jak Gerard śpiewał u niego w domu. Uśmiechnął się przywołując w myślach słowa siostry: Masz głos jak aniołek Gee.
- Okej - powiedział w końcu. Twarz Gerarda rozpromienił szeroki uśmiech, Ray natomiast wytrzeszczył na niego oczy. - Ale pod jednym warunkiem.
Garard westchnął ciężko. Wiedział, że nie łatwo będzie namówić Franka i Ray'a ale nie spodziewał się dyktowania warunków przez któregokolwiek.
- Jakim? - spytał ostrożnie.
- My zagramy ale ty zaśpiewasz - Frank uśmiechnął się łobuzersko.
- Nie! Ja nie umiem śpiewać - Way zdecydowanie pokręcił głową.
- Ja mam inne zdanie - Iero skrzyżował rece na piersi.
- I ja też - Mikey pojawił się z kawą. - No co? - spytał widząc zdezorientowane spojrzenie brata. - Śpiewasz dobrze i głośno, a ja mam pokój zaraz przy łazience.
- To może nauczcie Mikey'go grać i załóżmy zespół - prychnął Way lekko się rumieniąc i sięgając po napój.
Młodszy z braci popukał się w czoło ale oczy Toro pojaśniały. Spojrzał na Franka szukając w nim pomocy i ją znalazł.
- Dalczego nie? - spytał w końcu. - Moglibyśmy nazwać go My Romance - spojrzał znacząco na Gerarda.
- To był sarkazm Fro Fro - mruknął Way.
- Nie to trochę za nudne- mruknął Iero ignorując słowa Gee. - No chyba, że będziemy grać ballady miłosne.
- No to może... - Ray zamyślił się przez chwilę. - My Brutal Romance.
- To brzmi jak tytuł jakiegoś filmu dla drosłych - skrzywił się Frank.
- My Chemical Romance - mruknął Mikey patrząc na leżący na stole podręcznik. Jego też zdawał się wciagać ten pomysł.
- Tak! - krzyknęli naraz Iero i Ray.
- Was wszystkich nieźle pojanipawliło. Chociaż w sumie możemy spróbować - powiedział Way biorąc łyk kawy. Zaraz potem jednak ją wypluł i spojrzał na brata zdezorientowany.
- Wybacz - mruknął Way przesłodzonym głosikiem. - Zapomniałem, że nie słodzisz.
Gerard spojrzał na Mikey'go spod zmrużonych powiek. Potem jednak wszyscy parsknęli śmiechem.
Suprajs!
Ale My Chemical Romance w ff o My Chemical Romance to nikt się nie spodziewał xD
Geez jak to brzmi 😂😂 ale raczej wiecie o co mi chodzi (mam nadzieję)
Wiem, że rozdział jest trochę nudny (znowu) ale obiecuję, że w następnych akcji wam nie zabraknie.
Mam nadzieję, że u was okey 😙Carrie Malfoy
![](https://img.wattpad.com/cover/130301446-288-k965058.jpg)
CZYTASZ
Can you feel my heart? / Frerard
FanficFrank jest typowym ,,emo". Nigdy, nic mu się nie podoba; jest wiecznie obrażony na cały świat a jego największym marzeniem jest wytępienie gatunku ludzkiego. Gerard z kolei, to urodzony artysta. Zwariowany, zawsze uśmiechnięty, dusza towarzystwa. A...