- Mikey daj spokój i lepiej leć zrobić nam kawę i... - spojrzał na Franka pytającym wzrokiem.
- Em...
- Czy mogę Panu zaproponować kawę lub herbatę z cytryną i miodem? To specjalność Helenki - młodszy Way przybrał ton profesjonalnego kelnera. - Dorabiam tu, Gerard ci nie mówił? - dodał widząc zbaraniałą mine Iero. Przy słowie ,,dorabiam" Gerard i Ray spojrzeli na siebie znacząco. Oczywiście nie uszło to uwadze Franka.
- Tak rzeczywiście wspominał mi o tym. Przepraszam, za dużo atrakcji jak na jeden dzień. W takim razie poproszę kawę - uśmiechnął się.
- Świetnie w takim razie dwie kawy i herbatka. Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz braciszku - mrugnął do brata śmiejąc się wrednie i już go nie było.
- Ej o co wam chodziło z tym dorabianiem tutaj? Widziałem to porozumiewawcze spojrzenie - zapytał czarnowłosy.
- No bo... - zaczą Gerard.
- Mikey nie pracuje tu z własnej woli - przerwał mu Toro. - Jest tu w ramach robót społecznych za dewastacje miania publicznego.
- Czyli...?
- Przyłapali go jak robił graffiti na szkole - wytłumaczył Way.
- Gerdzia też tylko, ze on wybrał pracę na rzecz szkoły. Musiał zamalować to ich arcydzieło - zaśmiał się i łyknął piwa.
- Nie prawda - sprostował Gerard. - Musiałem malować całą elewację. Nie macie pojęcia jak mnie puźniej bolały ręce.
- Tylko ja z tej trójki jestem grzeczny - rzekł z dumą Ray.
- Tak? A kto w trzeciej klasie wsadził sobie do nosa cukierka?
- O nie, tej sprawy do tego nie mieszaj. Ja to zrobiłem w imię miłości - wytłumaczył wyniośle.
- Ach no tak. Wybacz, zapomniałem - Way starał się powstrzymać śmiech ale nie za bardzo mu się to udawało. Po chwili przestał się starać i parskną a widząc wyraz twarzy Franka zacząć śmiać się jeszcze bardziej. Ray też zaczą rechotać.- No dobra - podjął kiedy już się uspokoił - a Ty co niegrzecznego w życiu zrobiłeś Frank?
- Nie wiem czy to się zalicza pod niegrzeczne rzeczy - zaakcentował ostatnie dwa słowa robiąc w powietrzu znak cudzysłowia - ale uciekłem z domu żeby pójść na koncert Black Sabbath - zakończył rumieniąc sie. - A no i zrobiłem sobie tatuaż o którym moja matka powiedziała ,,O mój Boże" i chyba mnie wydziedziczyła.
- To zdecydowanie zalicza się do niegrzecznych rzeczy - skometowal Ray.
- O czym gadacie? - zapytał Mikey stawiając tace z trzema parującymi kubkami na stoliku.
- O starych dobrych czasach i o buntowaniu się przeciw systemowi - wyjaśnił Gerard sięgając po kawę. Kiedy jego reka byla już blisko kubka zetkneła się z ręką Franka. Obaj szybko cofnęli dłonie jakby się opażyli. Spojrzeli na siebie obaj zarumienieni. Nikt poza nimi tego nie zauważył.
- No dobra skoro już są wszyscy to ja mogę powiedzieć swojego niusa - zacząć Ray pochylając się nad stołem. - Podobno Bob ma dojść do naszej budy bo ze starej go wykopali.
- Pierdolisz? - Mikey opluł się herbatą. Frank spojrzał na niego i poważnie się zaniepokoił. Młodszy Way był przeraźliwie blady, oczy prawie wychodziły mu z orbit a na przedramieniu zrobiła się gęsią skórka. Wyglądał jakby zaraz miał dostać zawału. Jego brat, choć sam nie wyglądał lepiej, widząc go wstał, stanął za nim kładąc mu ręce na ramionach i przemówił głosem obrońcy sądowego.
- Nie tym razem.
Tylko te trzy słowa ale moc i siła z jaką to powiedział sprawiła, ze zabrzmiały niemal jak groźba. Ich przekaz był jasny ,, Jeśli tkniesz mojego brata jeszcze raz to popamiętasz mnie do końca życia. Które nie będzie zresztą za długie." Nikt, kto widział Gerard'a Way'a w tym momencie, nie przypuszczałby nawet, że ten sam człowiek uciekał przed Bobem w parku. Nie. Teraz Gee nie wyglądał jak przestraszony pierwszoklasista. Wyglądał jak Bóg wojny szokujący się do bitwy. Był blady ale jego bladosc nie kojarzyła się ze strachem tylko ze złością. A czerwień jego włosów stanowiła wprost upiorny kontrast. Te włosy wyglądały jak polane krwią.
Franka przebiegł dreszcz. I nie był to tylko i wyłącznie dreszcz strachu. To było coś więcej. Tyle, że nie za bardzo potrafił powiedzieć co. Wiedział tylko iż to uczucie jest mu znane, nie nowe. Już to kiedyś czuł. Nagle przypomniał sobie skąd i ponownie przebiegł go dreszcz. Tym razem był to dreszcz czystej paniki. Przecież to nie może być prawda. On nie nie może tego czuć. Nie w stosunku do Gerard'a.
- Bob to... - zacząć Ray zwracając się do Iero.
- On wie. Spotkaliśmy go w parku - starszy Way już trochę ochłoną. Odgarną włosy wpadajace mu do oczu, ścianą ramiona brata i ponownie usiadł na miejsce.
- Gerard? - Mikey nadal był przeraźliwie blady ale głos mimo tego miał spokojny.
- Tak braciszku? - spytał Gee biorąc łyk kawy.
- Zmieńmy szkołę. Skoro Ty nie chcesz to pomóż mi przynajmniej namówić rodziców.
- Nie. Nie mozesz przed nim uciekać. Ale weź sobie dzisiaj wolne co? Pójdziemy razem do nas do domu- zatoczył ręką koło wskazując na resztę chłopaków. - Źle wyglądasz.
Mikey tylko lekko pokiwał głową i wstał od stołu.
- Idę pogadać z szefową.
- Przepraszam Gee - zaczą Ray kiedy młodszy z braci znikną za drzwiami zaplecza. - Nie miałem pojęcia, że to będzie dla niego aż taki szok.
- I nie mogłeś tego wiedzieć. Ja sam byłem zaskoczony jego reakcją - spojrzał na zamknięte drzwi zaplecza. - Ty też do nas idziesz. I od razu zaznaczam, że to nie pytanie tylko rozkaz - dodał zwracając swoje zielone oczy na Franka. - Obiecałem, że pokaże ci miasto, więc pokaże ci miasto. Na Google Maps ale zawsze to coś. Chociaż w sumie to może nawet i lepiej. Prznajmniej się nie przeziębisz - zakończył wkładając kurtkę.
- Gerard ja...
- Cichaj - Iero poczuł czyjeś ciepłe dłonie na swoich ramionach. Okazało się, że to Mikey. Wyglądał już lepiej ale nadal był trochę blady. - Poznasz Donne bo ojciec jest w delegacji.
- Przemiła kobieta - dodał Ray wyciągając portfel. Gerard mruknął coś w stylu ,,Ta jesne" ale nikt nie zwrócił na to uwagi.
- E, E, E - młodszy Way pokrecił palcem. - Na koszt firmy.
- No skoro tak - Toro uśmiechnął się. - To co idziemy?
- Ja jestem jak najbardziej za - stwierdził Mikey i cała czwórka wyszła z kawiarenki.
Wszyscy szykują się na Sylwestra a na nerdze w domu. No cóż takie życie. XD
No to kochani życzę wam szczęścia w Nowym Roku i tych wszystkich innych pierdółek których sobie ludzie życzą 😘 (wybaczcie ale nie jestem zbyt dobra w składaniu życzeń xD)
Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał 😘
Carrie Black
CZYTASZ
Can you feel my heart? / Frerard
FanficFrank jest typowym ,,emo". Nigdy, nic mu się nie podoba; jest wiecznie obrażony na cały świat a jego największym marzeniem jest wytępienie gatunku ludzkiego. Gerard z kolei, to urodzony artysta. Zwariowany, zawsze uśmiechnięty, dusza towarzystwa. A...