IX

275 43 17
                                        

Gerard

- Cześć - zacząłem podchodząc do chłopaków.

- No wiesz co? - Ray uśmiechnął się łajdacko. - Mi mogłeś powiedzieć - wskazał na Brendona.

- Ale co? - zapytałem czerwieniąc się. Miałem ochotę złapać go za te loczki i przeciągnąć twarzą przez korytarz. Nie pamiętałem kiedy ostatnio byłem tak wściekły na Ray'a. - Nie mam pojęcia co to było.

- On chyba też nie - Frank wskazał na przewodniczącego mojej klasy, który usilnie tłumaczył coś Ryan'owi.

- ... Ry to było nie planowane - usłyszałem jego krzyk i uśmiechnąłem się pod nosem. Niech się teraz męczy. - Ja nic do niego nie czuję! Ryan przecież wiesz, że tylko na tobie mi zależy - krzyczał dalej za oddalającym się chłopakiem.

- No właśnie - mruknąłem drapiąc się po karku.

- Trochę mi go szkoda - westchnął Frank. - Będzie się musiał porządnie tłumaczyć.

- Mi tam go nie szkoda - powiedziałem z wredną satysfakcją. - Skoro całuje i ślini ludzi bez uprzedzenia, to musi też ponieść tego konsekwencje. Znaleźliście Mikey'go? - spytałem zmieniając temat. Frank'owi wytłumaczę wszystko puźniej, sam na sam. Ray mógłby tylko wszystko skomplikować.

- Nie ma go dzisiaj w budzie - powiedział Toro lekko pochmurniejąc. - Jak Ty żyjesz chłopie? Nawet nie zauważyłeś, że twój brat jest chory.

Zrobiło mi się głupio. Co prawda od soboty nie byłem w domu ale mogłem jednak zadwonic do brata.

- Nie byłem na chacie od soboty - próbowałem się wytłumaczyć.

Frank zmierzył mnie uważnym spojrzeniem. W jego oczach widziałem troskę. Nie chciałem żeby się o mnie zamartwiał.

- Gdzie spałeś? - zapytał w końcu. Już otwierałem usta aby coś odpowiedzieć ale zadzwonił dzwonek. Po raz pierwszy cieszyłem sie, że słyszę ten dźwięk. Nie miałem ochoty wyznawać miłości mojego życia, iż spałem w parku z pijakami.

Czy ja właśnie nazwałem Franka Iero miłością swojego życia?! Muszę chyba iść do jakiegoś psychiatry.

- Idziesz? - zwróciłem się do Ray'a. Mruknął coś w odpowiedzi i ruszył korytarzem mijając mnie. Też chciałem pójsc w jego ślady ale coś mi się przypomniało. - Masz na drugim piętrze w sali do języka angielskiego - rzuciłem przez ramię.

- Dzięki - odparł. Kiedy odwrocilem się w połowie korytarza już go nie było.

Frank

- ... Tybalt zabijając Merkucja... - Nauczycielka, Pni Smith, prowadziła swój wykład o Romeo i Julii już od dobrych pięciu minut ale nie mogłem się skupić na jej słowach. Cały czas miałem przed oczami Gerarda i Brendona. Nie wiedziałem czemu się tak tym przejąłem. Gee nie był przecież moim chłopakiem i nie miałem prawa mieć do niego pretesji o to, że się z kimś całował. Pozatym przecież mówił, że nie miał pilojecia o co chodziło Urie'mu.

Frank do do skup się bo nie zdasz!

- Panie Iero - nauczycielka zwróciła się do mnie. Cholera, naprawdę nie zdam. - Może powie nam Pan co stało by się z Romeem gdyby wrócił na Weronę?

- Został by ścięty - odparłem od razu. Dlaczego ja zapamiętuje tylko takie rzeczy?

- Dobrze - Pani Smith wydała się miło zaskoczona. - Już myślałam, że Pan mnie nie słuchał.

Uśmiechnalem się tylko i znów odpłynąłem. Na szczęście anglistka nie zapytała mnie już więcej.

***

- I jak tam z twoją wystawą? - zagadnałem Gerarda kiedy wracaliśmy ze szkoły. Postanowiłem odprowadzić go do domu i przy okazji dać Mikey'emu lekcje.

- Byłem w tej sprawie u dyrka i szkoła naprawdę wynajmie tą galerię - mruknął ale widziałem, że jego myśli krążyły zupełnie gdzie indziej. Chyba już wiem co czuła Pani Smith pytając mnie. - Obrazy powiszą tam jeszcze z dwa miesiące po walentynkach.

- No to zajebiście, co nie? - zaśmiałem się. - Może jakiś mecenas sztuki zwróci na nie uwagę i zostaniesz słynnym malarzem?

- Jakoś w to wątpię - uśmiechnął sie słabo. - Franki jeśli chodzi o to rano na korytarzu... - zaciął się.

A więc to Cię męczy Gerdziu? Sądziłem, że w ogóle się tym nie przejął.

- Co? - udawałem idiotę. - Nie wiem o co ci... A, no tak, już pamiętam. Chodzi ci o tą akcję z Brendonem? - spojrzałem na niego. W jego oczach zaznaczyłem wstyd i zażenowanie. I czy to możliwe, że był tam też smutek? Spuściłem głowę zawstydzony.

- Hm - prztaknął. - Ja nie wiem co mu strzelilo do głowy - wyjąkał. - Byłem tak zaskoczony, że nie mogłem nic zrobić.

- Gee - powiedziałem stając przed nim i dotykając jego ramienia. - Jesteś wolnym człowiekiem żyjącym w wolnym kraju. Nie musisz mi się tłumaczyć.

- Ale to wszystko tak dziwnie wyglądało - zarumienil się i podrapal po karku.

- Daj spokój i lepiej zbieraj siły - mruknąłem ze śmiechem ruszając dalej w kierunku domu Way'ów.

- Na co - zapytał zdezornientowany doganiajac mnie.

- Na tłumaczenie się matce - spowarzniałem. Gerard zpochmurniał nieco.


Witam wszystkich
Wiem, że rozdział trochę krótki ale mam strasznie dużo semestralnych
Ale rozdział wam obiecałam więc wstawiam
A jak tam u was?
Ja całkiem zawaliła kartkówkę z fizyki 😵
Do następnego

Carrie Malfoy

Can you feel my heart? / FrerardOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz