XVI

267 42 72
                                    

Frank

Serce pękało mi kiedy patrzyłem na Gerarda. Od rana starałem się go unikać ale przecież nie mogłem robić tego w nieskończoność. Raniłem tym jego i siebie. Wczoraj prubowałem porozmawiac z matką ale kiedy nasza rozmowa zeszla na temat geji stała sie tak opryskliwa i wredna, że wolełem już nic nie mówić.

Spojrzałem na Gee i jęknąłem cicho. Rozmawiał z bratem i uśmechał się. Jego postawa mówiła jednak o tym, że jest zmeczony i smutny. To była moja wina. Cierpiał przezemnie. Uśwaiadamiając to sobie podjąłem decyzję.

Ruszyłem w jego stronę z zamiarem rzucenia mu się na szyję i powiedzenia jak bardzo go kocham. W tamtej chwili miałem gdzieś matkę i to, że ją zawiodę. Jej i tak nigdy nic sie nie podobało. Wtedy liczył sie tylko Gee.

- ... A teraz wystąpią artyści z naszej kochanej szkoły - dobiegl mnie optymistyczny głos Brendona. Stanąłem w pół kroku. Powiem mu po występie pomyślałem. - Powitajcie brawami zespół My Chemical Romance w składzie: Gerard Way, Mikey Way, Frank Iero, Ray Toro oraz - chłopak zrobił dramatyczną pauzę. - O tym kto jest ostatnim członkiem zespołu dowiecie sie za chwileczkę a teraz zapraszam chłopcy. A i jeszcze jedno - dodał ponownie chwytając mikrofon. - Kocham cię Rayan.

Uczniowie wybuchnęli śmiechem a ja podążyłem za chlopakami na scenę.

- Po tym występie mu wszystko wyjaśnie - mruknąłem do siebie.

Gerard

Frank od rana mnie unikał. W dodatku przez moją własną głupotę. Wiedziałem, że niepowinienem mu tego mówić. No bo w końcu kto normalny mógłby pokochać kogoś takiego jak ja?

-... Gee czy ty mnie w ogóle słuchasz? - warknął rozdrażniony Mikey.

- Co? Tak, tak. Przepraszam zamyśliłem się troszkę - mruknąłem, kontem oka zauważając jak Frank idzie w naszą stronę a Bob szuka szuka czegoś przy perkusji. Gdybym tylko wtedy wiedział czego on szukał.

- Jesteś zamyślony od kiedy wczoraj po próbie wróciliśmy do domu. Stało się coś?

- Nie, no coś ty? Naprawdę wszystko w porządku.

Mikey spojrzał na mnie podejrzliwie. Nie był głupi i widział, że coś mi jest. Ja sam też niestety nigdy nie byłem dobrym aktorem. Zapewne maglowałby mnie dalej gdyby nie to, że zostaliśmu wywołani na scenę.

- ... Kocham cię Rayan - krzyknął Urie na zakończenie. Uśmiechnąłem się pod nosem. Przynajmniej oni są szczęśliwi.

Poprawiłem mikroport i ruszyłem w stronę sceny. Na sali panował niezwykły gwar ale kiedy tylko ludzie nas zobaczyli zapadła cisza. Miałem ochotę uciec z tamtad jak najdalej. Oczy wszystkich skierowane były na nas i nie za bardzo mi sie to podobało.

- Witam wszystkich - powiedziałem radośnie ale wewnątrz byłem kłębkiem nerwów. Mimo tych wszystkich prób tyle rzeczy mogło nie wypalić. Publiczność krzyknęła entuzjastycznie co troszkę mnie rozluźniło. - Pierwszą piosenkę zagramy bez naszego tajemniczego gościa. No to co, zaczynamy - krzyknąłem. Mój głos wzmocniony dodatkowo przez mikroport odbił się echem od ścian auli galerii.

Najpierw zaczęły grać gitary. Przygrywka była dość długa a ja nie miałem zamiaru stać przez ten czas jak idiota na środku sceny.

- Jesteś gotowy Ray?* - spytałem. Wydawał się zdezorientowany ale potwierdził mruknięciem. - A ty Frank? - spytałem spoglądając na niego.

- Jestem tutaj kotku - odparł posyłając mi zalotny uśmiech. Miałem ochotę rzucić sie na niego i go wycałować.

- A ty Mikey?

- Kurewsko gotowy - mruknął mój brat puszczając oko do grupki nauczycielek, które pogroziły mu palcem.

- Myślę, że u mnie też w porządku - uśmiechnąłem się patrząc na Franka.

Niezbyt dużo pamiętam z reszty koncertu. Adrenalina i to co stało sie potem wymazały te wspomnienia. Wiem tylko, że daliśmy niezłe show.

***
- Czy mogę poprosić o mikrofon? - spytał lekko zdyszany Bob wstając zza perkusji. Beendon oderwał sie na chwilę od swojego chłopaka i spełnił jego prośbę podając mu sprzęt. - Kochani - zaczął Bob - killa lat temu zrobiłem coś czego bardzo żałuję. Skrzywdziłem kogoś kto stoi teraz na tej scenie - jedną ręką wskazał na Mikey'go a drugą szukał czegoś pod kurtką. - Bardzo żałuję tego, że nie dokończyłem wtedy tego co zacząłem - mruknął wyjmując rękę spod munduru. Trzymał w niej broń. Gerard przysunął się aby zasłonić brata. - Na szczęście teraz będę mógł to naprawić - dokończył i strzelił w kierunku młodszego z Way'ow.

Gee rzucił się przed siebie aby zasłonić Mikey'go własnym ciałem.
Krzyk czerwonowłosego, wzmocniony dodatkowo przez mikroport, zabrzmiał upiornie w ciszy która zapadła po wystrzale.

*chowa się za kuzynką* Cześć wam
Ładna pogoda prawda?
Blagam nie bijcie
Jak sądzicie Gee przeżyje? (Pytam bo jestem ciekawa waszych teori)
Mam nadzieje, że rozdział wam sie podobał i was tym nie zanudziłam

Carrie Malfoy

Ps *wiem, że do Vampire Money jest potrzebna perkusja ale umówmy się, że nie dobra? XD

CM

Can you feel my heart? / FrerardOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz