2. "Skłamałabym mówiąc, że nie jest perfekcyjny"

1.8K 74 6
                                    

Kolejny dzień, kolejna godzina, kolejna sekunda. Wszystko toczy się wokół czasu. Czasami go gonimy, a czasami tracimy. Jednak zawsze będzie go nam mało. Będzie brakować tych kilku sekund, żeby powiedzieć najważniejsze słowa, albo kilku godzin na wspominki. Czas jest wyznacznikiem naszego życia. Ciągle odliczamy do początku, czy do końca. Układamy godziny w ciągu dnia, żebyśmy znaleźli chwilę odpoczynku oraz wytchnienia. Każda doba, tydzień, miesiąc, rok, przybliża nas do ślubu, wyjazdu, czy śmierci. Nawet sobie nie zdajemy sobie sprawy, jak dużo chwil przepada nam pomiędzy palcami przez pośpiech. Nie zauważamy drobnych rzeczy, które potrafią poprawić nam humor. Jesteśmy wyprani z uczuć. Wszystko jest sztuczne. Uśmiech, śmiech, łzy - my, ludzie, potrafimy idealnie manipulować organizmem, żeby wydobyć odpowiednią reakcję. Zachowujemy się jak maszyny. W większości z nas sumienie to tylko zwykły uścisk żołądka, który przechodzi.

Bez życia i bez duszy. Tacy właśnie jesteśmy.

Jesienne słońce drażni moją skórę, a chłodny wiatr owiewa moje ciało. W uszach brzmią słowa mojej ulubionej piosenki. Wolnym tempem podążam w stronę swojego liceum, gdzie budynek po brzegi wypełniają plotki, kłamstwa oraz zazdrość. Każdy próbuje zniszczyć drugą osobę, żeby wybić się na szczyt. Dążą po trupach do władzy oraz sławy. Popełniają grzechy, które nigdy nie powinny ujrzeć światła dziennego. Ale tym właśnie żyją szesnastolatkowie (prawie siedemnastolatkowie) w naszym mieście. Wszystko co złe, nieodpowiednie rządzi naszymi językami. Gorące romanse, narkotyki, czy imprezy - to codzienne tematy, które weszły do rutyny. Wszyscy karmią się nadziejami, których ja wolę nie jeść. Bo czym tak właściwie jest nadzieja? Głupotą. Czystym optymizmem, który wycofałam ze swojego życia. Czymś, co zwala się pod nasze nogi, kiedy dostajemy najgorsze. Będąc pesymistą przygotowuje się na najgorsze, przez co nie jestem zaskoczona.

Życie polega na robieniu błędów, ale także na staraniu się być wspaniałym.*

Skręciłam na zakręcie, gdzie znajduje się moja szkoła. Jest to wielki budynek z trzema piętrami, boiskiem oraz salą gimnastyczną. Cały budynek jest w kolorze bieli oraz szarości. Jest jednym z nowocześniejszych liceum w mieście, a nawet i w stanie. Kilka samochodów stoi już na parkingu. Grupki nastolatków głośno dyskutują albo wybuchają szczerymi śmiechami, które rozchodzą się na odległość kilku metrów.
Jednak moją uwagę zwrócił brunet z blond pasemkami oraz okularami na nosie. Uśmiecha się do swoich przyjaciół, żywo rozmawiając oraz gestykulując. Na jego widok moje serce przyspieszyło, a żołądek skręcił się bardzo mocno.

Skłamałabym mówiąc, że nie jest perfekcyjny.

Och, co ja pieprzę. On jest idealny.

Zawstydzona spuściłam delikatnie głowę w dół, zatapiając twarz we włosach. Przyspieszyłam idąc w stronę wejścia szkoły.
Cholernie zauroczenie, które powoli przejmuje nade mną kontrolę. Czuję się źle z myślą, że jeden z najbardziej przystojnych i lubianych chłopaków, jest obiektem moich westchnień. Zakochałam się jak głupia nastolatka. Całkowicie tracę dla niego rozum, a moje serce cierpi za każdym razem, jak jakakolwiek dziewczyna przebywa w jego towarzystwie. Jestem zazdrosna o inne, ponieważ mogą poczuć jego zapach, z bliska usłyszeć ten piękny śmiech i normalnie z nim porozmawiać. Ja przez swoją przeszłość nigdy nie dostałam i nie dostanę takiej okazji. Nie raz, nie dwa, przepłakałam z tego powodu noce. A szczególnie, że mieszka dom obok mnie i wiele, ale to naprawdę wiele razy, widziałam obce dziewczyny w jego pokoju. Ładne, zadbane oraz normalne dziewczyny. Bez problemów, które przerastałyby je same, czy niepełnej rodziny.

Mocny uścisk zaatakował moje serce, a oczy się zeszkliły. Wiem, że powinnam spróbować zacząć rozmowę, ale się cholernie boję. Jestem nieufna wobec ludzi oraz zbyt nieśmiała, żeby zagadać do Kristiana, który zapewne nawet nie zna mojego imienia. Jest to przykra oraz bolesna rzeczywistość, jednak moje życie polega właśnie na cierpieniu i krzywdzie.

Wzięłam głęboki wdech, wchodząc do wnętrza szkoły. Odruchowo pogłośniłam muzykę, żeby zagłuszyć rozmowy innych nastolatków. Zaczęłam iść środkiem korytarza, żeby dotrzeć do swojej szafki z numerkiem sto dwadzieścia osiem. Po drodze spotkałam kilka, nieprzyjaznych spojrzeń. Na szczęście ludzie ograniczyli się już do pojedynczych plotek i rzadkich wyśmiewań, więc mogę jakoś funkcjonować w tym otoczeniu. Nie jest najlepiej, ale kiedyś było znacznie gorzej. Jestem w stanie przejść korytarzem bez zbędnych wyzwisk, które i tak zostały przyczepione do mojego nazwiska, wraz z momentem publikacji mnóstwa artykułów w gazetach o nieszczęśliwym oraz zagorzałym wypadku. Pierwszy tydzień był istnym piekłem. Codziennie wylewałam łzy, nie miałam żadnych chęci, żeby wychodzić na zewnątrz. Nie jadłam, nie piłam, przez co wylądowałam w szpitalu na trzy dni obserwacji. Tamte kilka tygodni najchętniej usunęłabym z życiorysu oraz pamięci.

W końcu odnalazłam swoją szafkę. Wpisałam odpowiedni kod, a kiedy usłyszałam znajome chrząknięcie, roztworzyłam metalowe drzwiczki. Cóż, moja szafka jest uboga. Znajdują się w niej podręczniki, dwie zaczęte wody i jedna pełna oraz na drzwiczkach dwa cytaty, które znalazłam kiedyś w internecie. Spodobały mi się na tyle, że spisałam je na dwie, małe karteczki, a kolejnego dnia przykleiłam do szafki. Był to bodajże trzeci miesiąc nauki w liceum, więc wtedy byłam naładowana pozytywną energią oraz optymizmem.
Wyciągnęłam ze środka książkę od historii oraz języka angielskiego, a do tego zaczętą wodę. Popakowałam wszystko w swój plecak, żeby nie musieć tego dźwigać, ponieważ nie ukrywam, ale książka od angielskiego ma sześćset stron, a od historii połowę tej liczby. Razem dają wyjątkowo duży ciężar, więc wolę oszczędzić swoje ręce.

Trzasnęłam drzwiczkami, kierując się do sali historycznej, która znajduje się w lewym skrzydle szkoły. Nie mam tam długiej drogi, ale z moim tempem chodu miną dziesiątki tysięcy lat zanim tam dotrę.
Ruszyłam przed siebie, pełna niechęci do życia oraz do ludzi, których codziennie spotykam na swojej drodze. Uśmiech na mojej twarzy stał się zjawiskiem wyjątkowo rzadkim, czym zadowalam wszystkich ludzi. Ponieważ ludzie łakną nieszczęścia innych. Wysysają je z nas patrząc jak upadamy. Pierdolę jak pieprzony filozof, ale sama się o tym przekonałam na własnej skórze. Nie ufam już ludziom. W dzisiejszych czasach zaufanie to tylko słowo. Puste słowo, bez jakiegokolwiek znaczenia. Używane tylko w momentach, kiedy chcemy coś wyłudzić. Informacje, pieniądze, czy inne rzeczy. Uczucia drugiej osoby zaczynają schodzić na dalsze plany. Całkowicie jakbyśmy stawali się kostkami lodu, które trudno rozkruszyć. Sama zaczęłam tak funkcjonować, bo zauważam, że inaczej nie da rady. Twój bliźni zniszczy cię, zrównując wszystko z ziemią.

Ludzie to najmądrzejsze istoty na Ziemi, ale zarazem najbardziej głupie i nieumyślne.

______________

*fragment piosenki MGK - At my best

Uhuhu, drugi rozdział za nami!
Komentujcie i zostawiajcie votes! <3

FajnaSosna xxx

Love a Loser || Kristian Kostov ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz