14."Sprawił, że każdego dnia zaczynam widzieć sens"

1K 53 2
                                    

Szmer. Dźwięk włączonego długopisu. Szelest kartek. Cichy śmiech uczennicy. Westchnienie nauczycielki.
Obowiązkowa lekcja geografii. Jeden z tych przedmiotów, których zajęcia są wyjątkowo nudne. Każdy tylko odlicza sekundy do zakończenia. Papierki zwinięte w kulki są dużą częścią tych lekcji. W ciągu czterdziestu pięciu minut przynajmniej pięć osób prowadzi w ten sposób konwersacje. Nauczycielka nie zwraca na nas uwagi, dopóki jesteśmy cicho. Ufa nam, że właśnie wtedy pracujemy nad nowym tematem. Cóż, myli się.

Na końcu swojego skoroszytu rysuję dwie postacie. Uwinęłam się z notatką w dwadzieścia minut, więc kolejne dwadzieścia pięć minut mam dla siebie. Chętnie posłuchałabym muzyki, ale zapomniałam rano wziąć słuchawek z domu. W pośpiechu straciłam głowę.
Czas okropnie mi się dłuży. Czuję się, jakbym spędziła w tej ławce pół wieku, a nie kilkadziesiąt minut. Największym czynnikiem jest Kristian. Martwię się, ponieważ ani razu go dzisiaj nie widziałam. Jakby zniknął. Może przesadzam, ale po ostatnim wieczorze uważam, że powinnam go przeprosić. Zachowałam się niegrzecznie, a on jedynie chciał być miły.

Och, tamte spotkanie zdecydowało było naszym najgorszym. Potem przez pół nocy zastanawiałam się, co on o mnie sądzi. Nie mogłam przeżyć tego, że tak się zbłaźniłam. Wiele razy miałam telefon w dłoni z wybranym kontaktem, gotowa aby zadzwonić i go przeprosić. Wyrwałam z głowy garści włosów. Przesłuchałam mnóstwo piosenek. Aż w końcu zasnęłam. Rano spotkały mnie miłe wiadomości, które po części poprawiły humor. Kris jest naprawdę wyrozumiały oraz opiekuńczy. Moje serce oblało gorąco, wymieniając z nim te kilka wiadomości. Poczułam się znowu zobaczona. Przestałam być duchem, który codziennie krążył na szkolnych korytarzach oraz chodnikach. Sprawił, że każdego dnia zaczynam widzieć sens. Czekam tylko, kiedy w końcu napisze albo poślemy sobie uśmiechy. Są to małe rzeczy, ale od takich trzeba zaczynać.

Kończąc cieniowanie, spojrzałam na zegar powieszony na ścianie. Wskazywał godzinę dwunastą dwadzieścia. Westchnęłam zniechęcona i powróciłam do rysowania.

~*~

Wszędzie panuje gwar oraz zamieszanie. Uczniowie kierują się w stronę stołówki, a ja wraz z nimi. Wszystko zagłusza moje własne myśli. Zaczynam żałować, że nie wzięłam słuchawek. O wiele łatwiej się wyciszyć przy ukochanej muzyce, niż głośnych rozmowach nastolatków. Każdy uderza mnie swoim plecakiem lub barkiem. Czasami nawet wykrzykują jakieś słowa prosto w moje uszy. Czuję się jak mrówka. Uciekam przed tym wszystkim. Każdy człowiek wydaje się większy ode mnie dwukrotnie. Zatapiam się pod nimi. Wszyscy na mnie naciskają, jakbym była workiem treningowym.
Teraz zauważyłam, jak ciężkie jest samotne życie w szkole. Pełne przepychanek, braku zainteresowania oraz spędzania przerw w słuchawkach. Zawsze odłączałam się do tego tłumu. Zapominałam. Nic mi nie przeszkadzało. Ale w dzisiejszym dniu nie wyłączyłam się. Poczułam, jak tak naprawdę smakuje samotność. Jest przepełniona bólem, nudą oraz nostalgią. Nagle zapragnęłam posiadać przyjaciela. Chociażby jednego, z którym mogłabym porozmawiać na przerwach. Nie życzę sobie wiele, ale czasami nawet małe rzeczy graniczą z cudami.

Weszłam na stołówkę. Rozejrzałam się dookoła. Większość dużych stolików jest zajęta przez młodzież. Każdy żywo rozmawia w swoim towarzystwie. Widać w ich oczach iskry radości, którą napełniają siebie wzajemnie. Rozumieją swoje żarty, z których szczerze się śmieją. Niektórzy pomagają sobie z pracą domową, a jeszcze inni dyskutują na bliskie im tematy.
Spuściłam wzrok. Nie powinnam na nich patrzeć.
Sięgnęłam po czerwoną tackę i ustałam w kolejce z innymi osobami. Na szczęście nie było tutaj aż tak dużo chętnych, więc w trzy minuty powinnam dostać swój lunch.

Nieśmiało rozejrzałam się na ludzi, którzy ze mną stoją. Żadnej znajomej twarzy. Wydaje mi się, jakbym każdego widziała po raz pierwszy w życiu. Poczułam się zagubiona, drugi raz w ciągu tego dnia. Znowu otoczona ludźmi, którzy przypierają mnie do ściany. Zamykają dłoń wokół mojej szyi, nie pozwalając oddychać. Patrzą bezlitośnie oraz szyderczo na moje próby przeżycia. Mają satysfakcję z tego, że nade mną górują. Pomimo tego, że to nie ja zawiniłam, to wszystkie ciosy muszę przyjąć. Każdy nóż wbity w środek mojego serca boli tak samo.

Love a Loser || Kristian Kostov ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz