8."Słuchasz bardzo smutnych piosenek"

1.1K 48 0
                                    

Poniedziałek. Nowy tydzień. Dostałam czystą kartę, którą muszę uzupełnić w ciągu kolejnych siedmiu dni. Zdarzenia z poprzedniego tygodnia zapisały się w pamięci. Może właśnie dzisiaj zmieni się moje życie? Wmawiamy to sobie każdego dnia. Jakby wypowiedzenie słowa po raz tysięczny, coś zmieniło. Bzdura. Sami musimy zawalczyć o lepszą przyszłość. O swoje zdrowie, wykształcenie, życie towarzyskie. Los nie jest hojny. Lubi zadzierać i śmiać się z naszych porażek. Nie podstawi nam wszystkiego pod nos, żebyśmy mogli tylko korzystać. Karze nam być cierpliwym, pracowitym oraz wytrwałym. Testuje nas na każdej płaszczyźnie życia. W końcu jesteśmy tylko ludźmi, należy nami się bawić. Sprawiać ból, śmiech, złość. Przecież jesteśmy tylko lalkami, które nic nie czują. Mamy zakładać maski, żeby ukryły nasze wnętrza. To co mamy w środku nie jest ważne. Liczy się to, co ma się na zewnątrz. Wszyscy oceniamy siebie nawzajem, dlatego ukazujemy swoje atuty. Musimy podnosić poziom ideału, którego nie ma. I toczymy tę ideę przez całe życie. Kreujemy ludzi, którzy nie istnieją. Bo przecież nie można odstawać od społeczeństwa, prawda? Trzeba się wtapiać w tłum, który jest przesiąknięty sztucznością oraz wyblakłym kolorami.
Jednak ja robię wszystko na przekór. Pokazuje swoje niezadowolenie oraz niechęć do życia. Uczucie miłości skrywam na dnie swojego środka, ponieważ łatwo można je rozkruszyć. Jest podobne do kostki lodu, którą ktoś ściska. A jednak nie chcę znów pęknąć. Rozpadałam się zbyt dużo razy, żeby ponownie to powtarzać.
Teraz jestem naprawdę ostrożna wobec swoich emocji. Nie dopuszczam do nich żadnych złośliwości, również staram się ich nie zwiększać.

Mały żar może spowodować pożar.

Owinęłam mocniej szalik wokół mojej szyi. Dzisiaj spadł pierwszy śnieg, a temperatura jest równa zera. Zamrugałam oczami, patrząc na swoje odbicie w lustrze. Nie jestem zadowolona ze swojego dzisiejszego wyglądu. Włosy musiałam zaczesać w kok, ponieważ nie mogłam ich ułożyć. Makijaż ograniczyłam do minimum, bo zabrakło mi czasu. Na sobie mam za dużą bluzę oraz czarne rurki. Dzisiejszy poniedziałek jest jednym z tych, gdzie ciężko było mi wstać z łóżka i zmotywować, aby przetrwać te dwanaście godzin. Jestem wyprana w siły oraz wszelkich chęci. Och, zapomniałam. Codziennie nie mam ochoty na życie.

- Wychodzę! - krzyknęłam, otwierając drzwi frontowe. - Do zobaczenia!

- Do zobaczenia! Miłego dnia! - odpowiedziała mi mama, zanim trzasnęłam drzwiami.

Płatki śniegu powoli upadają z nieba, a Słońce przedziera się przez gęste chmury. W oddali słychać pędzące samochody oraz zgrzyt śniegu. Dzieci rzucają w siebie śnieżkami, a dorośli klną pod nosem, odśnieżając samochody. Włożyłam dłonie w kieszenie kurtki i ruszyłam w kierunku szkoły. Budynku wypełnionego wesołymi nastolatkami oraz fałszem. Czysta hipokryzja.
Włączyłam muzykę, żeby odciąć się od tego zgiełku. Spokojny, wesoły rytm piosenki nadał rytm mojemu chodowi. Uwielbiam muzykę. Jest ona zdecydowanie większością mojego życia. W moich piosenkach są ukryte przekazy, które niełatwo wyłapać. I to właśnie sprawia, że poszczególne piosenki są wyjątkowe. Zwykłe słowa, używane codziennie, nabierają nowego sensu oraz znaczenia.

Rześki wiatr owiał moją skórę. Przeszły mnie dreszcze przez chłodne powietrze. Nie przepadam za zimą, więc kilkuminutowa wędrówka do szkoły jest dla mnie wyzwaniem. Na dodatek zapomniałam wyciągnąć zimowych butów i zostałam zmuszona iść w adidasach. Ugh, za jakie grzechy spotykają mnie takie nieszczęścia?

Nagle poczułam na swoim ramieniu obcą dłoń, która delikatnie zacisnęła palce. Odruchowo mocno się szarpnęłam, wydając z siebie wysoki pisk. Poczułam, że powoli tracę grunt pod nogami. Stopy zaczęły ślizgać się po świeżym lodzie, a ja próbując ratować swoje życie, złapałam za rękę obcej mi osoby.
Jednak nie do końca obcej. Nie minęła chwila, a poczułam w nozdrzach znajomy zapach. Były to orzeźwiające perfumy, które przez cały piątkowy wieczór mąciły mi w głowie. Zamarłam. Zdałam sobie sprawę, jaką głupotę popełniłam. I jak musiało to wyglądać z perspektywy osoby trzeciej. Poczułam, że wszystkie moje narządy zrobiły koziołka. Mięśnie nóg spięłam do granicy możliwości, a na twarzy zagościło zmieszanie. Zakłopotana patrzę na twarz Krisa, który również mi się przygląda. Przez moment patrzymy sobie w oczy.

Love a Loser || Kristian Kostov ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz