6.

1.4K 182 6
                                    


Bielecki szybko ukrył rozżarzony papieros za plecami, przyglądając się zmierzającej w jego kierunku chemiczce. Żałował, że musi go wyrzucić ale koniec końców przydeptał go szybko podeszwą czarnych martensów, wypuszczając resztki dymu z płuc.

- Ja już dobrze wiem, co wy tu robicie. Myślicie, że tak idealnie to ukrywacie? - zaczęła mruczeć pod nosem będąc coraz bliżej nastolatka.

- Nikt nie powiedział, że w ogóle staramy się to ukryć - wymruczał pod nosem, odbijając się, od wymalowanej farbami w spreju, ściany szkoły.

- Dyrektor chce cię widzieć - albo nie usłyszała wcześniejszej uwagi Bieleckiego, albo po prostu nie chciała jej usłyszeć.

- Ale o co chodzi? - zapytał nonszalancko, sprawiając, że niebezpiecznie wystająca z szyi kobiety żyła zapulsowała.

Uśmiechnął się na myśl jak zabawnie to wyglądało, a nauczycielka uznała to za zachowanie godne pokarania, gdyż była pewna, że chłopak nie traktuje jej poważnie. Bo nie traktował ale to była osobna historia i nie miała nic wspólnego z uśmiechem, który wskoczył na jego usta.

- Jak to o co?! Zbiłeś gablotę z pucharami uczniów naszej placówki! - wytrzeszczyła oczy, prawie chwytając Tobiasza za ramię.

- Wie pani, zrobiłem wiele złych rzeczy - odstąpił delikatnie, nie pozwalając kobiecie na dosięgnięcie go - Nie mam pewności za którą rzecz zostanę ukarany.

- Pleciesz bzdury - obruszyła się - Jazda do dyrektora.

- Może mam za dużo brzydkich cyferek w dzienniku - rzucił, potulnie podążając za dużo niszą od niego kobietą, która miała już swoje lata. A szczególnie uwydatniała to żyła na jej szyi. - Ale wie pani, nie jestem typem osoby, która przyjmuje się tym jaka następna cyferka będzie między tymi kratkami.

- Twoje zachowanie jest karygodne! Myślę, że o tym też porozmawiamy z panem dyrektorem.

*

Antoni wsunął telefon do przedniej kieszeni spodni, czując jak urządzenie ociera się o jego blizny, ale nie wyjął go. Spojrzał na swoje dłonie, grymasząc, kiedy ponownie dojrzał dużej wielkości siniaki na kostkach. Sięgające praktycznie połowy zewnętrznej strony jego dłoni, a wyglądające jakby jego ciało zaczynało gnić od środka. Wcześniej nie zdawał sobie sprawy z tego, że być może przesadził. A rękaw białego golfu, który miał na sobie nie był na tyle długi, by zakryć też jego dłonie. Westchnął głośno, mnąc w dłoni szeroką koszulę z nadrukiem w kolorowe słonie, która przykrywała golf i chowała się za pasem spodni.

Wzrok od pewnego czasu wbijał w drzwi pokoju dyrektora, a jego noga nadal podrygiwała. Zjechał delikatnie z krzesła na którym siedział, znajdując się już prawie w pozycji leżącej i niespokojnie kręcił palcami. Czekał już wystarczająco długo, by wypuścili stamtąd Bieleckiego, a mimo to on nadal nie wychodził. Co chwilę słyszał tylko mniej lub bardziej podniesiony głos. Raz mężczyzny, raz kobiety. Czuł potworne wyrzuty sumienia myśląc o tym, że czarnowłosy nie znalazł się tam z własnej winy, a przez jego nierozwagę. Czuł, że zawiódł jako przyjaciel.

Dopiero po kilkunastu minutach, kiedy już mało brakowało a Tosiek spadłby z krzesła, drzwi otworzyły się. Bielecki stał za chemiczką kręcąc głupie miny w kierunku Kateli. Kobieta obrzuciła bruneta ostrzegawczym spojrzeniem i przepuściła Tobiasza w progu. Nim zdążyła cokolwiek dodać chłopcy zniknęli za rogiem.

- Nie powinieneś brać tego na siebie - rzucił Antek , czując się jeszcze gorzej przez ciszę, która między nimi zapanowała.

Bielecki nie odpowiedział przez długi czas, z wyczekiwaniem obserwując każdą najdrobniejszą reakcję Kateli, który najpierw zwolnił odrobinę, a potem próbował ukryć się za plecami przyjaciela. Jakby sądził, że to na pewno poskutkuje. A na dodatek niespokojnie naciągał białe rękawy na skulone w pięści dłonie.

If I get a little prettierOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz