2 | prawda czy wyzwanie

5.7K 303 52
                                    


Rozdział 2: prawda czy wyzwanie


— Nie — słyszę momentalnie, zanim zdążę otworzyć usta, by sama się bronić i okazać niezadowolenie i niepewność. Razem z moim spojrzeniem, każde inne również kieruje się w stronę Aidena, który jednak nie rozgląda się po wszystkich zebranych, a mierzy wzrokiem Drake'a. — Zasady są takie, że losujesz, a nie wybierasz — dodaje stosunkowo spokojnym tonem. Jednak i tak nie łagodzi on surowego wyrazu twarzy, który mnie osobiście delikatnie przeraża.

— Od dwóch lat gramy inaczej — prycha Drake, podnosząc się.

Opuszczam spojrzenie, nie wiedząc, jak powinnam zachować się w takiej sytuacji. Ja i moi przyjaciele mamy raczej spokojniejsze sposoby, żeby spędzać czas, aczkolwiek sama wplątałam się w sytuację, z której nie mogę już uciec.

— Ona jest tu pierwszy raz. Odpuść — nalega Aiden i robi to samo, co jego rozmówca — podnosi się, by ponownie wyrównać poziom spojrzeń, chociaż jasnooki delikatnie przewyższa swojego kumpla.

— Opiekujesz się nią? — Drake unosi brwi, krzyżując ręce na piersi.

Zauważam, że reszta zebranych tu ludzi niespecjalnie ma ochotę mieszać się w wymianę zdań między swoimi przyjaciółmi. Pomimo tego w pokoju nie da się usłyszeć innych głosów niż te dwa, które ze sobą dyskutują.

— Jeżeli to sprawi, że zostawisz ją w spokoju, to mogę być nawet jej przyszywanym ojcem — odpowiada kpiąco Aiden, nieszczególnie przejmując się swoim przeciwnikiem.

W sumie w najgorszym wypadku będę musiała zamknąć się w szafie z tym niepokojącym typem na siedem minut. Nic nie rozwinie się tak, żeby wywiązała się z tego jakaś większa kłótnia. To wydarzenie nie ma tak wysokiej rangi, by ktoś poświęcał coś na jego rzecz.

— To po co ją tutaj przyprowadziłeś, skoro wiedziałeś, że może się to tak skończyć? — kontynuuje Drake, a ja z każdym wypowiedzianym przez niego słowem czuję, że jestem już na przegranej pozycji.

— Nie przyprowadziłem — stwierdza niemal od razu Aiden, a jego odpowiedź to chyba podpisanie wyroku.

— W czym więc problem? — pyta się brunet. Po jego minie wyraźnie widać, że powoli orientuje się w sytuacji i wie, że wygra.

Aiden przenosi w końcu swoje spojrzenie na mnie. Najprawdopodobniej zastanawia się, czy powinien cały czas walczyć o to, żebym została tu, gdzie jestem, czy może powinien sprawić, że dostanę nauczkę w tak głupi sposób. Mam nadzieję, że moje błagalne spojrzenie wpłynie na jego decyzję, ale ten odwraca głowę.

— Masz rację, nie ma problemu.

Chłopak dokładnie zasuwa drzwi, a z chwilą, kiedy się odwraca, posyła w moją stronę zadowolone spojrzenie.

Wykonuje krok w moją stronę, na co ja wykonuję krok w tył. Obydwoje powtarzamy ruch do czasu, aż nie mam, gdzie się wycofać, wpadając na ścianę.

— Nie bój się mnie — mówi, kładąc dłoń na moim policzku. Czule przeciąga po nim kciukiem, ale oprócz obawy przed tym, co zaraz może się wydarzyć, nie czuję nic.

— Nie boję się ciebie, a tego, co może ci przyjść do głowy — odpowiadam.

— Nie jestem psychopatą — stwierdza od razu. Nie wiem, czy czuję się na tyle odważnie, żeby przewrócić oczami, ale robię to mimo wszystko.

Zakład o miłość 2 ━ [Skończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz