20 | obietnica

2.6K 162 86
                                    


Rozdział 20: obietnica


— Nie zapomnisz o mnie.

Nachyla się, szepcząc te słowa wprost do mojego ucha. Jego ciepły oddech odbija się od mojego policzka, powodując, że moja skóra niepohamowanie zaczyna pokazywać pojawiające się na niej dreszcze. Czuję na swojej twarzy jego przenikliwe spojrzenie, które jeszcze nigdy nie dezorientowało mnie tak bardzo, jak teraz.

Brzydzę się go, czy właśnie zastanawiam się, jak teraz smakują jego wargi?

Chwila, nie.

Kompletnie nie zastanawiam się, jak teraz smakują jego wargi.

Żeby wyjaśnić sytuację samej sobie, tłumaczę, że do głowy, owszem, przyszły mi wargi, aczkolwiek kompletnie nienależące do osoby stojącej przede mną. Logan Grayson i jego usta z pewnością nie chodzą mi po umyśle już od dłuższego czasu.

Tylko gdzie w takich momentach jest Aiden, żebym mogła brzydzić się Graysona, ale bez zastanawiania się, jak smakują wargi Harwella?

— Nawet nie wyobrażasz sobie, jak strasznie się mylisz — stwierdzam pewnie, obdarzając uciążliwego osobnika wręcz łagodnym spojrzeniem.

— Addison, oszukujesz się, obydwoje to wiemy — nie odpuszcza, mówiąc z coraz większym zaangażowaniem, gubiąc się pomiędzy słowami, zupełnie jakby był w obłędzie.

— Logan, uspokój się! — podnoszę głos, żeby moja nie-prośba mogła do niego lepiej dotrzeć.

Ten na chwilę przestaje mocno trzymać moje ramię, co od razu wykorzystuję, wyswobadzając się z uścisku, i unosi na mnie zagubione spojrzenie, którym skanuje każdy milimetr mojej twarzy tak dokładnie, jakby mógł odkryć coś nowego na mojej skórze.

— Streszczając to, co chciałabym przekazać: masz problemy — rzucam obojętnie, nie szukając delikatniejszego sposobu, żeby do niego się odezwać.

Tak jak też mi się wydawało, moje słowa wywierają na nim efekt szoku. Brunet przez chwilę tkwi w pętli otwierania i zamykania ust, jakby chciał coś powiedzieć, a po chwili się rozmyślał. Zaczyna kręcić głową, przerywając poprzedni tik.

— Addison, nie jesteś moim problemem — ogłasza z przekonaniem. Na jego ustach zaczyna pojawiać się nieznaczny, niepewny uśmiech.

On oszalał, przyrzekam.

— Uwierz mi, nie chodziło mi o mnie, raczej o twoją głowę — mruczę, czując, jak rośnie we mnie znudzenie tą monotonną rozmową.

Jeśli jeszcze jakiś czas temu stresowałam się możliwym spotkaniem z Graysonem, tak teraz dałabym wszystko, żeby zniknął, ale ze względu na to, że zaczyna mnie nudzić jego powtarzanie ckliwych tekstów, które najprawdopodobniej ukradł z piosenek Drake'a.

— Jesteś moimi myślami — nie daje za wygraną, ciągnąc tę żałosną przemowę, którą przerywam, próbując sprowadzić go ponownie do świata stabilnych.

— Przestań pierdolić te bzdury — kłócę się, szturchając go, jakby nagle to miało zadziałać.

I przez chwilę może nawet przynosi to skutki, bo brunet rezygnuje z utrzymywania kontaktu wzrokowego. Opiera się przedramieniem o ścianę, wisząc tuż nad moim ramieniem. Oddycha ciężko, a ciepłe fale powietrza wchłaniają się w materiał mojego ubrania.

— Kocham cię — wydycha wręcz bezsilnie.

Moje całe ciało sztywnieje z wypowiedzianymi przez niego słowami. Jedyna opcja, która przychodzi mi do głowy, to cofnięcie się, jak najdalej mogę, ale niestety ma ona jeden znaczący problem — stoję oparta o ścianę.

Zakład o miłość 2 ━ [Skończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz