15 | przepraszam, skarbie, korki były

4.8K 308 64
                                    


Rozdział 15: przepraszam, skarbie, korki były


Jak sobie życzysz...

To zdanie prześladuje mnie już od dwóch tygodni, odkąd usłyszałam je jako odpowiedź na moje słowa, które skierowałam w stronę Aidena. Powiedział to — dość oschle, jeśli miałabym to określić — i bez mojej dalszej interwencji zaczął robić obiad, który przypadło nam robić razem.

Nasza współpraca była zbyt płynna, żebym była w stanie o niej nie napomnieć. Bez żadnego słowa wymienialiśmy się zadaniami, idealnie uzupełniając to, co robiło drugie. I tak — bez żadnego kontaktu wzrokowego, słowa czy chociażby przypadkowego otarcia się ramion — zrobiliśmy wyjątkowo dobry posiłek, rozchodząc się w przeciwne strony jak najszybciej.

— Addison? — słyszę ciepły głos mojej siostry, któremu akompaniują jej dwa palce, którymi szturcha mnie w ramię.

— Hm? — mruczę, odwracając się w stronę dziewczyny.

— Powiedziałam: „Jak sobie życzysz'', wybierz, gdzie idziemy — odpowiada, unosząc przy tym delikatnie brwi i robiąc minę, jakbym zapomniała o najoczywistszej rzeczy na świecie.

Rozglądam się zdezorientowana i dopiero w tym momencie uderza mnie, że stoimy na środku korytarza, wzdłuż którego ciągnie się food court w tej galerii handlowej. Ostatnio to Audrey wybierała, gzie będziemy się stołowały, więc oczywistością jest, że teraz moja kolej.

— KFC będzie okej — mówię dość obojętnie, kiwając głową w stronę oddalonej od nas restauracyjki.

Kierujemy się w stronę wcześniej wskazanego przeze mnie miejsca, po czym szybko zamawiamy i odbieramy nasze jedzenie, które szybko pochłaniamy. Zagłębiając się między stoliki, żeby wyjść na inny korytarz, mam wrażenie, że mój wzrok odnajduje grupkę znajomych mi ludzi. Nie jestem do końca pewna, czy te roztrzepane włosy w odcieniu ciemnego brązu faktycznie mogą mnie naprowadzić na dobry tor, ale kątem oka zauważam, że moje siostra też patrzy się w tym samym kierunku. Na jej twarzy pojawia się delikatny, przeuroczy uśmieszek i chyba to mówi mi, że się nie myliłam.

— Idź do niego — rzucam przyjaźnie, szturchając dziewczynę.

— Och, nie zostawię cię, nie ma mowy — odpowiada od razu, podkreślając swoje słowa energicznym kręceniem głową, przez co kilka włosów wpada jej do ust. Ze zniesmaczeniem odkleja od swojej szminki kosmyki, zrzucając włosy z ramion na plecy.

— Audrey, to nie jest rzecz, przy której możesz się nie zgodzić. Spieprzaj — mamroczę, popychając delikatnie moją siostrę.

Ta reaguje na moje słowa radosnym śmiechem, po czym odwraca się do mnie, wykrzywiając usta w szerokim uśmiechu. Obdarza mnie ostatnim wdzięcznym spojrzeniem i zaczyna iść w innym kierunku, zatrzymując się niebawem przy chłopaku. Oddalając się już na znaczną odległość, widzę tylko, jak ten wstaje i oplata ją rękoma w talii, zamykając ją w długim uścisku.

Nie wiedząc, co właściwie mogłabym teraz z sobą zrobić, obieram sobie za kolejny cel uroczą budkę ze świeżo wyciskanymi sokami, wokół której porozstawiane są stoliki. Ignorując fakt, że kilka minut temu skończyłam pić drugi kubek Coli, staję w kolejce, analizując skład każdego soku, który wypisany jest na dużej, podświetlanej tablicy nad budką. Kończę na mało spektakularnej mieszance jagód, malin i brzoskwini i właśnie z tym sokiem w dłoni siadam przy jednym z mebli, opadając na kanapę w kolorze soczystej pomarańczy.

— To chyba dobra karma, nie uważasz? — słyszę nad sobą głos, który należy do ostatniej osoby, jaką chciałabym kiedykolwiek spotkać na swojej drodze. — Wiem, że mnie usłyszałaś — dodaje, zauważając brak jakiejkolwiek reakcji z mojej strony.

Zakład o miłość 2 ━ [Skończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz