Rozdział 14: początek i koniec
Następna godzina mojego życia wydaje się być największą porażką mojej egzystencji, która idealnie zwieńcza mojego żałosnego istnienia.
Mimo że sypialnia została opuszczona przez Aidena po tym, jak go do tego zmusiłam, nie zdobywam się na tyle, żeby do niej przejść i zakopać się pod kołdrą, wypłakując oczy w miękką poduszkę, która owinięta jest w poszewkę o odcieniu ciepłej żółci i ozdobiona jest błękitnymi i fioletowymi kwiatkami.
Zamiast tego wyprana z jakichkolwiek chęci do czegokolwiek zostaję na bladoróżowych kafelkach na łazienkowej podłodze, która — mimo że na niej siedzę — cały czas jest chłodna.
Och, jak komicznie muszę wyglądać, będąc zwinięta w żałosny kłębek, co raz trzęsąc się przez mocniejszą falę płaczu, która uderza mnie, kiedy dojdę do nieprzyjemnego wniosku podczas moich głębokich kontemplacji. Dobijanie się myślami, które obracają się wokół tego jednego bruneta z przeszywająco niebieskimi tęczówkami i zabójczym uśmiechem, to zdecydowanie nie jest to, co chciałabym robić w tej chwili, ale niewątpliwie i niezaprzeczalnie właśnie na tym procesie się zatrzymałam.
Kiedy uświadomiłam sobie, że odpowiedziałabym mu te dwa słowa, coś uderzyło mnie mocniej niż to, że on nie traktuje ich poważnie. I nagle wszystko runęło jeszcze niżej, niż upadło wcześniej, mimo że już wtedy wydawało mi się, że gorzej być nie może.
Och, jakież to cudowne, że życie może mnie zaskoczyć i sprawić, że moje wyobrażenia pójdą skoczyć z mostu.
Kocham cię.
Kocham cię, kocham cię, kocham cię.
Jakie to niewinne słowa, które pozornie powinny napawać ludzi tylko samym szczęściem. Wyznanie uczuć, przyznanie się do emocji, które się kryło, potwierdzenie swojego przywiązania. Mogłoby się zdawać, że wraz z tym wyrażeniem przychodzą tylko bukiety róż, długie pocałunki i romantyczne spacery.
Ale to chyba naturalne, że te najpiękniejsze rzeczy najprościej przeobrazić w te, które ranią najbardziej. Bo przecież jeśli ktoś jest zachwycony faktem, że usłyszał właśnie te, a nie inne słowa, oznacza tylko, że nie mógłby być obojętny, gdyby zdarzyło się usłyszeć ich przeciwieństwo lub te same słowa wypowiedziane bez grama szczerości.
Jeśli to gra przeciwieństw, to chyba wszystko staje się trochę jaśniejsze. Łzy wzruszenia i radości to nic innego jak potoki słonej cieczy, przez które chciałabym się pozbyć wszystkich negatywów. Pogryzione wargi nadal delikatnie krwawią, ale jest moje dzieło, z którego w żaden sposób nie jestem w stanie być dumna. Malinka na obojczyku może być siniakiem, który niedługo uformuje się na moje udo, którym przez przypadek nadziałam się na róg szafki.
Tak, tak, to gra przeciwieństw. Okrutna i bardziej niż oczywista. Genialna w swojej intrydze. Bezpośrednia, nieprzyjmująca przegranej, pełna paskudnego tryumfu.
Jeśli więc to gra przeciwieństw, to ja dostaję niechlubną rolę pionka, z którą się jak najbardziej utożsamiam. To idealny najkrótszy opis, jaki można było znaleźć.
Kocham cię.
Kocham cię, kocham cię, kocham cię.
Znowu słyszę te słowa, które odbijają się echem po mojej głowie jak jakieś przekleństwo, uderzając mocno i niespodziewanie.
To wyznanie przybiera barwę jego głosu, męcząc mnie na nowo cały czas. Nie umiem się obronić, jestem bezbronna. Jestem naiwna, jestem krucha, jestem chyba po prostu zbyt głupia na obcowanie z tym uczuciem.
CZYTASZ
Zakład o miłość 2 ━ [Skończone]
Fiksi Remaja- Nie zapomnisz o mnie - syczy wprost do mojego ucha, a jego ciepły oddech, który odbija się od mojego policzka, sprawia, że na mojej skórze pojawiają się dreszcze. Czuję na swojej twarzy jego przenikliwe spojrzenie, które jeszcze nigdy nie konstern...