21 | na zawsze

2.5K 179 28
                                    


Rozdział 21: na zawsze


AIDEN: przepraszam, że piszę dopiero teraz, ale nie mogłem wcześniej

AIDEN: pewnie już zauważyłeś, że nie było mnie u Charlie

AIDEN: chyba nie ma już sensu, żebym przychodził

AIDEN: mógłbyś jej przekazać, że strasznie mi przykro?

AIDEN: obiecałem jej, że przyjdę i źle się z tym czuję

Bez otwierania wiadomości wpatruję się w dymki czatu, które piętrzą się w moich powiadomieniach. Nieszczególnie mam ochotę otwierać je, by od razu czuć presję, że muszę odpowiedzieć, bo chłopak zobaczy, że je odczytałam.

Prawda jest taka, że kompletnie nie wiem, co mam mu niby odpowiedzieć. Faktycznie, tylko Charlie należą się przeprosiny i tylko jej obiecywał, że przyjdzie. Najwyraźniej zbyt dużo od niego wymagam, mimo że to mnie zmusił do przyjścia na urodziny dziewczyny, którą tak właściwie kojarzę od niedawna.

Powiedzenie, że jestem poirytowana tą sytuacją, to co najmniej nieprawda, bo jestem kompletnie zdenerwowana tym, że w tym wszystkim chłopak jest wręcz bezczelny.

— Obiecałem jej, że przyjdę — przedrzeźniam go, wymyślając, w jaki sposób mógłby wypowiedzieć te słowa.

Idąc w stronę komody, kopię spodnie, które rzuciłam wczoraj na podłogę, robiąc to kompletnie nieefektownie, bo tylko zahaczają się o moją stopę, lecąc niecały metr w inną stronę.

— Źle się z tym czuję — prycham, wywracając oczami. 

Wybierając nieszczególnie wyjściowy strój, wychodzę z pokoju, kierując się korytarzem do łazienki, która na szczęście nie jest zajęta. Właściwie odkąd wyprowadził się od nas Adam, nie mamy już problemu z porannymi korkami przed tym pomieszczeniem. 

— Strasznie ci przykro? O nie — wzdycham sarkastycznie, udając ton pełen współczucia.

Zamykam drzwi za sobą, rzucam ubrania na kosz i opieram się dłońmi o blat.

Zanim zdążę zacytować kolejną jego wiadomość, słyszę ciche pukanie do drzwi, na co szybko odpowiadam standardowym dla mnie: „co tam?".

— Czy coś się dzieje? — Łagodny głos Aubrey wydusza się zza drzwi.

—Nie, czemu miałoby? — odpowiadam niezobowiązująco tonem niewskazującym na jakiekolwiek niezgodności z moją odpowiedzią.

— Mamrotałaś groźby po drodze, mijając mój pokój. Tak się po prostu zastanawiam, co się między wami stało.

Jej wypowiedź ma sens, trzeba przyznać.

— Nie masz może szkoły do pójścia? — prycham, odbijając jej słowa w mało odnoszący się do nich sposób.

— Są wakacje i obydwie o tym wiemy. Powinniście porozmawiać, zresztą, to nie aż tak poważne — stwierdza.

— Nawet nie wiesz, co się stało — rzucam przez drzwi, po czym jeszcze dodaję, żeby odeszła, co nie skutkuje.

— Może nie w konkretach, ale mogę porównać twój stan do innych sytuacji — wnioskuje, po czym odchodzi od drzwi, co słychać w postaci rytmicznych, cichnących kroków. 

Czuję się głupio. Jak dużo można się nauczyć od młodszej siostry?


Zakład o miłość 2 ━ [Skończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz