Rozdział 10: ostatnio chyba nie przeszkadzał ci brak ludzi dookoła
Muszę wziąć głęboki oddech, zanim jestem w stanie dobrze zareagować na zachowanie bruneta. Wykrzywiam jednak usta w uśmiechu i zaczynam oddawać pocałunek, który wbrew moim oczekiwaniom jest subtelny i delikatny. Normalnie mogłabym stwierdzić, że jest pełen uczucia, ale zważając na to, że podjął się udawania mojego chłopaka, z bólem muszę wykluczyć tę opcję. Nie sprawia to jednak, że sama przekazuję w swoim geście pasję, wplątując dłoń w jego włosy, przez co jego usta opuszcza cichy pomruk. Moje zachowanie prowokuje go do pogłębienia pocałunku, który traci na swojej subtelności. Jedna dłoń Aidena opuszcza mój policzek i kieruje się na tył mojej szyi, przytrzymując ją trochę za mocno.
— Wy dwoje, znajdźcie sobie pokój — prycha Brady, chichocząc pod nosem z momentem, kiedy przechodzi obok Aidena.
Docierają do mnie jego słowa, które sprawiają, że na moich policzkach pojawia się gorący rumieniec. Robiąc to zupełnie naturalnie, jak i wykorzystując zaistniałą sytuację, schylam głowę i chowam ją w masywnej klatce piersiowej Aidena. Ten kładzie swoją dłoń na moich plecach i zaczyna spokojnie rysować na nich wzroki.
Kocham jego dotyk na swoim ciele. Ciarki, które mnie wtedy przechodzą, nie mogą być pokonane przez nic innego. Jego perfumy sprawiają, że moje zmysły tracą na sile i sama słyszę, jak zaczynają we mnie krzyczeć te irracjonalne myśli, dopingowane całym nim.
— Brady, nie prowokuj mnie i spieprzaj, póki ona tutaj jest i mnie zatrzymuje — ostrzega go Aiden, idealnie wczuwając się w rolę. Jego głos był spokojny, ale równocześnie można było w nim usłyszeć tak znajome, kryte przez niego poirytowanie.
Unoszę spojrzenie, opierając teraz o jego klatkę piersiową moją brodę, posyłając chłopakowi uśmiech. Przez ułamek sekundy mam wrażenie, że jego wzrok, który na mnie opuszcza, mówi więcej, niż chciałby brunet, ale w tym samym momencie odrzucam od siebie te myśli. Nie mogę oszukiwać samej siebie, że między nami jest zupełnie dobrze, a w Aidenie kryje się silne uczucie do mnie. Wierząc w to, cierpiałabym tylko więcej, mimo że już przebolałam wystarczająco dużo ze swojej winy.
— Addison, jest chyba coś, o czymś mi nie powiedziałaś... — słyszę głos Hailey, która w pewien sposób kruszy tę chwilę.
Puszczam Aidena, rozszerzając odległość między nami. Chcę wrócić i schować się w jego uścisku, ale równocześnie muszę pamiętać, że nie mogę oczekiwać za wiele.
Powtarzać sobie to jak modlitwę, Addison. Nie możesz być tak naiwna, to nie może być twoja wymówka, by ranić samą siebie i innych.
— Nie pochwaliłaś się, że masz chłopaka? — mruczy Aiden, robiąc to wystarczająco głośno, żeby usłyszeli to wszyscy nasi rozmówcy.
— Niespodzianka! — mówię, wybuchając radosnym śmiechem, po czym pozwalam blondynce się przytulić.
Moją uwagę przykuwa tylko dźwięk otwieranych drzwi, więc zwracam spojrzenie na kilkoro ludzi, którzy zaczynają przekraczać próg domu letniego rodziny Brady'iego.
— Opowiesz mi wszystko. Musisz mi wszystko opowiedzieć — ćwierka moje przyjaciółka, podnosząc swoje bagaże, po czym zaczyna iść razem z grupą.
Słyszę ciche kaszlnięcie, które opuściło usta Jacksona. Chłopak od razu podejrzliwie przyglądał się całej scenie i jestem pewna, że — zresztą jak wszyscy — nie uwierzył w tę romantyczną scenkę, ale jako jedyny to pokazuje.
— Podziękujesz mi później — nucę przy jego uchu i sama wchodzę do domu, pozwalając Aidenowi wziąć moje własności.
—
— Hailey, nie musisz pukać do własnego pokoju — mruczę, gdy do moich uszu dociera cichy dźwięk zderzenia pięści z drzwiami. Chichoczę cicho, myśląc o dziewczynie, która mimo swojej pokazowej pewności siebie tak naprawdę jest często dość strachliwa i niepewna.
— Zapamiętam na przyszłość — dociera do mnie głos, który z pewnością nie przypomina głosu mojej przyjaciółki.
I mimo że wolałabym, żeby nie przypominał mi on niczyjego głosu, zbyt dobrze wiem, do kogo on należy.
Odwracam się, stając idealnie twarzą w twarz z Drake'em, który zdążył przybliżyć się na niebezpieczną odległość do mojej osoby. Na jego twarzy tworzył się uśmiech, który ku mojemu niezadowoleniu nie krzyczał niczym złym czy sztucznym.
Zupełnie jakby jego zamiary były dobre.
— Drake — mówię tylko sucho, nie wyrażając szczególnych emocji. Krzyżuję ręce na piersi, tym samym delikatnie go odpychając.
— Podoba ci się tu? To miejsce jest niesamowite... — Chłopak zaczyna rozwodzić się nad piękną scenerią, ale szybko ucinam mu tę nieudaną grę wstępną.
— Czego chcesz? — przerywam mu, chcąc przejść do sedna.
— Nic konkretnego, chciałem porozmawiać — odpowiada niewinnie, omijając mnie. Przysiada na łóżku, na którym ja i Hailey mamy spać przez ten wyjazd.
Chwyta w dłoń kawałek narzuty i zaczyna się nią bawić. Jego spojrzenie jednak prawie mnie nie opuszcza, sprawiając, że rośnie we mnie uczucie dyskomfortu.
— To po co tu przyszedłeś? — drążę, nie mając pojęcia, w jaki sposób się zachować.
Może nie mam wielkiego powodu, żeby emanować oschłością wobec chłopaka, ale równocześnie nie mogę sobie pozwolić na szczególną sympatię. Już raz wpakowałam się w kłopoty, tylko przebywając z nim w pomieszczeniu przez siedem minut, nie chcę ryzykować, że podczas całych wakacji zrobię coś jeszcze bardziej nierozważnego.
— Nie możemy porozmawiać? — rzuca, delikatnie się uśmiechając.
To chyba najbardziej nieodpowiedni moment na takie spostrzeżenia, ale zauważam, że chłopak jest najzwyczajniej w świecie przystojny. Jego nieznaczny uśmiech sprawia, że zaczyna otaczać go aura spokoju i niewinności, która w pewien sposób mnie irytuje. W jego ciemnych oczach jest łatwo zauważyć ciekawy błysk.
Addison, przestań z łaski swojej utrudniać swoje życie i nie zastanawiaj się, czy Drake jest przystojny.
— Może na ognisku, kiedy będzie więcej ludzi dookoła — oznajmiam, posyłając mu sztuczny uśmiech.
— Ostatnio chyba nie przeszkadzał ci brak ludzi dookoła — śmieje się, posyłając mi dwuznaczny uśmiech. — Żartuję, do zobaczenia na ognisku — mruczy, chuchając ciepłym oddechem na moją skórę.
Zostaję sama razem z ciarkami, które niestety pojawiają się na mojej skórze.
—
CZYTASZ
Zakład o miłość 2 ━ [Skończone]
Genç Kurgu- Nie zapomnisz o mnie - syczy wprost do mojego ucha, a jego ciepły oddech, który odbija się od mojego policzka, sprawia, że na mojej skórze pojawiają się dreszcze. Czuję na swojej twarzy jego przenikliwe spojrzenie, które jeszcze nigdy nie konstern...