Rozdział 6: Addison Preston, ja obwiniam cię za całe zło świata
Czarne charaktery mogą trzymać się razem...
x = ,,Jestem tylko czarnym charakterem w tej bajce, Addison''
x = Logan
y = ,,I teraz ty też jesteś czarnym charakterem''
y = ja
x + y = ,,Czarne charaktery mogą trzymać się razem...''
,,Jestem tylko czarnym charakterem w tej bajce, Addison'' + ,,I teraz ty też jesteś czarnym charakterem'' = ,,Czarne charaktery mogą trzymać się razem...''
Logan i ja mamy trzymać się razem...
Och, nie, w mojej bajce nie byłoby tak popieprzonej matematyki.
— Chyba cię pojebało — odpieram niemal w momencie, kiedy chłopak zamyka swoje usta.
Czuję się wręcz nieswojo po wypowiedzeniu tych słów. Gdyby ktoś napisał je na kartce i kazał dopasować do osoby, która je wypowiedziała, każdy wskazałby mnie na samym końcu.
Chyba takie samo wrażenie odnosi Grayson, na którego twarzy pojawia się nieznaczny uśmieszek, którym próbuje zamaskować niezadowolone spojrzenie. Jego usta opuszcza nienaturalny śmiech, za którym postanawia dodatkowo skomentować moje słowa:
— Skąd ta nagła agresja i jeszcze te bluźnier—
— Och, zamknij się w końcu — prycham, machając dłonią, żeby podkreślić, że naprawdę nie mam chęci na słuchanie jego bełkotu.
Prawda jest taka, że Logan Grayson jest naprawdę koszmarnym człowiekiem i ogromną mendą, więc jak na takiego typa przystało, nawet swoje pozytywne cechy potrafi przekręcić tak, żeby to on zyskał jak najwięcej. Był przekonujący, jest przekonujący i przekonujący będzie. Nabrałam się na to wystarczająco dużo razy i teraz chcę odeprzeć jego siły perswazji, póki jeszcze jestem w stanie zrobić to z własnej woli, a nie dlatego że jest to jedyna rzecz, która mi pozostała. Nie mam zamiaru znowu znaleźć się w sytuacji bez wyjścia, kiedy wypłakuję oczy przez jego słodkie kłamstwa, którymi by mnie tuczył.
— Masz zamiar siedzieć w samotności w tym pomieszczeniu? — prycha, zaczynając bronić swoją kruchą, męską dumę kpiną.
— Jestem sama, a nie samotna — zaznaczam, wykrzywiając usta w nieznacznym uśmiechu.
Naprawdę nie mam zamiaru wplątywać się teraz w niekończącą się dyskusję o tym, że jednak może mi pomóc. Jestem pewna, że z chęcią wykorzystałby fakt, że naprawdę nikogo nie mam wokół siebie.
— Powiedz to ludziom, którzy cię ignorują — nie daje za wygraną, próbując wywołać we mnie same negatywne emocje.
— Gdybym im to powiedziała, nie ignorowaliby mnie już, więc przegrywasz, Grayson — odpieram, do granic możliwości udając niewzruszoną.
Wolę chyba udawać, że jestem szczęśliwa wtedy, kiedy mam ochotę wypłakać sobie oczy i patrzeć się bezczynnie w ścianę, niż zachowywać się tak jakby nic nie robiło mi różnicy, bo w pierwszym przypadku przynajmniej mogę wyrażać jakiekolwiek emocje, co jest prostsze niż niewyrażanie żadnych.
— No tak, zapomniałem, że mam przegrać — mruczy, przewracając oczami.
— Zapomniałeś powiedzieć, że sprawiłeś, że masz przegrać — poprawiam jego słowa. Mam ochotę kpiąco prychnąć, słysząc je, ale i tak nie planuję posiedzieć tu długo, więc po prostu omijam to zachowanie, by nie wzbudzić zbędnego konfliktu.
— Obwiniaj mnie o całe zło świata, pewnie — wymamrotał, gubiąc się już w swojej roli.
Jak można próbować zrobić ze mnie przyjaciółkę, kiedy nie przytakuję jego każdemu słowu? Jest mi wyjątkowo nieprzykro, że jego plan nie wypala.
— Nie obwiniam cię o całe zło świata — zaczynam powoli, niekoniecznie angażując się w moje słowa. — Założyłeś się o to, że mnie w sobie rozkochasz i złamałeś mi przez to serce. Później mówiłeś, że coś do mnie czujesz i po raz kolejny złamałeś mi serce. I tyle, nie jesteś dla mnie na tyle istotny, żebym mogła obwiniać cię o więcej — kończę, posyłając mu tryumfalny uśmiech.
Moje słowa odbijają się echem od ścian pomieszczenia, w końcu zanikając gdzieś, najpewniej gubiąc się w ciężkiej ciszy, która zaczyna nad nami wisieć jak topór kata. Przenosząc ciężar ciała na ręce, mam zamiar się podnieść i to właśnie robię, otrzepując moje ubrania.
Mam zamiar bez słowa zejść po drabinie, na dobre kończąc tę dziwną rozmowę, ale nie dane jest mi tego zrobić, ponieważ milczenie między nami przerywa jego głos.
— Addison Preston, ja obwiniam cię o całe zło świata — mówi tylko, nie odwracając się nawet w moją stronę.
I dopiero analizując te słowa w autobusie, którym wracam do domu, uświadamiam sobie, co chciał mi powiedzieć. Oczywiście pomijam fakt, że to zwykła bzdura, ale mimo wszystko w jakiś sposób to do mnie dociera.
x = ,,Nie jesteś dla mnie na tyle istotny, żebym mogła obwiniać cię o więcej''
y = ,,Addison Preston, ja obwiniam cię o całe zło świata''
x + y = Addison Preston, jesteś dla mnie na tyle istotna, że obwiniam cię o całe zło świata.
Kiedy składam to w całość, jestem już pewna.
W mojej bajce nie ma tak popieprzonej matematyki...
—
![](https://img.wattpad.com/cover/129375503-288-k399009.jpg)
CZYTASZ
Zakład o miłość 2 ━ [Skończone]
Roman pour Adolescents- Nie zapomnisz o mnie - syczy wprost do mojego ucha, a jego ciepły oddech, który odbija się od mojego policzka, sprawia, że na mojej skórze pojawiają się dreszcze. Czuję na swojej twarzy jego przenikliwe spojrzenie, które jeszcze nigdy nie konstern...