11 | pokaż mu, że jesteś moja

4.4K 293 132
                                    


O/A: Niektórzy nazywają to, co kryje się w odmętach tego rozdziału, delikatnym smutem. Ja osobiście tego nie zaliczam do powyższej kategorii, ale dla wszystkich wyjątkowo wrażliwych zamieszczam ostrzeżenie.


Rozdział 11: pokaż mu, że jesteś moja


— Zamknij się w końcu — słyszę czyjeś narzekanie, kiedy Brady zaczyna kolejną piosenkę ogniskową.

Jako jedyna siedzę obok nie, kołysząc się delikatnie w rytmie granej przez niego melodii, a nawet czasami pomagam mu śpiewać, kiedy wydaje mi się, że już załapałam główną ścieżkę. Na jego twarzy pojawia się szeroki uśmiech za każdym razem, kiedy nasze przeciętne głosy się harmonizują, co zdarza się dosyć rzadko, bo żadne z nas nie ma wystarczająco dobrego słuchu muzycznego, by robić to płynnie.

Nie miałam okazji rozmawiać z nim dłużej niż przez kilka minut i to do tego poruszyliśmy bezsensowny temat mięsa i pianek, które będziemy mogli upiec na ognisku. Mimo to konwersacja była płynna i mało niezręczna, co pozwoliło mi odetchnąć z ulgą — kolejna osoba, z którą będę mogła w razie potrzeby zamienić słowo lub dwa.

— Nigdy! — odśpiewuje Brady, kierując swoje słowa w stronę osoby, która nie przepada za piosenkami ogniskowymi, którym akompaniuje gitara.

Zaczyna wykrzykiwać słowa piosenki, sprawiając, że przestaję ją śpiewać na rzecz dławienia się własnym śmiechem. Z zamkniętymi oczami zaczynam klaskać w dłonie, nie umiejąc inaczej wyrazić rozbawienia, które mnie rozpiera. Lewą ręką klepię po kolanie osobę, która usiadła obok mnie, też wyładowując w ten sposób euforię.

— Myślałem, że brzydzisz się w ogóle na mnie spojrzeć — słyszę uwagę, która opuszcza usta osoby obok.

Nie muszę otwierać oczu, żeby wiedzieć, kto się do mnie odezwał. Wzdycham głośno, po czym obdarzam Drake'a zażenowanym spojrzeniem. Uśmiech, który rozjaśnia jego twarz, nie zostaje jednak tknięty, zepsuty przez moją minę.

— Naprawdę chcesz rozmawiać? — pytam się niechętnie, odwracając się bardziej w jego stronę.

— Tak. Porozmawiajmy o niczym, chyba tak powinna zacząć się nasza znajomość — stwierdza.

Kiwam tylko głową, przetwarzając jego słowa. Po raz kolejny wychodzi z nich, jakoby chłopak faktycznie nie miał złych zamiarów. Muszę być po prostu przewrażliwiona, jeśli widzę w nim same potencjalne problemy.

I zaczynamy rozmawiać. Zupełnie jak chciał Drake, nasza konwersacja nie krąży wokół niczego konkretnego. Nawet nie wiem, kiedy zatracam się w wymianie zdań tak bardzo, że zaczyna mijać coraz więcej czasu.

— Ja padam z nóg. Podróż i ognisko to wystarczająco dużo — ogłasza głośno Charlie, jako pierwsza wstając od — już zgaszonego — ogniska.

Przeciąga się, prostując ciało po długim siedzeniu, po czym przenosi swoje spojrzenie na dziewczynę, z którą najwyraźniej dzieli pokój. Ta też wstaje i żegna się z resztą grupy. Obydwie idą kilka kroków w stronę tarasu, gdzie później znikają w domu.

— Też się poddaje, tyle mi wystarczy — oznajmia Brady.

Powoli sięga po gitarę, którą położył obok siebie, i też wstaje, człapiąc ociężale w tą samą stronę, w którą poszły dziewczyny. W jego ślady idzie praktycznie każdy, ja też się podnoszę i zaczynam podążać w stronę domu.

Zatrzymuję się jednak przy balustradzie, chcąc ostatni raz spojrzeć na ten piękny widok, zanim schowam się w budynku i obojętnie od tego, jak tandetnie to brzmi, to właśnie robię. Nie stoję tak długo, chcę już wejść do domu, kiedy czuję za sobą obecność innej osoby. Perfumy, które od razu wyczuwam, sprawiają, że i bez odwrócenia wiem, kto prawie styka się klatką piersiową z moimi plecami.

Zakład o miłość 2 ━ [Skończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz