15

494 21 0
                                    

Tydzień później:
W domu musiałam dużo leżeć i nie wstawać. To mnie tak męczyło chciałam już wstać i jeździć na desce. Leo przychodził codziennie i pocieszał, że wszystko będzie dobrze. Teraz był już Sylwester mogłam już normalnie chodzić, ale się nie przemęczać. Od rana Ernest chciał żebym szła z nim do galerii.

-Maja całe życie nie możesz się chować.
-Ja się nie chowam tylko nie chce się spotykać z ludźmi pokroju Amandy.-odrzekłam.
-Yhym... wszystko rozumiem, a teraz idź się ubrać! -krzyknął
-No dobrze mamusiu.-zachichotałam.
-Nie pozwalaj sobie na za dużo.- powiedział.

Po 10 minutach byłam gotowa.

-Babciu możemy jechać. -powiedział Ernest (zawsze mówił do mojej babci tak bo ona mu kazała, może dlatego, że przychodził do nas codziennie i to było denerwujące proszę Pani i wogóle)
-Już idę chwila. Idźcie do samochodu.-ruszyliśmy w stronę drzwi i usiadłam z Ernim na tylnych siedzeniach.
-Kochani to gdzie jedziemy?-zapytała babcia.
-Do galerii!-krzyk Ernest rozbrzmiał po aucie.

Gdy dotarliśmy na miejsce babcia wysadzila nas pod drzwiami i pojechała.

-Po co my wogóle tu przyjechaliśmy?-zapytałam.
-A jak Ty chcesz spędzić Sylwestra bez odpowiedziego stroju.-zasmial się.
-A tak na serio?-dopytalam.
-Chciałem, żebyś w końcu wyluzowała się. Rozmawiałem z twoim lerzarzem i pozwolił ci iść ze mną na łyżwy. Tu przy galeri jest lodowisko i idziesz ze mną.-powiedział ciągnąć mnie za rękę.
-Ale wiesz, że wolałbym pojeździć na desce?-powiedziałam pytająco.
-Tak wiem, ale zrób mi tę przyjemność i zatańcz ze mną na tej śliskiej tafli lodu.
-Ale poeta. No dobra idziemy.

Po chwili ubralam łyżwy i byłam na lodzie. Świetnie mi szło. Zrobiłam sobie kilka zdjęć z Ernim. Zaczęłam jechać tyłem i wpadłam na jakiegoś chłopaka. Miał czarne włosy, niebieskie oczy i jakieś dwa metry wzrostu.

-Świetnie jeździsz.-powiedział nieznajomy.
-No wiem idealna jazda.-zachichotałam.
-A tak ogółem jestem Lionel, ale mów mi Lio. - powiedział podając mi rękę.
-Mam na imię Maja.- uśmiechnęłam się kiedy podjechał do nas Ernest.
-Nic ci nie jest Misia.-rzekł przyjaciel zdrobniale
-Nie nic mi nie jest. A tak wogóle to jest Lio, Lio to jest Ernest.-podali sobie ręce.
-To twój chłopak?-zapytał chłopak.
-Nie to mój najlepszy przyjaciel.-uśmiechnęłam się.
- Może chcesz pojeździć z nami.-powiedział Erni.
-No pewnie.-odrzekł chłopak.

Lio wziął mnie za rękę i wykonaliśmy jakąś prostą figurę, a potem pouczyl nas kilku fajnych trików. Okazało się, że jest on zawodowym lyżwiarzem. Szczerze mówiąc wydawał sie na spoko człowieka, zauważyłam, że uwielbia opowiadać dowcipy. Po 20 minutach skończyła się tercja i musieliśmy zejść z lodu. Usiedliśmy na ławce i wypiliśmy gorąca czekoladę.

-Maja może poszłabyś ze mną na kolację?-zapytał nieśmiało Lio.
-Na randkę chciałbyś ze mną iść?-zapytałam.
-Tak.
-Wiesz co jak zapytasz mojego chłopaka, a nie wydaje mi się żeby był zadowolony.-powiedziałam trochę chamsko.
-Przepraszam nie chciałem żeby tak wyszło. Miałem wrażenie, że jesteś sama. Przepraszam.-tłumaczył sie Lio.
-Maja wybacz ale musimy już iść bo Leo pisze, że musisz z nim pogadać.
-Ok. Dziękuję za dzisiejszy dzień było miło Cię poznać.-przutulilam się do chłopaka i poszłam sie przebrać w normalne buty.

Wyszliśmy szybko i pojechaliśmy taxi do domu. Czekali tam na nas Leo i Charli.

-Charli może zostawimy ich samych.-zaproponował Ernest i poszli na górę.
-O czym chciales pogadać? -zapytałam.
-Czy Ty mnie kochasz?-zapytał z zawahaniem.
-Tak i to bardzo kochanie.-bez wahania odrzekłam.
-To co to ma znaczyć?-pokazał mi post jakieś internetowej plotkary ze zdjęciem na którym jeżdże z Lio.
-To jestem ja i Lio dziś na łyżwach.- rzekłam bez żadnych oporów.
-Byłaś sobie na łyżwach i tak bez niczego sobie tak mówisz!-krzyknął.
-Dlaczego krzyczysz? Przecież to tylko wypad na łyżwy. -skrzywiłam minę.
-Tylko wypad na łyżwy, tak się teraz nazywają randki.- powiedział.
-Byłam tam z Ernestem!-odkrzyczałam-Spotkaliśmy go na lodowisku. Zaprosił mnie na kawę, a ja odmowilam. Bo tylko Ciebie kocham głupku. Pomimo tych twoich scen zazdrości. One są takie słodkie.
-Dobra wierzę Ci ale proszę nie rób takich rzeczy to znaczy nie przytulaj obcych facetów.-uśmiechnął się i mnie pocałował.
-Koniec tych czułości dziś jest impreza u Eve i zaprosiła nas.-powiedział Charli.
-Ja zostaję w domu. -powiedziałam.
-Ja również.-odparł Ernest.-Babcia ma przygotować mój ulubiony tort czekoladowy i nie mogę tego przegapić.
-No to ja też zostaje na tort. Uwielbiam czekoladę-powiedział Leo.
-Napiszę do Tilly i Anji żeby przyszły to zrobimy mała imprezę.-powiedziałam.-A Ty Charli wolisz być z nami czy z tymi ludźmi?
-Pewnie, że z wami i dlatego teraz jadę po jakieś jedzenie i za jakiś czas wrócę.
-No to jadę z tobą bo ja nie wytrzymam z nimi.-powiedział Ernest i poszli razem do auta.

-Leo może zrobimy pierniczki, skoro w święta byłam w szpitalu to teraz możemy trochę wrócić do tych przygotowań.
-Księżniczko to idealny pomysł. Chodź do kuchni. Znam jeden przepis będą przepyszne.-zasmial się i poszliśmy do kuchni.

Przygotowałam składniki i zaczęliśmy je mieszać. Chłopak posypał mnie mąką, a ja mu oddałam po 2 minutach cala kuchnia była biała a nas nie było widać na jej tle. Zaczęłam się śmiać Leondre dołączył do mnie, ale szybko przestaliśmy się śmiać bo mój tata wszedł do kuchni i krzyknął.

-Co tu ulicha się dzieje!?
-Tato ja to podprzatam przepraszam to moja wina.
-Mam taką nadzieję.- tata podszedł pod blat i wziął kilogram mąki- ale dlaczego mnie nie zaprosiliscie di zabawy-zasmial się i rozsypał więcej mąki na nas.
-To teraz to mamy dużo sprzątania.--powiedziałam.
-Wiesz co teraz sobie przypomniałem, że odkurzacz jest zespsuty.-tata powiedział cofahac się w stronę schodów i znikając w głębi domu.
-No to super idę po miotłę i wiaderka.-powiedziałam dosyć zdenerwowana.

New Life \L.D./ ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz