7. Tylko nie to.

638 25 48
                                    

~~

Odpuściłam sobie szkołę.

Mam chłopaka. Zgadnijcie kto to?

Mike.

~~

Poszłam do lasu. 

Nagle usłyszałam jakiś szelest,a jak to ja jestem zbyt leniwa, żeby ćwiczyć więc się nieobronię.

Podeszłam do krzaków, gdzie się coś ruszało.

Zamarłam. 

Znalazłam Smile' a (nwm, czy dobrze napisałam, PS. Smile to pies Jeffa), który utknął w puapce na niedźwiedzie (?)

Pomogłam się mu wydostać, polizał mnie i poszedł gdzieś w głąb lasu.

Cisza, spokój. Nie no zajebiście.

Nagle naszła mnie ochota na cięcie się. Nie wiadomo skąd, a żyletki zostawiłam w domu.

~~

Byłam już przy moim starym domu.

Otworzyłam drzwi. Znowu zamarłam.

Pełno robactwa, krwi itp. Z kąd to się tu wzięło? (?)

Weszłam na górę do mojego starego pokoju.

Podeszłam do ramek ze zdjęciami.

Wszyscy byli przekreśleni krwią poza mną. 

Na jednym zdjęciu byłam otoczona w serduszko z krwi, a na komodzie było wyryte "Go to sleep Susan. ~ Jeff"

Gdy się tak przyglądałam tym zdjęciom podeszłam do szafy. 

Przypomniały mi się słowa Jeffa "Jeszcze cię nie zabiję, pobawię się tobą"

Na to wspomnienie przeszedł mnie dreszcz.

Nagle usłyszałam, chyba zbicie okna. Wzięłam żyletki i wyskoczyłam przez otwarte okno. 

Nie wiem czemu było otwarte. Mało mnie to obchodzi, ale ciekawi mnie to, czy Jeff się we mnie zakochał.

Dziwneee... Na to wskazuje.

~~

Weszłam do Rezydencji, dziwne wszyscy byli smutni.

- Czeee... Coś się stało? - zapytałam

- Yy.... Nie, nie - powiedział Tata.

- Mhm. Widzieliście Mike' a? - muszę go znaleźć (projekt na historię)

- Ymmm... - wszyscy popatrzeli na siebie porozumiewawczo.

- CZY COŚ SIĘ DZIEJE?! - krzyknęłam na całą Rezydencję.

Podeszła do mnie Sally.

- Mike jest już u Zalgo. Niestety. Miał wypadek motocyklowy. Jakiś pan był pijany i w niego wjechał.

Maszyna go przygniotła i umarł. - Nie mogłam uwierzyć.

~~

Wyszłam. Płakałam. Teraz miałam powód, by się pociąć.

Poszłam do lasu. Na mostek. 

Wyciągnęłam żyletkę.

Jedna kreska.

Druga kreska.

Trzecia....

...Dziesiąta.

Zrobiło mi się słabo, gdy usłyszałam krzyki, było już za późno.

- Susan! Nie rób mi tego! SŁYSZYSZ?! Susan. Ja cię kocham! - To był Jeff.

Poznałam po charakterystycznych perfumach. 

Zasłabłam, ale nadal czułam co się dzieje.

Nagle poczułam coś na ustach.

Jeff mnie pocałował. 

Chciałam oddać pocałunek, ale nie mogłam.

Straciłam świadomość.

~~

Obudziłam się w gabinecie Papy.

Wszystko mnie bolało, a najbardziej nadgarstki.

Popatrzałam na nie.

Były opatrzone, ale i tak było widać pojedyncze, krwawe kreski na bandażu.

Leżałam tak chyba już pół godziny.

Ktoś wszedł do sali. Udawałam, że śpię.

- Susan. Nie możesz mi tego zrobić. Kocham cię. Nie rozumiesz?! - powiedział ze smutkiem. - Znajdę tego drania, który zabił go,  chociaż i tak go nie lubiałem, pomogę ci. Dla ciebie wszystko. Dziękuję.

- Za co mi dziękujesz? - zapytałam ostatnimi siłami.

- Za wszystko. Za uratowanie Smil' a, za to,że jesteś i za to, że ze mną wytrzymałaś. - powiedział i wyszedł.

Siedziałam jak wryta. Czy on wyznał mi miłość? Nie to niemożliwe.

Nagle znowu zrobiło mi się słabo.

Jedyne co pamiętam to czarny obraz i ledwo słyszalne dźwięki.

Chyba odeszłam.

~~

WAŻNE.

Dużymi krokami zbliżamy się do końca opowieści.

JAK MI SIĘ BĘDZIE CHCIAŁO ZROBIĘ DRUGĄ CZĘŚĆ.

Dziękuję, że ktoś to wogóle czyta.

Niestety dziś krótki rozdział, bo słabo się czuję...

Mam już pomysł na nową książkę opartą na prawdziwych zdarzeniach z mojego życia.

Pozdrawiam ☺💗





The Story CreppypastaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz