27. Odsuń się.

288 16 12
                                    

~~

-Co stało się z tą grzeczną, zawsze uśmiechniętą, mądrą dziewczynką? - i...

~~

I mnie pocałował.

- Odsuń się! - odepchnęłam go.

Chciałam czuć jego wargi na moich ustach, ale to ten przez którego straciłam przyjaciół. 

- Ta dziewczynka, o której mówiłeś umarła razem z moją duszą przez ciebie. Susan już nie ma. Jest  tylko Black Rose - zamieniłam się w postać demona. Przepraszam potwora, bo byłam wszystkim jednocześnie. Demon, wampir, wilkołak, Banshee i wiele innych.

- S-susan? - przestraszył się - Ja nie chce walczyć. Uspokój się. Ja przepraszam. - nie panowałam nad sobą.

- Już zapóźno na przepraszam - zaczęłam się do niego przybliżać.

- Susan! 

- Susan już nie ma. - Zachowywałam się jak opętana.

Teleportowałam się z miejsca na miejsce.

To pewnie wyglądało strasznie.

- Susan! - ktoś krzyknął. To nie był Philip. - Susan. Uspokój się. - znałam ten głos tylko nie pamiętam do kogo należy. - Susan. Prosze. - ten ktoś błagał.

Czułam, że podchodzi do mnie od tyłu.

- Odsuń się. - nie spojrzałam za siebie. Bałam się.

- Susan? - dotknęła mojego ramienia. Wywnioskowałam po głosie, że to kobieta.

Obejrzałam się za siebie.

- Mama? - popatrzałam na nią niedowierzając. 

Przytuliłam ją i zaczęłam płakać.

- Ćśśśś... Już dobrze córeczko. - Głaskała mnie po głowie.

Robiła tak, gdy byłam mała .

Zawsze uspokajało mnie to.

- Przepraszam. - szepnęłam.

-Nie musisz. - uśmiechnęła się do mnie. - Kocham cię. Pa.... - i zniknęła.

Oglądałam się wokoło, czy nie ma jej gdzieś, czy się nie schowała, czy nie robi mi żartu, ale niestety nie było jej.

- "Od kąd pamiętam zawsze stała na toaletce obok lustra" - zaczęłam śpiewać.

- "W białych baletkach wychylona. W powietrzu uniesiona nóżka" - Philip też zaczął śpiewać.

- Z kąd to znasz? - zapytałam smutno.

- Eh... Mama mi to śpiewała zanim trafiłem do bidula. - zamyślił się.

- Mi mama też to śpiewała, ale umarła. Nie śpiewa mi już tego. Niestety.

Philip uśmiechnął się do mnie smutno.

- Dlaczego kurwa musimy ze sobą walczyć?! - widać że Philip się wkurzył.

- Przeznaczenie? - popatrzał na mnie jak na jakąś debilke.

- Nie ma - uderzył ręką w ścianę. - Kurwa. Susan kocham cie. Zrozum to. - podszedł do mnie.

Szybko się odsunęłam.

- Toby - szepnęłam.

- Nie to nie. Chciałem po dobroci. - i mnie uderzył, a potem swoją mocą podpalił.

- To była piękna The Story Creepypasta. - to było moje ostatnie zdanie.

~~
UWAGA!
KONIEC KSIĄŻKI!

























ŻARTOWAŁAM XD
~~



The Story CreppypastaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz