" Nocny wypad"

50.8K 2K 980
                                    

Czekam cierpliwe, aż mój ojciec zaśnie, chociaż cierpliwość nie jest moim sojusznikiem. Mam idiotyczny zakaz wychodzenia z domu po godzinie dwudziestej drugiej, a mam już ukończone osiemnaście lat. Mój ojciec to zwyrol! Jak można tak karać własnego syna! Nie rozumiem. Słyszę głośne chrapanie z sypialni rodziców, co od razu poprawia mi humor. W końcu! Wstaję z łóżka i otwieram okno na oścież. Czas na imprezkę, a beze mnie imprezy są do dupy. Przechodzę na drzewo i schodzę na trawę. Mam już w tym niezłą wprawę. Co noc wymykam się z tego przeklętego domu. Dziwne, że rodzice jeszcze tego nie zauważyli. W sumie zajebiście! Przebiegam przez starannie wypielęgnowany ogródek sąsiadki. Jutro znów będzie narzekać mojej matce, że ktoś stale niszczy jej ciężką pracę. Bla bla bla. Z uczuciem satysfakcji przeganiam rudo-czarnego kota, który wiecznie spogląda na mnie z mordem w oczach. Co ja poradzę, że nawet zwierzęta zazdroszczą mi urody? Całą drogę na działkę Pana Morrisa, biegnę. Pan Morris to równy koleś, który pozwala nam korzystać ze swojej działki w zamian za pieniądze na alkohol. Dla nas to żaden problem, a miejsce do spotkań jest idealne.

- Willy! Nareszcie! - mówi Samanta, która jest moją wierną przyjaciółką, a jej facet to ostatnia oferma. Ale i tak lubię łachudrę.

- Tylko nie WILLY! - wywracam oczami. - Mam nadzieję, że skołowaliście jakieś procenty! - zwracam się do reszty grupy.

- Stary! My bez alkoholu się nie ruszamy - śmieje się Joel i wskazuje na stolik pełen różnych trunków.

- Geniusze - kwituję. Biorę do ręki butelkę piwa i siadam na jedynym z wolnych krzeseł.

- Chcesz? - pyta Milo i podaje mi paczkę papierosów.

- Nie - odpowiadam tak samo, jak zawsze. Wszystko tylko nie to trujące gówno. - Jakie plany na sylwestra? To za dwa tygodnie.

- Myśleliśmy, żeby iść na imprezkę do Dark Hell - odpowiada Samanta.

- Spoko loko - stwierdzam i biorę łyk piwa.

- Słyszeliście, że Ryan dał się zakuć w kajdany małżeńskie? - prycha Milo. - Co za frajer!

- Jego panna jest w ciąży - dopowiada Joel. - Rodzice mu kazali wziąć ślub.

- Serio? - nabijam się. - Kto normalny ma dzieciaka w wieku osiemnastu lat? Przecież to jakieś posrane!

- Sam jesteś posrany, Willy - oburza się Samanta. - Ryan cieszy się, że będzie miał dziecko.

- Ta, a mój fiut nigdy nie zamoczył - odpowiadam sarkastycznie i biorę łyk piwa. - Ryana nie znasz?

- Jest odpowiedzialny - broni go.

- Chyba od dupy strony! Małżeństwo i dziecko w tym wieku? To duża przesada.

- Will ma rację - wtrąca Milo - Jesteśmy jeszcze młodzi! Teraz czas na zabawę, a nie na pieluchy!

- Stawiam dwadzieścia dolców, że Ryan nie podoła - mówię z pewnością. Znam typa od lat i wiem, że monogamia nie jest jego najmocniejszą stroną. - Czekaj! Komu on zrobił bachora?

- Swojej sąsiadce - marszczę brwi.

- Musiał być najebany w trzy dupy - odpowiadam po namyśle.

- Tak, to do niego podobne - stwierdza Joel. - Katie nawet nie jest w jego typie.

- Jesteście pojebani - wtrąca Samanta. - Willy, uwielbiam cię, ale dzisiaj przesadziłeś!

- Super - biorę kolejny łyk piwa. - Gdzie twój książę na białym ośle?

- Nie obrażaj Lewisa!

- Kocham cię - posyłam jej buziaka. Znam Sam od dziecka i wiem, że zawsze mogę na niej polegać. Większość ludzi myśli, że ze sobą sypiamy, ale są w błędzie. Nigdy mnie na tyle nie pociągała, żebym zechciał być kimś więcej niż przyjacielem.

- SIEMA! - pojawia się Ryan. - Przepraszam za spóźnienie.

- Rozumiemy - odpowiadam - Kobiety w ciąży są ponoć bardzo humorzaste.

- A w ryj chcesz? - pyta wrednie i zabiera ze stołu piwo. Unoszę ręce w geście poddania, ale uśmiech nie znika mi z twarzy.

- Ziomek! - mówię. - Zluzuj gacie, bo ci coś jeszcze zmaleje!

- A bo wszystko mnie wkurwia - odpowiada - Dałem się wrobić w dzieciaka i ślub. Ja? No proszę!

- Nawet najlepszym się zdarza - mówi Joel z kpiną. - Nie przejmuj się. Za osiemnaście lat dziecko będzie dorosłe, pójdzie na studia i tyle.

- Też mi pocieszenie - stwierdzam. - Mam lepsze. Naucz się być monogamistą, a może nie będzie tak źle!

- Teraz to ci przywalę! - rzuca się na mnie. Spadam z krzesła i odpycham od siebie tego bydlaka.

- Ryan! Całkiem cię pokurwiło? Moje biedne piwo!

- Przestań wygłaszać swoje pieprzone mądrości - warczy. - Wpadłem w niezłe gówno.

- Albo wybrałeś złą dziurkę - prycham. - Spoko, zdarza się!

- Ty się normalnie prosisz o siniaka! - warczy.

- Willy, daj sobie już spokój.

- Matka Terasa się odezwała. - siadam na krześle i biorę do ręki nowe piwo.

- A żeby ciebie coś podobnego spotkało - mówi nagle Ryan i spogląda na mnie z wrogością. Co ja takiego strasznego powiedziałem? Jeju, księżniczka nie zna się na żartach. Zupełnie jak mój ojciec. Może nas podmienili w szpitalu, bo ja na pewno nie pasuję do swojej rodziny.

- Willy, pilnuj się - nabija się Joel.

- Ja i dziecko? Związek? Chyba nie jesteś poważny. Żadna panna nie zawróci mi w głowie na tyle, żebym chciał zakładać rodzinę.

------
Hej misie ❤️
Rozdziały miały pojawiać się dopiero po zakończeniu drania, ale zanim dojdzie do epilogu, skończy Wam się cierpliwość. Nie mam problemu z pisaniem trzech historii na raz 😘😘
Jedynie musicie mi wybaczyć, jeśli rozdział się nie pojawi ❤️ ❤️
Buziole ❤️

Uroczy łobuz Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz