" Propozycja"

22.5K 1.7K 227
                                    

Niesprawdzony ❤️

- Bo jestem pieprzonym właścicielem, ciemnoto!

- CO? - cała trójka mówi w tym samym czasie. Czy ja niewyraźnie mówię, czy jak? Wyglądają jakby ktoś im powiedział, że ziemia jest okrągła.

- To - prycham i kręcę z niedowierzaniem głową. - Więc idziemy na tor.

- Kłamiesz - stwierdza Ryan.

- Wkręcasz nas - dopowiada Milo.

- Możecie tutaj zostać - stwierdzam. - Wasza decyzja. Z resztą po co miałbym kłamać? - wymieniają ze sobą porozumiewawcze spojrzenia, a potem ruszają się z miejsca.

- No dobra - mówi Joel. - Niech ci będzie - ta niepewność sprawia, że wybucham śmiechem. Ich miny są normalnie komiczne.

- Debile - śmieję się. - Po prostu chodźcie i nie kalkulujcie moich słów. - idziemy w stronę toru, a mój humor się polepszył po spotkaniu z Sam i jej dwiema przyjaciółkami. Otwieram główną bramę, a potem wyłączam alarm.

- Kurwa - kwituje Ryan. - On nie żartował.

- No wow - stwierdzam ze śmiechem. Siadamy na pustych trybunach.

- Wiesz - zaczyna Joel. - Wiecznie robisz sobie jaja, więc ciężko jest tobie już wierzyć.

- Jeny, dzięki - wzdycham. - Powiedz coś takiego Nadii, a stracisz wszystkie kończyny. - grożę z rozbawieniem. Dobrze wiem, że nigdy by mnie nie oczernili w oczach Nadii. Mogę być o to spokojny.

- Nadal będziesz się ścigał? - pyta Milo. Kręcę przecząco głową. - Dlaczego?

- Po pierwsze jestem tutaj szefem i muszę wszystkiego pilnować, a po drugie nie mam już na to ochoty. Śmierć Pana Stewarda mocno mnie dobiła. To on dawał mi siłę do walki na torze, ale już jej nie mam. Wolę zajmować się biurokracją.

- Serio? - pyta z niedowierzaniem Ryan. - Aż tak cię to dobiło?

- Taaa - spoglądam na tor przede mną. - Znajdę jakiegoś dobrego rajdowca, który zajmie moje miejsce.

- Moim zdaniem nie powinieneś przestawać - mówi Joel. - Kochasz to, a papierkowa robota ci się szybko znudzi i nie da ci żadnego pocieszenia.

- Od pocieszenia mam Nadię.

- One pewnie powie to samo co my - kwituje Milo. - Nie rezygnuj z marzeń. - zastanawiam się przez chwilę nad tymi słowami, a potem wpada mi do głowy genialny pomysł.

- A co powiecie na spółkę? - pytam.

- Jaką spółkę?

- Tor jest mój, więc mogę robić co zechcę. Zrobię z was współwłaścicieli.

- Ja odpadam - mówi od razu Milo. - To nie mój świat. Nie znam się na tym. Z resztą mam inne plany na przyszłość.

- Tak wiem - mówię. - Pragniesz zostać antyterrorystą.

- No ba - szczerzy zęby w uśmiechu. - To mnie właśnie kręci.

- A wy? - zwracam się do pozostałej dwójki.

- Nie zgadzam się na spółkę - kwituje Ryan. - Tor jest twój i tylko ty możesz być właścicielem. Ja mogę być jedynie twoim pracownikiem.

- Ja tak samo - mówi Joel. - Za kilkanaście lat przekażesz tor w ręce swojego syna, a my nie chcemy stać na przeszkodzie. Możemy dla ciebie pracować, ale nie chcemy być szefami.

- Jak chcecie - stwierdzam. - Możemy tak zrobić, ale ja was i tak będę uważał, że współwłaścicieli.

- Możesz tak uważać, ale nie chcę mieć tego nigdzie w dokumentach - stwierdza Ryan.

- Okej. Dogadamy się jeszcze. Co powiecie na piwo?

- Jeszcze się pytasz? - śmieje się Milo. - Dawaj procenty! - wyjmuję z reklamówki butelki z alkoholem, a potem podaję je tym cymbałom.

- Ty Will! - zagaja Ryan.

- Hym? - biorę łyk piwa.

- Kiedy masz zamiar oświadczyć się Nadii! - wypluwam wszystko, co mam w buzi i zaczynam kaszleć. Milo ze śmiechem zaczyna mnie klepać po plecach.

- Co. Do. Cholery?. - pytam mocno spanikowany.

- Pytałem kiedy masz zamiar się oświadczyć.

- Tak jakby, nigdy - odpowiadam.

- Posrało cię?

- A czujesz, żeby coś śmierdziało? - pytam z rozbawieniem. - Małżeństwa są przereklamowane.

- Będziesz miał dziecko - wypomina.

- To nie zmienia faktu, że muszę się żenić. - stwierdzam z powagą i pokazuję mu serdeczny palec u lewej ręki. - Jak widzisz, ten palec jest za młody na złoty krążek. - pokazuję środkowy palec. - A ten mówi ci spierdalaj! - ja i małżeństwo? Bez jaj. To nie moja bajka. Jak ja nawet nigdy nie byłem w poważnym związki i nie mam pojęcia jak to ma funkcjonować, a co dopiero małżeństwo. Nigdy w życiu.

- Kiedyś zmienisz zdanie - stwierdza.

- Nie ee - oburzam się. - Jestem świadom swojego wyboru.

- Tak jak założenia prezerwatywy w sylwestrową noc? - nabija się Milo i przybija sobie piątkę z Joelem.

- Weź się jebnij - fukam. - Każdemu mogło się zdarzyć.

- Willy! - śmieje się Milo. - ale TOBIE? Przecież to nieodpowiedzialne.

- Och Willy - wtrąca Ryan. - Będziesz bawił dzidzie. Już cie widzę z wózkiem na mieście.

- O tak! - dopowiada Milo. - To będzie nieziemski widok.

- A umiesz przebierać pieluchy? - pyta Joel.

-Ostrzegam - mówi Ryan. - To do przyjemnych nie należy.

- Weźcie się kurwa odpierdolcie.

- Nie - odpowiadają chórem. - Mamy teraz niezły ubaw z twoich wcześniejszych słów i nagłej ciąży.

- Walcie się - kwituję. - O ile wiecie jak to się robi - szczerzę zęby w uśmiechu i wstaję z krzesełka. - Muszę lecieć.

- Co? Jest wcześnie!

- Dziadkowie Nadii zaprosili mnie na kolację. Lepiej dla moich klejnotów, żebym się pojawił, bo dziadek Nadii tylko czeka, żeby mi je zmiażdżyć. Zajmiecie się torem?

- Jak? - podaję klucze Ryanowi i kod do alarmu.

- Poradzicie sobie? - przytakują. - No to siemka. - wychodzę z toru. Czas na kolację .

------
Hej misie ❤️
Miłej niedzieli ❤️
Buziole ❤️

Uroczy łobuz Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz