" Sprawy rodzinne, zakończone''

13.6K 1.2K 141
                                    

Czekam na lotnisku w Las Vegas na moich rodziców. Jeśli mam być szczery, obawiam się tego spotkania. Źle znieśli myśl o moim rozwodzie, który wziąłem zaledwie trzy tygodnie temu, a tutaj nagle biorę drugi ślub. Z tą różnicą, że tym razem kocham swoją przyszłą żonę. CHOLERA! Nie dałem jej pierścionka zaręczynowego. Co za idiota! A przecież mam go przy sobie od kilku dni, ponieważ planowałem się oświadczyć podczas ostatniego dnia wakacji na Olimpie, ale błyskawicznie musiałem zmienić swoje plany i na śmierć zapomniałem o tym drobnym szczególe.

- Ryan! - donośny głos ojca, zapowiada tylko jedno. Rozpęta się istny armagedon. Nawet nie wiem, czy do ołtarza nie pójdę z dużym, sinym limo pod okiem. Ojciec jak straci nad sobą kontrolę jest skłonny do bijatyk.

- Cześć tato - przeczesuję ręką włosy, aby ukryć swoje zdenerwowanie.

- Cześć? - prycha. - Zapraszasz nas na swój drugi ślub i myślisz, że będę z tego powodu skakał z radości, bo synuś znalazł sobie kogoś innego i zostawił córkę i Katie?

- W takim razie, po co przyleciałeś? Nikt cię do tego nie zmuszał. - mówię ze spokojem i spoglądam na zezłoszczoną twarz mamy, która nawet się ze mną nie przywitała.

- Żeby wybić ci ten chory pomysł z głowy! Nie bierze się rozwodów i drugich ślubów!

- W takim razie wróć do San Francisco. Nie chcę cię na moim ślubie, jeśli nie zmienisz swojego nastawienia. Celeste zostanie moją żoną nawet wbrew twojej woli.

- Wrócisz do Katie! To twoja żona! - wtrąca mama. - Chcesz żyć w grzechu? Przysięgałeś Katie, wierność.

- Zmusiliście mnie do ślubu.

- Stul pysk! - warczy ojciec. - Nie tak cię wychowaliśmy! W naszej rodzinie nie było rozwodów!

- No popatrz! - prycham. - Już jest! Albo wracacie do domu, albo godzicie się z faktem, że biorę drugi ślub. Wasza decyzja. Chociaż raz dajcie mi swoje wsparcie. Ten jeden jedyny raz.

- Ile znasz tą całą Celeste? - dopytuje mama z większym spokojem.

- Cztery miesiące.

- CO? I tak szybko ślub? - ponownie się złości. - Zdurniałeś!

- Wiedziałem, że to idiota, ale nie sądziłem, że aż tak! - wtrąca ojciec.

- Mamo, tato - wzdycham. - Mam trzydzieści dwa lata, a życie nauczyło mnie, żeby chwytać chwile. Może to głupie, nierozsądne i nie ma w tym żadnego sensu. Racja, znam Celeste cztery miesiące, ale to co jest pomiędzy nami jest prawdziwe. Możemy się pobrać i poznać się w małżeństwie. Nie chcę czekać, aż skończę czterdziestkę, by ponownie się ożenić. Wiem, że to wszystko wygląda komicznie, ale czuję, że to odpowiednia kobieta. A co jeśli za rok okaże się, że nagle ją stracę? Tfu tfu, oby nie! I co wtedy? Mam żałować, że nie byłem jej mężem? Nie chcę! Oboje jesteśmy świadomi tej decyzji, oboje tego chcemy. Może to za szybko, a może nie. Czasem wystarczy sekunda, aby się zakochać. Proszę, wesprzyjcie mnie.

- Dobrze - mówi mama. - Dobrze - powtarza. - Chcę poznać tą wyjątkową dziewczynę.

- Wyjątkową? - dopytuje tata.

- Tak, ponieważ sprawiła, że nasz syn w końcu mówi nam o swoich uczuciach. W końcu powiedział to, czego tak naprawdę pragnie. Mike , musimy przy nim być. To dla niego ważne.

- Przedstaw nam przyszłą panią Hall. - rozkazuje tata.

******

Celeste

- Mamo, powiedz coś - marudzę do słuchawki telefonu. Zadzwoniłam do Susan, kobiety która mnie wychowała i którą nadal mam zamiar nazywać mamą. Nie chcę jej ranić, a Miranda powinna zrozumieć, że dla mnie już zawsze będzie ciocią.

- Bierzesz ślub - wypowiada z żalem. - A mnie tam nie będzie.

- Dlaczego? Mamo, musisz być. Tak samo jak ciocia.

- Kochanie, jestem w zamkniętym ośrodku psychiatrycznym. Dobrowolnie udałam się na leczenie i nie dostanę przepustki. Proszę zadzwoń do Mirandy. Ona przyjedzie.

- Mamo, ale

- Skarbie, gdy wyzdrowieję, obejrzę nagranie. Bądź szczęśliwa, baw się dobrze, kocham cię.

- Ja ciebie też kocham, mamo.

- Wiem, kruszynko. - wyczuwam jej uśmiech. - Będziesz cudowną żoną. Powiedz mojemu zięciowi, że jak cię skrzywdzi, załatwię go!

- Przekażę. Pa, mamo!

- Pa, kochanie. - rozłączam się i od razu wybieram numer Mirandy. Tej rozmowy chyba boję się najbardziej, ale muszę pokonać swoje problemy.

- Celeste - odbiera z wyczuwalną ulgą. - Jak dobrze, że dzwonisz.

- Przyjedziesz na mój ślub, ciociu? - zapada chwilowa cisza. - Ciociu?

- Tak, tak, tak - odpowiada. - Przyjadę. Gdzie jesteś?

- W Vegas?

- Romantycznie - śmieje się. - Cieszę się, że między nami jest w porządku.

- Wiesz, że cię kocham, prawda?

- Tak, a ja kocham ciebie, ale już do końca będę twoją ciocią. Susan jest twoją mamą.

- Dziękuję.

- No dobra! Jednak będą dzikie tańce! - śmieje się. - Już się nie mogę doczekać! Vegas! Miranda nadchodzi! Jaba daba duuuuu! - nareszcie wszystkie problemy rodzinne poszły w niepamięć. Kończę rozmowę z ciocią w chwili pojawienia się Ryana ze swoimi rodzicami. O kurczaczki! To moi teściowie! A ja wyglądam jak siedem nieszczęść. Nie zdążyłam się nawet przebrać, a nie wspomnę o rozczochranych włosach i braku makijażu.

- Kochanie, poznaj proszę moich rodziców. - mówi Ryan, a moje serce zaczęło bić dwa razy mocniej. To jest przerażające....

-----
Hej misie ❤️
To przedostatni rozdział 😘 Przygoda z uroczym łobuzem dobiega końca 😘
Buziole 😘

Uroczy łobuz Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz