" [...] za byle kogo!"

22.3K 1.8K 223
                                    

Niesprawdzony ❤️

- Ale tu cicho - stwierdza Nadia i rozgląda się po opustoszałym torze wyścigowym. Siedzi na masce mojego ukochanego samochodu i nie zaprzeczę, że ta bryczka i moja NARZECZONA to najlepsze, co mnie w życiu spotkało.

- To chwila dla nas - uśmiecha się.

- Willy, mogę ci zadać pytanie?

- I tak to zrobisz - spoglądam w jej szare oczy.

- Dlaczego właściwie mi się oświadczyłeś? Przecież jesteś przeciwnikiem małżeństwa.

- Bo widzisz - uśmiecham się. - Musiałem pokazać Allanowi do kogo należysz, kochanie.

- Naprawdę? - marszczy brwi i krzyżuje ramiona na piersi. - Myślałam, że twoje słowa były szczere! A ty po prostu chciałeś udowodnić Allanowi - całuję ją. Nie będę słuchał tych bezpodstawnych oskarżeń. Wiem, że ta sytuacja nie wygląda najlepiej, ale naprawdę ja kurwa kocham. Nadia odpycha mnie od siebie, a jej mina mówi jedno. Furia.

- A co? Miałem nasikać na ciebie, żeby oznaczyć swój teren? - odpowiadam zjadliwie. - Nadia, nie oświadczyłbym ci się, gdybym nie był pewny swoich pieprzonych uczuć. Fakt, że niedługo pojawi się Blake i to, że naprawdę cię kocham nie ma nic wspólnego z Allanem i naszej walki o ciebie! Ty przecież od dnia sylwestra byłaś moja.

- Teraz to jesteś zaborczy.

- To prawda. Jesteś moja i koniec tematu. Nie oddam cię nikomu! - z tymi słowami znów złączam nasze usta, ale tym razem Nadia odpowiada na każdy mój pocałunek. Czyli kłótnia poszła w niepamięć. Doskonale. Oplata mnie nogami w pasie, a moje dłonie błądzą po jej biodrach i zaokrąglonym brzuchu. Blake! Nie patrz i nie słuchaj! Twój tata ma zamiar pieprzyć twoją mamusię i już jest cholernie twardy! Za osiemnaście lat zrozumiesz to uczucie! Dyskomfort! OGROMNY! Kończę swój wewnętrzny monolog wraz z zerwaniem z Nadii bluzy.

- Co my robimy? - pyta zdyszana i wbija paznokcie w moje ramiona, aby utrzymać się na śliskiej masce samochodu. Oj kochanie. Nie pozwoliłbym ci spaść.

- To co widać - dyszę i przywieram ustami do jej szyi. Zostawiam na niej sporą malinkę, za którą pewnie dziadek Nadii mi łeb urwie, ale mam to teraz głęboko w dupie. Nadia błyskawicznie pozbywa się mojej koszulki. To wszystko dzieje się tak szybko. Oboje jesteśmy siebie spragnieni. Zawłaszcza ja! Od sylwestra trzymała mnie z dala. Brawa dla mnie za wytrzymanie tego seksualnego celibatu przez pięć pieprzonych miesięcy! - Całe szczęście ubrałaś spódniczkę - szepczę jej do ucha.

- Za to ty masz na sobie spodnie, które mocno nam przeszkadzają - mruczy jak kotka. Mmm, moja kocica! Zapowiadają się upojne życie. To małżeństwo zdecydowanie będzie miało same korzyści. Zrywam z niej majteczki, kompletnie nie przejmując się ich losem. Przy mnie wcale nie musi nosić bielizny. Pozbywam się swoich spodni i bokserek. Nie mam dzisiaj nawet silnej woli, żeby tą chwilę przedłużyć. Gra wstępna zakończona. Teraz czas przejść do czynów.

- Jesteś taka kurwa seksowna - zwiększam siłę swojego uścisku na jej biodrach i boleśnie powoli zatapiam się w jej ciepłym wnętrzu. Kurwa! Jak cholernie dobrze. - W porządku?

- Tak! - jęczy. - Nie stój tak bezczynnie, bo pomyślę, że będziesz bezużytecznym mężem.

- Ja ci pokażę bezużytecznego męża, kobieto! - fukam urażony i zabieram ją w świat nieopisanej przyjemności.

****

- Babciu! Dziadku! Jesteśmy. - oznajmia Nadia, gdy wchodzimy do jej mieszkania.

- Co tak późno? - jej dziadek jesteś zły. Cholera. No to trzeba wymyślić dobrą wymówkę. Na pewno lepszą od tego, że uprawialiśmy gorący seks na masce mojego larusia. To mogłoby mu się nie spodobać.

- Och, dziadku - marudzi Nadia. - Daj spokój.

- Co to za malinka, huh? - kieruje na mnie swoje karcące spojrzenie. I po co ja ją oznaczałem? A no tak! Bo jest moja.

- Dziadku - wzdycha szatynka.

- Cicho! Williamie zapraszam na poważną męską rozmowę do salonu. - ten człowiek przeraża mnie bardziej niż mój ojciec, który jest wojskowym. Idę za nim posłusznie do salonu i czekam na rzeź. - Ja rozumiem, że wy młodzi żyjecie dla seksu, ale Nadia jest w ciąży

- No ba.. sam to dziecko zrobiłem.

- I to jest twoim zdaniem powód do dumy?

- Tak.

- Dlaczego?

- Blake będzie cholernie przystojnym dzieciakiem, czyli tak jak ja. Collinsowie górą.

- Jesteś cholernie głupi - stwierdza.

- Ale za to odpowiedzialny.

- Co masz na myśli?

- Oświadczyłem się pańskiej wnuczce. - zapada cisza i nie wiem czego mam się spodziewać. Ataku czy gratulacji.

- I nie zapytałeś mnie najpierw o jej rękę? - pyta oburzony. Kurwa. Czyli będzie atak!

- Dziadku to nie średniowiecze!

- Ty jesteś moją księżniczką, więc nie pozwolę ci wyjść za byle kogo! - Byle kogo? No chyba go pogięło? Byle kogo? Też mi coś! Ja jestem byle kim? Teraz to ja się czuję urażony! Nadia tak nie uważa, zwłaszcza jak dzisiaj krzyczała jak jej dobrze. Ach! Te jęki zapamiętam do końca życia, a mojego larusia w życiu nie sprzedam!

- Dla mnie Nadia jest królową - wtrącam i spoglądam na moją narzeczoną. - Proszę pana, naprawdę kocham pańską wnuczkę. Zajmę się nią i dzieckiem jak należy. Zadbam o wszystko. Będzie szczęśliwa. - siwowłosy spogląda na swoją wnuczkę.

- Naprawdę chcesz tego pajaca? - wskazuje na mnie.

- Tak dziadku - uśmiecha się. - To mój pajac, którego kocham. - szczerzę zęby w uśmiechu.

- W takim razie, nie pozostaje mi nic innego, jak zaakceptować twój wybór - kamień z pieprzonego serca! Ufff...

----
Hej misie ❤️
Miłego wieczoru 😘
Buziole ❤️

Uroczy łobuz Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz