" Ta chwila"

24K 1.8K 429
                                    

Ostatnie miesiące odmieniły moje życie o sto osiemdziesiąt stopni i już nic nigdy nie będzie takie samo, czyli beztroskie i pełne wiecznej zabawy. Jestem właścicielem toru wyścigowego, który odzyskuje dawną sławę, mam grono oddanych znajomych, moja rodzina zaczęła we mnie wierzyć i najważniejsze...

Mam Nadię, moją narzeczoną, moją miłość. A wraz z nią zbuduję dom i własną rodzinę. Mimo, że na chwilę obecną nie planujemy ślubu, to wiem, iż życie z tą kobietą będzie ciekawe, pełne radości i szczęścia. A teraz koniec tego gówna. Czas ruszyć tyłek i złożyć pieprzoną kołyskę dla Blake'a.

- Gdzie jest pieprzona instrukcja? - mówię sam do siebie pełen frustracji. Nie wiedziałem, że złożenie kilku elementów to taka ciężka praca. Prycham. Przecież ja nigdy nie miałem styczności z meblami. Ojciec się tym zajmował. Może powinienem go poprosić o pomoc? Nie! To ja muszę złożyć kołyskę, bo to MÓJ syn będzie w niej spał. To mój pieprzony obowiązek.

- Jak ci idzie? - Nadia staje w drzwiach z marchewką w ręce. Jej brzuch jest coraz to większy i obawiam się, że ginekolog się mylił i zamiast jednego Blake'a, będą dwa. Grr. Nie! Na razie jedno! Drugie w przyszłości. Może...

- Super – odpowiadam z sarkazmem. - Uwielbiam składać meble.

- Wiesz, że trzeba te elementy przykręcić śrubkami?

- Co? Jakimi śrubkami? - chichocze i wskazuje mi na pudełeczko z metalowymi elementami. Ja pierdzielę. Ale ze mnie frajer. A ja głupi, myślałem że to się skleja klejem. - No tak. - śmieję się z własnej głupoty.

- Może powinnam wezwać dziadka – proponuje.

- Zapomnij! Uzna, że nie jestem dla ciebie męski!

- Och, Willy. Przecież dobrze wiesz, że nigdy nie będziesz dla mnie odpowiednio męski. - mrużę oczy, a na jej twarzy uformował się kpiący uśmieszek. Ta mała zołza znów mnie prowokuje.

- Okej, przyznaję się, że nie potrafię składać mebli, ale za to działam cuda w innym aspektach naszego życia. - szczerzę zęby w uśmiechu.

- Masz rację, nasza toaleta lśni czystością. Jesteś mistrzem pucowania kibla. - chichocze, a po chwili wciąga gwałtownie powietrze i chwyta się za brzuch.

- Co jest?

- Nic, lekki skurcz. To normalne w ósmym miesiącu ciąży.

- Na pewno? - pytam ze zbyt dużą czujnością. Wstaję z podłogi i podchodzę do szatynki. - Może powinnaś się położyć.

- Znacznie bardziej wolę jeść. - odwraca się i zostawia mnie samego w pokoju tego małego cymbałka. Ugh. Niech nie raczy pojawić się na świecie przed złożeniem kołyski. Inaczej będzie spał na podłodze. Taa... To ja bym wylądował na podłodze. Lepiej to złożę, bo już czuję ból kręgosłupa.

****

- Babciu, to niepotrzebne – mówię po raz kolejny, gdy przynosi nam słoiki z jedzeniem. Codziennie to samo. Jakby myślała, że głodujemy.

- Niepotrzebne to są dziurawe gacie na dupie. - oburza się. - Mój prawnuczek musi się odżywiać samymi domowymi wyrobami. Tu macie dżem z truskawek – wyjmuje po kolei słoiki ze swojego wiklinowego koszyka.

- Babciu, to miłe, ale nie musisz dla nas robić przetworów. - wzdycham.

- Ty mały gnojku! Ja chcę to robić! Zakażesz mi?

- No, nie – drapię się po karku.

- Więc zamknij mordkę, zanim stracisz zęby. Tutaj macie pyszny kompocik z jabłek i upiekłam wam serniczek. - wywracam oczami.

Uroczy łobuz Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz