" Proszę mi obiecać"

15.7K 1.3K 127
                                    

Osiem godzin...

Osiem pieprzonych godzin na sali operacyjnej...

Jestem zmęczony, oczy same mi się zamykają, ale nie wrócę do domu. Jeszcze nie teraz. Pociesza mnie w tym wszystkim fakt, że dziewczyna przeżyła, chociaż wiem, że musiał zdarzyć się jakiś cud. Nie mam pojęcia jak zdołałem zatamować krwotok.

Było źle...

Tragicznie...

Nie wiem kim jest ta dziewczyna, ale dostała kolejną szansę od losu. Wiem tylko, że zanim tu trafiła, miała wypadek samochodowy. Ciche pukanie do drzwi mojego gabinetu przywraca mnie do rzeczywistości.

- Można? - pyta Paris.

- Coś się stało?

- Nie masz zamiaru jechać do domu? Wyglądasz jak trup. - jak na zawołanie, ziewam. Ma rację, powinienem się wyspać, zanim wrócę tutaj na popołudniową zmianę, ale w domu czeka mnie istny armagedon. Katie na pewno nie pozwoli mi spać.

- Prześpię się tutaj na kanapie. - stwierdzam. - Dzięki za troskę.

- Wszystko u ciebie w porządku?

- Tak - odpowiadam ze znużeniem. - Wybacz, Paris. Chcę się zdrzemnąć.

- Jasne, wpadnę później. - zostawia mnie samego, a ja kładę się na kanapie. Znacznie bardziej wolę ból pleców, niż spotkanie z czarownicą. Powinienem już dawno wziąć rozwód, ale wtedy z Megan będzie jeszcze gorzej. Przecież Katie zniszczy ją doszczętnie... Chociaż...Przecież ja nawet nie mam już wpływu na Megan. Ona jest marionetką swojej matki. Nie mam ochoty nawet o tym myśleć. Zamykam oczy i niemal od razu zapadam w objęcia Morfeusza.

*****

Otwieram oczy i przez chwilę nie wiem, gdzie się znajduję. Rozglądam się po jasnym pomieszczeniu. No tak. Mój gabinet. Wstaję z kanapy z wielkim bólem mięśni. Cholera, wiedziałem, że wszystko będzie mnie boleć. Rozciągam się, a potem siadam przy biurku i zerkam na telefon. No jasne, piętnaście nieodebranych połączeń od Katie, tyle samo od Megan i z dziesięć wiadomości.

Katie: Gdzie jesteś?

Katie: Zdradzasz mnie? Gdzie jesteś, Ryan?

Megan: Tato, zdradzasz mamę? Zostawiasz nas? Nie rób tego, proszę :(

Katie: Widzisz? Krzywdzisz naszą córkę! Jak śmiesz? Wróć do domu.

Katie: Jesteśmy u mojej mamy. Czekamy na ciebie z obiadem.

Katie: Tata jest na ciebie wściekły! Potraktowałeś nas chamsko! Nie przyszedłeś na obiad? Gdzie jesteś?

Megan: Tato, dlaczego milczysz? Proszę nie zostawiaj nas.

Katie: Doprowadziłeś naszą córkę do płaczu! Zadowolony jesteś z siebie?

Katie: ODPOWIEDŹ W KOŃCU!

Katie: Czyli mnie zdradzasz.

Wybieram numer Katie niemal od razu. To życie mnie dobija. Ja tak długo już nie wytrzymam. Prędzej wyląduję w psychiatryku, niż uwolnię się z tego psychicznego małżeństwa.

- Ryan! Co się z tobą działo?

- Spałem - odpowiadam z nutką złości. - W domu nie miałem takiej możliwości. Z resztą miałem operację dziewczyny po wypadku.

- Obmacywałeś obcą dziewczynę? - krzyczy. - Jak śmiesz mnie zdradzać? - co do cholery? No teraz to ją całkowicie poniosło. Jest pusta jak lalka Barbie.

- Jasne, obmacałem jej wątrobę. - fukam. - Kobieto, ratowałem tej dziewczynie życie. Jestem lekarzem, to mój obowiązek!

- Dotykasz ciała innych kobiet, a mojego nie!

- Nie czuję takiej potrzeby - przyznaję szczerze. - Przestań manipulować Megan, bo te wiadomości od niej to zwykły akt twojej desperacji. Tato, nie zostawiaj nas. No błagam! Megan nie ma do mnie nawet szacunku, zawsze chce ode mnie tylko pieniądze.

- Krzywdzisz ją swoimi osądami. Mój tata jest na ciebie wściekły. Lepiej nie pokazuj mu się na oczy.

- Ta informacja bardzo mnie cieszy. Nienawidzę twojego ojca. A teraz cześć. Muszę zrobić obchód.

- Nie wracasz do domu? - spoglądam na zegarek.

- Nie, za pięć minut zaczyna się mój dyżur.

- Więc, kiedy wrócisz?

- Nie mam pojęcia. - rozłączam się, zanim zada kolejne pytania. Tak bardzo marzę o rozwodzie, ale to wszystko jest takie skomplikowane. Wiem że , jeśli zostawię Megan tylko z matką, to tej dziewczyny już nikt nie zdoła uratować. Teraz mam jeszcze jakieś szanse, bardzo małe, ale zawsze jakieś. Przebieram się w swoje ubranie lekarskie, zabieram z biurka stetoskop i długopis z podkładką. Wychodzę z gabinetu i zaczynam pracę.

- Dzień dobry, doktorku - wita się ze mną moja wręcz ulubiona pacjentka.

- Dzień dobry, pani Miller. Jak się pani czuje?

- Och, ziomeczku - łapie się za głowę swoją pulchną dłonią. - Tak bardzo mi się nudzi. Może chcesz zagrać ze mną w pokera rozbieranego?

- Pytałem o pani stan zdrowia - precyzuję.

- Tak jak zwykle. Chora. - wzrusza ramionami. - No wiesz, nadal mnie boli głowa, chyba jej nie zreperowałeś, doktorku.

- Musi pani więcej spać. Pielęgniarki mi doniosły, że siedzi pani do późna w nocy i rozwiązuje sudoku.

- Ach, te fałszywe flądry. - mruży oczy. - Dobrze, od dzisiaj będę grzeczna i pójdę spać zaraz po dobranocce.

- Trzymam panią za słowo - uśmiecham się do starszej kobiety, a potem wychodzę z jej sali. Obchód trwa jeszcze dobrą godzinę, zanim pojawiam się w sali mojej ostatniej pacjentki. Jest podłączona do aparatury pomagającej jej oddychać.

- Panie doktorze - za dłoń chwyta mnie starsza kobieta. - Ona się obudzi, prawda? Moja córka przeżyje? - nadzieja w jej głosie jest namacalna. Spoglądam na uśpioną dziewczynę. Teraz wydaje się być taka spokojna.

- Będziemy ją wybudzać ze śpiączki jutro. - odpowiadam. - Jej stan jest stabilny i mam nadzieję, że już taki zostanie.

- Och, dzięki Bogu. Celeste to moja perełka. Tylko ją mam. Proszę, niech mi pan obieca, że jej pomoże. Proszę nie pozwolić jej umrzeć. Proszę...

- Pani córka jest w dobrych rękach. - zapewniam. - Proszę być dobrej myśli. Najgorsze już za nią. Jest silna, walczy i wróci do Pani. Jestem tego pewien...

----
Hej misie ❤️
Rozdział na umilenie niedzieli😂😂
Przed nami kolejny tydzień szkoły.
Dodając tutaj rozdziały, oczywiście nie zapomniałam o słodko gorzkiej, burzy i zabójczej misji. Po prostu dzisiaj mam jakoś chęci do pisania Ryana.
Buziole ❤️

Uroczy łobuz Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz