'' Zadam ci tylko jedno pytanie ''

24.7K 1.8K 407
                                    

Upewnij się, że przeczytałeś rozdział 12😘😘( Męska solidarność)

Ryan

- Powinniśmy mu powiedzieć - spieram się z Joelem i Milo. - Zawody są dopiero za trzy tygodnie. Do tego czasu, raczej sobie wszystko poukłada.

- Jakbyś nie znał Willa - wtrąca Milo. - Teraz nie ma nawet czasu, żeby wpaść do Morisa na piwko. Ciągle siedzi na torze wyścigowym i przygotowuje się do kolejnych mistrzostw.

- Nie rozpraszajmy go - dopowiada Joel. - Zajmijmy się ważniejszą sprawą, jaką jest Nadia.

- Nie musimy - odpowiadam. - Słyszałem jak nasze kochane przyjaciółeczki planują ją tam wyciągnąć. Same się podkładają.

- Wcale mi ich nie żal....

******

Trzy tygodnie później... ( Nadia)

Dotykam swojego lekko zaokrąglonego brzucha z fascynacją. Już zdążyłam pogodzić się z myślą o macierzyństwie. To już trzynasty tydzień ciąży i dziecko rozwija się prawidłowo. Dziadkowie wspierają mnie przez cały czas, za co jestem im wdzięczna. Bez nich nie dałabym rady. Moje błogie lenistwo przerywa dzwonek do drzwi. Dziadkowie pojechali na przyjęcie urodzinowe do ich przyjaciółki, więc jestem sama w domu. Wstaję z kanapy i idę otworzyć drzwi.

- Hejka - odzywa się Sara, a obok niej stoi Joy. Pięknie. Tylko ich mi tutaj brakowało. Miałam od nich spokój przez tak długi czas. Dlaczego nachodzą mnie właśnie teraz?

- Hej? - bardziej pytam niż odpowiadam.

- Wpuścisz nas?

- Nie - odpowiadam od razu. - Nie mam ochoty na żadne ploteczki.

- Wskakuj w jakieś ładne ciuszki...

- O ile coś ładnego będzie na ciebie jeszcze pasować - prycha Sara i wymownie spogląda na mój brzuch.

- Nigdzie nie idę - odpowiadam poirytowana i mocniej zaciskam rękę na futrynie.

- Dzisiaj mamy zamiar kibicować Willowi na mistrzostwach - kwituje podekscytowana Joy. - Musisz zobaczyć, jak za nami szaleje. - wywracam oczami. William Collins to ostatnia osoba jaką chcę zobaczyć.

- Super. Miłej zabawy - próbuję zamknąć drzwi, ale bez skutku. One nie dadzą się tak łatwo spławić. Wiem, dlaczego chcę, żebym tam poszła. Chcą widzieć moją rozpacz, że ojciec mojego dziecka to zwykły babiarz i dziecko. Mimo że o tym wiem, jakoś nie mam ochoty obserwować tego całego cyrku.

- Nadia, będzie fajnie. Nie możesz spędzać w domu całych dni.

- Nienawidzę wyścigów samochodowych.

- Idziesz tam przecież z nami. Obiecujemy, że będziesz się dobrze bawić.

- Z pewnością - prycham.

- Jesteś po prostu płytka - fuka Sara. - i zazdrosna o Willa. My go przynajmniej możemy mieć.

- Czego się obawiasz? - prycha Joy. - Przecież on nawet na ciebie nie spojrzy, więc nie musisz ukrywać brzucha. - mam ich serdecznie dość. Chcą mojej obecności? Proszę bardzo. Niech nie myślą, że unikam problemów. Na trybunach będzie mnóstwo ludzi, więc jest małe prawdopodobieństwo, że Collins akurat mnie zobaczy.

- Jak chcecie. Tylko się przebiorę - spoglądają na siebie z triumfem. Mam ochotę im przyłożyć i zetrzeć z twarzy te uśmieszki. Mogą mieć Willa, ale to ja pod sercem noszę jego dziecko i nic mi więcej do szczęścia nie potrzeba. Wychowam je sama, bez pomocy kogokolwiek.

Uroczy łobuz Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz