Część 7.

1.1K 66 10
                                    

Iris siedziała oparta o belki boksu w smoczej stajni. Wewnątrz ogrodzenia skuliła się smukła sylwetka Nocnej Furii, jak się zorientowali - smoczycy.
Wszyscy na Końcu Świata byli bardzo podekscytowani nowym smokiem, więc co jakiś czas jeden z jeźdźców wpadał do stajni i rzucał okiem na zielonooką bestię.
Jednak od godziny nic się nie zmieniło. Kiedy wrócili z bitwy z Łowcami i, z pomocą Szczerbatka, nakłonili smoczycę do wejścia do klatki bez większych ofiar, ta nie poruszyła się prawie wcale, tylko uważnie wodziła wzrokiem dookoła.
Natomiast Iris oparła się na łokciach o jeden z bali drewna, z których wykonano solidną furtę. Nie chciała spuścić bestii z oka nawet na chwilę. Miała wrażenie, że ta więź, którą zawarły była bardzo krucha, więc smoczyca mogłaby w każdej chwili odlecieć. Pomimo tego dziewczyna bardzo się do niej przywiązała i miała wielką nadzieję, że w przyszłości zaprzyjaźnią się.
Jej rozmyślania po raz kolejny przerwał hałas otwieranych drzwi do stajni, ale tym razem, ku zaskoczeniu Iris, był to Czkawka.
Od powrotu na wyspę nie wpadł tutaj ani razu; zamknął się w swojej chacie, tłumacząć się nowym pomysłem.
Teraz stał w drzwiach z pokaźnym pakunkiem pod pachą.
- Oooh, wróciłeś do rzeczywistości? - zagadnęła wesoło z udawanym zaskoczeniem.
Chłopak ogarnął spojrzeniem wnętrze pomieszczenia, a gdy stwierdził, że jest bezpiecznie, ruszył w stronę dziewczyny.
- Taaa, bardzo śmieszne. Wyobraź sobie, że byłem zajęty. - odparł z entuzjazmem - A jak idzie tobie?
Iris z powrotem w zamyśleniu oparła brodę o kraty, równocześnie odwracając się do niego plecami.
- Nie próbowałam jeszcze niczego. Wygląda na zbyt niepewną; nie chcę ryzykować jej ucieczki...
Czkawka szybko położył pakunek na podłodze, a w dłoń dziewczyny wcisnął leżącą nieopodal świeżą rybę.
- Co ty... - zaczęła, a chłopak już pociągną ją w stronę dziwnego przedmiotu, który wcześniej tutaj przyniósł.
- To stare siodło Szczerbatka - tłumaczył, kiedy Iris zdzierała szary papier, którym przedmiot był zabezpieczony - Przerobiłem je tak, żebyś mogła w nim latać. Jest w dobrym stanie, więc powinno ci jeszcze długo posłużyć.
- Czkawka, dziękukę, ale... Nie jestem pewna, czy to ma sens. - była wyraźnie przytłoczona wszystkimi zdarzeniami ostatniego dnia. - Siodło jest cudowne, tylko...
- Wszystko będzie dobrze - przerwał jej chłopak - Jeśli nie spróbujemy, nigdy nie dowiemy się, czy było warto. A poza tym pracujesz z najlepszym smoczym jeźdźcem na całym archipelagu - uśmiechnął się do niej promiennie, po, czym ruszył w stronę boksu smoczycy Nocnej Furii.
Iris, nie mając wielkiego wyboru, po krótkiej chwili ruszyła za nim.
Czkawka bez wahania otworzył potężną furtę, po czym wepchnął dziewczynie w dłonie siodło i zachęcił do wejścia do klatki.
- No, dalej. - ponaglił ruchem ręki - Podejdź do niej powoli i jeszcze raz stwórz więź. Potem delikatnie sprawdź, czy da się osiodłać.
Ciemnowłosa na chwilę się zawachała. Przez ostatni tydzień Śledzik tłumaczył jej, jak najbezpieczniej oswaja się smoki, ale ona miała zastrzeżenia, czy ten sposób jest choćby z połowie bezinwazyjny. Teraz, kiedy miała do czynienia z Nocną Furią, zwykłe podejście do bestii wyglądało dla niej jak samobójstwo.
Ale z drugiej strony, jeśli smoczyca wcześniej jej nie zabiła, to dlaczego miałaby rzucać się na nią teraz? Przedtem Iris targała tak silna adrenalina, że nie zastanawiała się nawet nad zagrożeniem.
Wzięła głęboki oddech i podjęła decyzję. Zaszła już bardzo daleko, więc nie warto tego zaprzepaszczać.
Zrobiła niepewny krok do przodu, tym samym wchodząc do klatki smoczycy, która cicho zawarczała. Dziewczyna na moment przystanęła, ale nie miała zamiaru się wycofać. Na palcach ruszyła dalej, a bestia uważnie przyglądała się każdemu jej ruchowi.
Iris zdała sobie sprawę, że w pomieszczeniu nie ma razem z nimi Szczerbatka, co obudziło w niej jeszcze większą niepewność. Obecność smoka bardzo by się teraz przydała, na przykład... Do powstrzymywania swojej przyjaciółki od strzelenia plazmą...
Dziewczyna przeszła jeszcze kilka kroków, uklęknęła przed smoczycą i powoli wyciągnęła w jej stronę dłoń.
I znowu poczuła identyczny strach do tego, kiedy znajdowała się jeszcze na łodzi Łowców. Miała mieszane uczucia, czy Nocna Furia aby na pewno skorzysta z możliwości zaprzyjaźnienia się, czy też rzuci się na nią z wściekłością.
W ostatniej chwili, kiedy Iris już miała rzucić się do ucieczki i zbesztać Czkawkę za głupie pomysły, poczuła jak jej otwartej dłoni dotyka delikatna iskra, a następnie chłodny nos smoczycy.
Na twarzy dziewczyny pojawił się szeroki uśmiech ulgi, a stojący nieopodal chłopak wydał z siebie taki dźwięk, jakby wstrzymywał oddech przez kilka dobrych minut.
Powoli podniosła się z klęczek dźwigając również siodło i spojrzała prosto w przenikliwie zielone oczy bestii. Ku jej zdziwieniu nie ujrzała w nich, jak się spodziewała, żądzy mordu, lecz zainteresowanie.
Powoli przesunęła ręką wzdłóż jej pyska po gładkich smoczych łuskach, a zatrzymała się dopiero w miejscu, gdzie powinno znajdować się miejsce wyznaczone dla jeźdźca.
Starała się wykonywać jak najmniej gwałtownych ruchów, żeby nie spłoszyć smoczycy.
Delikatnie ułożyła siodło na jej grzbiecie i spokojnie zapięła wszystkie pasy mocujące.
Czarna bestia podejrzliwie wodziła wzrokiem za sprawnymi dłońmi dziewczyny, a kiedy ta skończyła, ostrożnie powąchała nowy przedmiot. Gdy wyczuła, bądź co bądź, zapach Szczerbatka, powoli zaczęła się rozluźniać.
Iris odetchnęła z ulgą i promiennie uśmiechnęła się w stronę Czkawki, stojącego w wejściu do boksu.
- Powinnaś ją jakoś nazwać - zauważył chłopak.
Dziewczyna na chwilę zamyśliła się, po czym zdecydowanie odpowiedziała:
- Burza.
×  ×  ×
Smoczyca równie łatwo dała się dosiąść.
Już kilka chwil później cała czwórka szykowała się do pierwszego lotu przed smoczą stajnią. Szczerbatek, z Czkawką na grzbiecie, był bardzo podekscytowany faktem, że może uczestniczyć w tak ważnym wydarzeniu. Jego przyjaciółka nie mniej, gdy poczuła zapach świerzego powietrza.
Iris, dla pewności, została przypięta do siodła za pomocą wytrzymałej linki.
Kiedy przyjaciele wracali z pola bitwy z Łowcami, jeden z nich ciągle musiał być bardzo czujny, bo pomimo prowizorycznej więzi pomiędzy dziewczyną a nieokiełznanym smokiem, ten kilka razy próbował pozbyć się jeźdźczyni.
Teraz, zabezpieczona przed upadkiem i mająca się czego chwycić, czuła się odrobinę pewniej. No i oczywiście nad wszystkim będzie czuwał Szczerbatek.
Czkawka uważnie przyglądał się Iris, jakby zastanawiał się, co mógłby jeszcze zrobić, żeby była bezpieczniejsza. Ale z racji tego, że wypełnienie całego oceanu miękkimi poduszkami nie wchodziło w grę, chyba odpuścił.
- Dobrze... Może wystartujmy w końcu? - zagadnął, a kiedy Iris ochoczo pokiwała głową, poinstruował - Pozwól jej się wzbić i spokojnie polecieć za Szczerbatkiem. Jeśli to się uda, potem pomyślimy, co dalej.
Dziewczyna zgodziła się, więc już po chwili jeden ciemny kształt wzbił się ponad wyspę.
Świeżo upieczona jeźdźczyni poczuła, jak silne mięśnie Burzy zaczynają poruszać skrzydłami i odpychają od siebie twardy grunt.
W kilka sekund znalazły się w powietrzu. Smoczyca leciała bardzo nierówno, jakby ciężar na grzbiecie nieco ją drażnił, ale posłusznie podążała za drugą Furią.
Czkawka mocno zwolnił swojego smoka tak, że teraz znajdował się na równi z nią. Szybko ogarnął wzrokiem sytuację i z uśmiechem na ustach pochwalił efekty:
- Bardzo ładnie! - zakrzyknął entuzjastycznie - Jak na pierwszy raz radzicie sobie naprawdę dobrze! - zawiesił na chwilę głos, jakby nad czymś się zastanawiał, po czym kontynuował - Zabierzmy się teraz za skręcanie. Po prostu pociągnij Burzę i przechyl się tam, gdzie chcesz skręcić.
Iris sceptycznie popatrzyła na jeźdźca, ale posłusznie wykonała jego polecenie.
Mocniej pochwyciła się pasów, za które trzymała się siodła i przeniosła swój ciężar ciała na prawą stronę.
Smoczyca zareagowała natychmiast. Głęboko zawarczała, jeszcze raz próbując pozbyć się jeźdźczyni z grzbietu i sprawnie wykonała odrót wokół własnej osi - tak zwaną beczkę.
Ta jednak nie była zachwycona. Nie miała innego wyboru, jak z krzykiem puścić się uchwytu i zawisnąć nad oceanem na jednej lince.
Czkawka szybko znalazł się pod dziewczyną, ale ta już zwinnie wspinała się z powrotem na swoje miejsce na grzbiecie smoczycy.
Z jej oczu ziała determinacja. Nie miała zamiaru poddawać się po jednej nieudanej próbie. Czuła, że ta smoczyca odegra niemałą rolę w jej życiu, więc nie zamierzała przedwcześnie porzucać nadziei.
Po kilku kolejnych "upadkach" i nieposłuszeństwach Burzy, bestia w końcu wykonała pełny zakręt i powróciła na swoje wcześniejsze miejsce. Iris po cichu obiecała sobie, że gdy wrócą, dostanie od niej porządny kosz świerzych ryb.
Ćwiczyli jeszcze długo po zachodzie słońca, wypróbowując nowe manewry. Smoczyca, jak i jej przyjaciółka spisały się bardzo dobrze, opanowując prawie do perfekcji skręcanie, wzbijanie się i lądowanie oraz strzelanie do celu za komendą.
Iris miała ochotę wyściskać Czkawkę za pomysł z linką przymocowaną do siodła, bo gdyby nie ona już dawno kąpałaby się w oceanie.
Kiedy wrócili bezpiecznie na Koniec Świata wszyscy pozostali Jeźdźcy już spali.
Burza zamachała swoimi potężnymi skrzydłami i, razem z dziewczyną, delikatnie osiadła na deskach lądowiska. Jeźdźcyni natychmiast zagadała do chłopaka, który teraz przyglądał się, jak dwa smoki niezmordowanie biegają, goniąc swoje ogony.
- Dziękuję. - wypaliła bez zbędnych ogródek. Kiedy Czkawka zwrócił na nią nierozumiejący wzrok, kontynuowała - To naprawdę cudowny prezent. I... Dziękuję za twoją cirepliwość. Dziękuję...
Nie wiele myśląc podeszła do niego i objęła z wdzięcznością za szyję. Chłopak potrzebował chwili, by zrozumieć, co się dzieje, ale szybko odwzajemnił uścisk.
- Czego się nie robi dla przyjaciół...? - szepnął.

Cześć Wszystkim!
Dawno mnie tutaj nie było, ale... No cóż, niby wolne, a czasu ciągle i tak za mało... :/
Na początek kilka słów ode mnie: może na życzenia świąteczne już trochę za późno, ale Szczęśliwego Nowego Roku jeszcze można złożyć ;* Oby wam się wszystkie marzenia spełniły, a postanowienia noworoczne zostały dotrzymane!
A co do rozdziału, to jak się podobało? Trochę przysłodziłam, ale nie potrafiłam się powstrzymać ;D
Dzisiejszy rozdział dedykuję mojemu świnkowi morskiemu, Andrzejkowi, który dał mi pomysł na końcówkę. Po tym, jak wymęczyłam go nauką sztuczek, jeszcze przyszedł się przytulić ;D
To chyba już wszystko... Jeśli mi się uda, rozdział powinien pojawić się jeszcze przed nowym rokiem, ale chyba wszyscy wiemy, co się dzieje, kiedy sobie coś zaplanujemy :D
Do następnego przeczytania! ;*

Smocze Marzenia ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz