W polu widzenia Jeźdźców zaczął ukazywać się zarys niewielkiej wyspy, nad którą górowało potężne cielsko dymiącego wulkanu - wyspa Obrońców Skrzydła. Przyjaciele zmierzali tam z niemałą i dość niezwykłą prośbą o pomoc.
Chociaż Czkawka zarzekał się, że lud królowej Mali nie ma wobec nich złych zamiarów, każdy z Jeźdźców zabrał ze sobą broń, a od pewnego czasu smoki leciały zwartym szykiem, w każdej chwili gotowe odeprzeć niespodziewany atak.
Iris, chcąc nie chcąc została zmuszona do tymczasowego podróżowania na Szczerbatku, z uwagi na bezpieczeństwo jaj, których Burza nie odstępowała na krok. Teraz więc kurczowo trzymała się siodła tuż za Czkawką, czując się odrobinę niepewnie, nie mogąc samodzielnie kierować lotem.
Wyspa Obrońców Skrzydła z ogromną prędkością nabierała ostrości, a już po chwili Jeźdźcy kołowali ponad sporym placem głównym, powoli zniżając lot.
Pierwszym, co rzuciło się w oczy Iris na pewno był ogromny posąg nieznanego jej wcześniej smoka, górujący ponad skupiskiem wielu prostych chatek. Z wcześniejszych opowiadań przyjaciół wywnioskowała, że musi to być Wielki Protektor - ów potwór czuwający nad bezpieczeństwem mieszkającego tutaj plemienia.
Kiedy tylko silne łapy smoków dotknęły omszałych kamieni pokrywających dziedziniec, najbliżsi zamaskowani, ubrani na czarno tubylcy dobyli swych włóczni jakby znikąd, przybierając postawy gotowych do walki wojowników.
Smoki Jeźdźców zareagowały instynktownie, jeżąc się i szykując do strzałów, ale Czkawka, jako wódz przybyszów uniósł dłonie w pojednawczym geście.
- Przybywamy z pokojowymi zamiarami!
- Czkawka Haddock i Jeźdźcy smoków...
Niespodziewanie z tłumu otaczającego młodych wikingów wychynęła dostojna, blondwłoda, wysoka kobieta, na oko Iris około trzydziestoletnia. Gdy skinęła na zamaskowanych wojowników, ci powoli opuścili broń i wycofali się, pozwalając swojej przywódczyni stanąć naprzeciw przybyszów.
- Mala, Throk... - Czkawka odetchnął z ulgą na widok królowej oraz rudowłosego mężczyzny zmierzającego tuż za nią.
Teraz atmosfera wyraźnie się rozluźniła, choć jeszcze kilku nieufnych zamskowanych ludzi przyglądało się Iris niepewnie.
- Miło was znowu widzieć. - ciągnęła dalej kobieta tym samym wyniosłym, ale życzliwym tonem -
Zsiądźcie, proszę z waszych rumaków i rozgośćcie się.
Już po chwili wszyscy bezpiecznie stali naprzeciw siebie, a smoki, choć niezbyt chętnie, zostały odprowadzone na zasłużony odpoczynek.
- Co z małym? - zapytał blondwłosy jeździeć z entuzjazmem, najwyraźniej nie mogąc doczekać się spotkania z młodym Eruptodonem, z którym swego czasu miał okazję się zaprzyjaźnić.
- Już nie takim małym, Śledziku Ingermanie. - królowa wskazała dłonią w kierunku stojącego tuż obok siebie postawnego mężczyzny - Throk cię do niego zaprowadzi.
Już po chwili Jeździec i Obrońca wspólnie oddalili się w kierunku potężnego wulkanu.
- Mala, mamy do was ogromną... Prośbę. - Czkawka zawachał się, wypowiadając ostatnie słowo.
Kobieta rozejrzała się wokół, ale wcześniej zebrani wikingowie już powrócili do poprzednich zajęć. Zapewne nie chciała wywoływać zbędnego poruszenia wśród swojego ludu.
- A więc mów, Jeźdźcu. Ciągle mamy wobec was poważny dług wdzięczności. Czy coś się wydarzyło?
- Nie... To znaczy... Jeszcze nie. W ostatnim czasie rozwinęła się sytuacja, którą nie sposób jest lekceważyć.
I chłopak po krótce zrelacjonował kobiecie cały problem, z którym od kilku tygodni borykali się przyjaciele. Ta, ciągle zachowując powagę, wysłuchała go z kamienną twarzą, po czym głęboko zamyśliła się nad jego słowami. Kilka chwil później jednak podniosła wzrok na Jeźdźca, mierząc go podejrzliwym spojrzeniem.
- A więc oczekujesz, że pomożemy wam w odparciu wroga ma waszej rodzinnej wyspie? Cóż... Jest to dość niecodzienna prośba, ale...
- Absolutnie nie chcielibyśmy was narażać. - szybko dodał przyjaciel Nocnej Furii, widząc cień strachu, przemykający przez wciąż surową twarz królowej Mali. - To nie będzie zwykła bitwa, jakie do tej pory prowadziliśmy. Berk szykuje się na wojnę.
- Dlatego - niestrudzenie kontynuowała Obrończyni - naszym obowiązkiem jest wam pomóc. Jak już wspominałam mamy u was dług za ocalenie Wielkiego Protektora. To byłaby osobista hańba dla mojego plemienia, gdybyśmy wam nie pomogli, a wy ponieślibyście wtedy klęskę. - twarz kobiety rozjaśnił szeroki uśmiech - Postaram się zebrać jak największą liczbę chętnych wojowników.
Po tych słowach chumory młodych wikingów znacznie się poprawiły, a w ich serca wstąpiła odrobina ulgi.
- A jak narazie - zagadnęła jeszcze Mala - zaprowadzę was gdzieś, gdzie będziecie mogli odpocząć.Kiedy Jeźdźcy wraz z przywódczynią Obrońców Skrzydła przemierzali wioskę, Iris rozglądała się dookoła podziwiając okolicę, natomiast Czkawka, na prośbę królowej opowiadał o najnowszych wydarzeniach: przedstawił jej ciemnowłosą dziewczynę, podzielił się szczęśliwą nowiną o drugiej Nocnej Furii oraz świeżo złożonych jajach. Kobieta była niezwykle zdziwiona i tak szczęśliwa, że natychmiast obiecała odwiedzić Koniec Świata, kiedy maluchy tylko się wyklują.
Szybko dotarli do niewielkiego domku zbudowanego na obrzeżach wioski, a kiedy Mala otwarła drzwi, zapraszając ich do środka okazało się, że jest urządzony w typowym wikińskim stylu. Na podłodze leżały sterty miękkich futer do siedzenia, a po środku obszernego pomieszczenia znajdował się obficie zastawiony stół.
Jeźdźcy z wdzięcznością podziękowali jasnowłosej kobiecie i szybko spoczęli na wskazanych przez nią miejscach, częstując się podanymi lokalnymi przysmakami.
Mala po chwili zniknęła z informacją, że jak najszybciej przekaże swoim wojownikom wiadomość o zbliżającej się wojnie. Młodzi wikingowie w tym czasie posilali się po podróży.
Kilkanaście minut później, kiedy szóstka zebranych przyjaciół zaczynała już przysypiać, do Czkawki nagle musiała powrócić trzeźeość umysłu, bo niespodziewanie drgnął i odezwał się:
- Astrid, mogłabyś jeszcze raz powiedzieć mi, co dzieje się na Berk?
Dziewczyna ze znudzeniem przewróciła oczami, ale po chwili poprawiła się na swoim miejscu i odrzekła.
- Mówiłam ci już, że dochodzi do powolnego rozłamu.
Kiedy poprzedniego dnia Jeźdźcy wrócili z Berk, przynieśli ze sobą niezbyt przyjemną wiadomość stawiającą pod znakiem zapytania szanse zwycięstwa ich rodzinnej wyspy w ostatecznej walce. Kilkoro wikingów zaczęło się poważnie zastanawiać, czy warto wierzyć w domysły "bandy szalonych dzieciaków na smokach" i przestać ćwiczyć, a wrócić do swoich codziennych zadań. Jak wiadomo, za pomysłami rodzą się inne, więc już niedługo po tym kilku innych wojowników postanowiło na wszelki wypadek opuścić wyspę na kilka miesięcy. Liczba chętnych do walki malała równie szybko, jak szybko rosło prawdopodobieństwo zwycięstwa Łowców.
- Och, czy oni nie rozumieją, że od tego zależą losy ich wyspy...? - rzucił bezradnie Czkawka, zakrywając dłonią własne oczy.
- Trzeba ich przycisnąć! - szybko wtrącił się ciemnowłosy Jeździec z drugiego końca pomieszczenia - Albo będą się słuchać, albo...
- To są Wandale, Sączysmark. Oni nigdy się nie słuchają.
Chłopak na chwilę zamyślił się, po czym odpowiedział jedynie:
- W sumie... Ja też się nie słucham.
Po tych słowach pomiędzy młodymi wikingami zapanowało nieprzyjemne, pełne napięcia milczenie.
Ciężko to było przyznać, nawet przed samym sobą, ale jeśli Berk się podda i zostanie zniszczona, a razem z nią smoki, tak naprawdę nie będzie już o co walczyć.
Czkawka najwyraźniej nie mógł spokojnie siedzieć z tą myślą obijającą się o wnętrze jego świadomości. Energicznie podniósł się ze swojego miejsca, otrzepał z niewidzialnego kurzu chcąc doprowadzić się do porządku i zwrócił się do Iris.
- Chodź. - rzucił w jej stronę - Powiemy Śledzikowi, że Mala zgodziła się nam pomóc. Przy okazji zobaczysz Eruptodona. - dodał zachęcająco.
Kiedy lekko zdziwiona dziewczyna już wygrzebała się z futer i stanęła obok chłopaka, ten zwrócił się do pozostałych Jeźdźców:
- Kiedy tylko wrócimy na Koniec Świata zajmiemy się poszukiwaniem dalszej pomocy.
I z tymi słowami wymaszerował na zewnątrz, a tuż za nim lekkim krokiem wybiegła Iris.Cześć Wszystkim!
Przepraszam, że tak długo mnie nie było, ale w ostatnim czasie okazało się, że mam niesamowicie dużo zainteresowań a coraz mniej czasu... Nie spodziewałam się, że potrafię załamywać czasoprzestrzeń, ale ostatnio wszystko jakoś szybciej się kończy, włącznie z moim czasem wolnym ;)
Ten rozdział pisałam mniej więcej po trzy zdania dziennie, bo moja wena w sumie też ma mnie głęboko w poważaniu... :D
A jak Wam podoba się ten sklecony z kawałeczków i wydrapany z dna mojej wyobraźni rozdział?
Gwiazdkujcie i komentujcie!
Do następnego przeczytania!
CZYTASZ
Smocze Marzenia ✔
FanfictionDzięki Smoczemu Oku Jeźdźcy odbywają dalekie podróże, podczas których odkrywają nowe lądy i gatunki smoków. A co by było gdyby... Gdzieś "po drodze" przyjaciele spotkali pewną nieznajomą dziewczynę? Jak bardzo ich życie stanęłoby do góry nogami? 8.1...