Iris siedziała na swoim kocu i machinalnie przewracała kartki Księgi Smoków. Odkąd przyleciała na Koniec Świata, zamieszkała w jednym z boksów smoczej stajni, na górnym piętrze. Wprawdzie Czkawka proponował jej, żeby wprowadziła się do któregoś z Jeźdźców, ale ona tłumaczyła, że nie chce sprawiać im kłopotu. Prawda była taka, że dziewczyna najlepiej czuła się w towarzystwie smoków i w samotności, a tak się złożyło, że jej "sypialnia" znajdowała się naprzeciwko legowiska Burzy. Inne bestie też nie narzekały na jej towarzystwo.
Kiedy oglądała właśnie rysunek Szeptozgona, drzwi do stajni otworzyły się, a do środka wpadły słabe promienie wschodzącego słońca.
- Iris? - usłyszała spokojny głos jeźdźca Nocnej Furii.
Ciemnowłosa szybko odłożyła księgę i wychyliła się zza drewnianych belek.
- Tak?
- Za niedługo wyruszamy. Przyjdziesz pomóc w zabezpieczaniu wyspy? - zapytał z lekkim uśmiechem na ustach.
Dziewczyna szybko klepnęła się w czoło, dopiero teraz przypominając sobie o dzisiejszym wypadzie na Berk. Jak mogła o tym zapomnieć?
Z entuzjazmem pokiwała głową i wstała, szykując się do zejścia. Chwyciła jeszcze Księgę Smoków, by oddać ją Czkawce.
Sprawnie ześliznęła się po drabince prowadzącej na górne piętro i podeszła do chłopaka, który wciąż stał przy wejściu do stajni.
Oddała mu lekturę, z której uczyła się wszystkiego, co wiedzieli o smokach i wbiła wzrok w swoje stopy.
- Wiesz... Ja chyba nie powinnam lecieć. - rzuciła, nawet nie patrząc na swojego rozmówcę.
Ten potrzebował trochę czasu, aby zrozumieć to, co usłyszał, ale już po chwili, z niedowierzaniem i zdziwieniem na twarzy, zapytał:
- A-ale jak to? Coś się stało?
Iris odwróciła się plecami do Czkawki i, po krótkim czasie dobierania słów, westchnęła i mruknęła prawie niesłyszalnym szeptem.
- Ciągle mam wrażenie, że do was nie pasuję...
Dziewczyna chciała coś jeszcze dodać, ale jeździec szybko pokręcił głową.
- Nie, nie... Już o tym rozmawialiśmy, pamiętasz? - delikatnie uśmiechnął się i sprawnym ruchem odwrócił ją spowrotem w swoją stronę. - Jeśli chodzi o Astrid, to naprawdę nie masz się czym przejmować.
Iris ściągnęła brwi, ze smutkiem patrząc mu w oczy.
- Kiedy ona ma rację. To jest WASZA rodzinna wyspa, nie powinno mnie tam być. A co jeśli uznają mnie za intruza?
- Jesteś jedną z nas. - Czkawka próbował przemówić dziewczmyślach ynie dp rozsądku, przybierając najbardziej litościwą minę na jaką było go stać. - na by najpierw pokonać nas, a mogę ci zaświadczyć, że to nie jest łatwe.
Ciemnowłosa już miała zbesztać chłopaka, żeby sobie nie żartował, kiedy nagle gdzieś zza drzwi dobiegł zniecierpliwiony głos Sączysmarka:
- Hej, gołąbeczki! Możecie się pospieszyć?
Niewiele brakowało, a Iris załamałaby się nerwowo. Najpierw Czkawka jek nie rozumiał, a teraz jeszcze ten bezczelny laluś jej przerywa. Jeździec Nocnej Furii, widząc stan w jakim znalazła się dziewczyna, postanowił zadziałać.
Wyprostował się i wodzowskim tonem oznajmił:
- Jako wódz rozkazuję ci przygotować się do dzisiejszej wyprawy i za pół godziny stawić się w gotowości przed stajnią. - następnie jego ton zelżał, a na ustach pojawił się szeroki uśmiech - A co do uznawania ciebie za wroga, to mój ojciec jest wodzem wyspy. Jakby nie było, będę miał coś do powiedzenia w tej sprawie.
Odwrócił się i wymaszerował z pomieszczenia dumnym krokiem, niosąc pod pachą Księgę Smoków, pozostawiając Iris pogrążoną w szoku.
× × ×
Lecieli już kilka dobrych godzin, kiedy w końcu na horyzonce zaczęły pojawiać się zarysy Berk. Pierwszy ujrzał je Śledzik.
- Nareszcie... - westchnął, nieświadomie rozbudzając resztę Jeźdźców.
W miarę jak coraz bardziej zbliżali się do wyspy, Iris nie potrafiła uwierzyć własnym oczom. Wydawało jej się, że ta unosi się ponad taflą oceanu, a pomniki wikingów wyglądały na kamiennych strażników ludu.
Szybko zbliżaliśmy się do przybrzeżnego portu, gdzie cumowało kilka statków.
Czkawka zmarszczył brwi i przymrużył oczy kierując wzrok w stronę drewnianego pomostu. Wyglądał jakby przez chwilę nad czymś się zastanawiał, po czym odwrócił się w siodle w stronę innych jeźdźców.
- Chyba niektóre sprawy rozwiążą się szybciej niż nam się wydawało. To statek Johana. - powiedział wskazując na pożółkły od morskiej soli żagiel. - Lądujemy w porcie!
Przyjaciele posłusznie skierowali swoje smoki w dół i z lekkością osiedli na jednym z drewnianych pomostów. Zanim jeszcze zdążyli podejść do odpowiedniego okrętu, przez jego burtę przechylił się brodaty, wychudły mężczyzna w średnim wieku. Na widok grupy młodych wikingów jego twarz rozjaśnił szeroki, choć nie do końca szczery uśmiech.
- Mistrz Czkawka i Jeźdźcy! - zakrzyknął, pozornie rozweselony - Moi ulubieni klienci!
Przyjaciel Nocnej Furii, nieporuszony komplementem chandlarza, od razu zabrał się za zdobywanie informacji.
Popatrzył na rozmówcę obojętnym wzrokiem i zaczął, starając się nie zdradzić swych intencji.
- Chcieliśmy ci podziękować za... No wiesz... Tamte informacje. - próbował wyzbyć się ze swojego głosu wszelkich emocji, aby mężczyzna nie nabrał podejrzeń. - Były nam bardzo przydatne. Wiesz może... Coś więcej na ten temat?
Johann biegał wzrokiem od Czkawki do swoich palców, którymi niespokojnie przebiegał po listwie nadburcia. Był wyraźnie przestraszony i garbił się pod wpływem spojrzeń Jeźdźców.
- Nie było to łatwe, aczkolwiek udało mi się niedawno podsłuchać kilku Łowców w jednej ze wschodnich karczm. Mówili o pewnej wyprawie w okolice nijakiej kolebki Gronkli w jak najszybszym terminie, mistrzu Czkawko.
Chłopak tylko skinął w podzięce głową, po czym zwrócił się do przyjaciół, porozumiewawczo kiwając głową.
- Cóż. Wygląda na to, że jak najszybciej musimy to sprawdzić. Dziękujemy ci. - rzucił jeszcze przez ramię kupcowi i odszedł, popychając przodem Jeźdźców.
Oddalając się od portu wraz ze smokami, usłyszeli, jak mężczyzna mówił do siebie:
- Przypomina mi to pewną historię...
Gdy odeszli już na tyle daleko od statków, że żaden inny cumujący w porcie kupiec nie mógł ich usłyszeć, Śledzik postanowił zabrać głos.
- A więc jednak nie myliliśmy się. - rzekł z goryczą, nieco cienkim tonem. - Johann jest zdrajcą. A mieliśmy z niego taki pożytek...
- Przynajmniej już więcej nas nie zdradzi. - jego rozmyślania szybko przerwał Czkawka. - Ale w takim wypadku musimy jak najszybciej powiadomić Stoicka. - po czym po chwili zastanowienia zarządził - Za godzinę spotkamy się w Akademii. Ja powiem ojcu o groźbie ataku. Iris? - zwrócił się do dziewczyny - Pójdziesz ze mną?
Ta, zdziwiona, tylko skinęła głową.
- Oczywiście.
Już chwilę później dwójka młodych Jeźdźców powoli maszerowała w górę wioski. Co jakiś czas wikingowie wykrzykiwali imię przyjaciela Nocnej Furii i witali się z nim, a jemu wyraźnie to nie przeszkadzało.
W końcu zaintrygowana Iris zagadnęła:
- Wódz Berk naprawdę jest twoim ojcem? - zapytała.
Czkawka patrzył na nią przez chwilę, jakby się nad czymś zastanawiając, po czym lekko zasępił się i mruknął:
- Niestety...
- Niestety? - zdziwiła się dziewczyna - Przecież wszyscy cię znają. No i w przyszłości to ty będziesz przewodził tymi ludźmi!
- No i właśnie o to chodzi. - żachnął się chłopak - Boję się, że nie dam rady. Od wodza wymaga się odpowiedzialności, a ja z ledwością daję sobje radę z piątką nastolatków...
- Ale dowodzisz wyspą, a to już jakiś początek. - starała się go pocieszyć Iris. - No i prowadzisz walkę z Łowcami, co nie jest byle jaką zabawą. Może znam cię krótko, ale uważam, że nadajesz się na to miejsce jak nikt inny. - dodała z jeszcze większą pewnością w głosie, aby dodać mu otuchy.
Czkawka w ciszy wpatrywał się w swoje buty, spokojnie depczące pył na ścieżce. Nie odzywał się; może nie chciał, a może po prostu nie wiedział co powiedzieć.
Nagle nieprzyjemną rozmowę przerwał donośny, wesoły i ochrypły głos dobiegający gdzieś z prawej strony.
- Czkawka! - rozweselony ton potoczył się pomiędzy budynkami.
Chłopak automatycznie odwrócił się, a gdy zobaczył osobę, od której ten dźwięk pochodził, na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Pyskacz! Dobrze cię widzieć!
Z głębi kuźni stojącej nieopodal wyłoniła się tęga sylwetka starego kowala. Iris słyszała kiedyś o nim z ust Śledzika, jako o najlepszym rzemieślniku na całym archipelagu. Trudno było więc nie okazać mu szacunku.
Gdy jeździec czarnego smoka wyplątał się z uścisku jednorękiego mężczyzny, ten przeniósł wzrok na stojącą nieopodal dziewczynę. Skinęła głową na znak powitania, kiedy kowal przyglądał jej się z zainteresowaniem.
- Nooo, Czkawka. Ładną dziewczynę żeś sobie przygruchał. - rzucił pełnym powagi głosem.
Iris na dźwięk tych słów poczuła pieczenie na policzkach. Podobnie do chłopaka, jej twarz musiała mieć teraz kolor dojrzałego miąższu arbuza.
Jasnowłosy mężczyzna odrzucił głowę do tyłu i donośnie się zaśmiał. Natomiast Czkawka był chyba zażenowany tym zdarzeniem, bo półgłosem wydusił do kowala:
- To przyjaciółka. - i posyłając dziewczynie przepraszające spojrzenie przedstawił ich sobie - Pyskacz, Iris. Iris, Pyskacz.
Dopiero teraz rzemieślnik opanował swój śmiech i, choć dalej ze łzami w oczach, kontynuował.
- Dobrze. A więc co sprowadza obierzyświata na stare śmieci? - zapytał.
- Muszę porozmawiać z ojcem. - chłopak najwyraźniej nie chciał przedwcześnie wzbudzać niepokoju wśród mieszkańców, dlatego nie powiedział przyjacielowi wszystkiego. - Wiesz może, gdzie mogę go znaleźć?
Mężczyzna bez zastanowienia wskazał na jeden z domów stojących na pobliskim wzgórzu.
- W chacie wodza. Ale musisz się pośpieszyć; Stoick miał dzisiaj urwanie głowy.
- W takim razie chyba nie poprawię mu chumoru. - mruknął do siebie Czkawka tak, że mogła to usłuszeć jedynie stojąca obok Iris. - No cóż, dziękuję. - odpowiedział tylko kowalowi, po czym odszedł razem z ciemnowłosą we wskazanym kierunku.
Początkowo szli w milczeniu, oboje zażenowani sytuacją, która wydarzyła się chwilę temu. Dziewczyna jeszcze nigdy nie słyszała takich słów dotyczących jej samej. Na wyspie z której pochodziła mogłaby to być jedynie obraza, ponieważ tam była ciągle odrzucana. A teraz, ku swojemu zdziwieniu zauważyła, że było to nawet... Przyjemne?
- Muszę przyznać, że jak na tak krótką znajomość z Burzą całkiem nieźle sobie poradziłyście. - pochwalił chłopak, brutalnie przerywając rozmyślania Iris. - Bardzo szybko złapałyście więź.
Rzeczywiście. Podczas podróży na Berk smoczyca leciała bardzo spokojnie jak na to, że jej jeźdźczyni siedziała na niej dopiero trzeci raz. Nie wierzgała już tak bardzo i niespodziewnie nie zmieniała kierunku lotu. Musiała jednak bardzo się zmęczyć, bo od razu po wylądowaniu w porcie ruszyła z pozostałymi smokami na odpoczynek.
- To również w dużej mierze twoja zasługa. - odparła skromnie Iris, delikatnie się uśmiechając do jeźdźca. - Gdyby nie twoja pomoc nawet byśmy nie zaczęły.
Czkawka patrzył przed siebie jak zahipnotyzowany, jakby nad czymś się głeboko zastanawiał, po czym dobitnie stwierdził:
- Ty sama doskonale wiedziałaś, co robić. Ja tylko zadbałem o to, żebyś się nie zabiła. - szeroko się uśmiechnął.
Nie dane było dziewczynie odpowiedzieć, bo już po chwili przyjaciel czarnego smoka zatrzymał się przed wcześniej wskazanym przez Pyskacza budynkiem. Znajdował się on na wzgórzu ponad całą wioską, aby z tego miejsca dobrze było widać każdy dom i każdego mieszkańca.
- To tutaj. - Chłopak stanął przed drzwiami chaty.
Po chwili zawachania położył na nich dłoń i mocno pchnął drewniane skrzydło. Gdy te otworzyło się z cichym piskiem, szybko wśliznął się do środka, pozostawiając za sobą Iris.
Dziewczyna niepewnie przekroczyła dębowy próg wikińskiej chaty, a jej oczom ukazało się, o dziwo, przytulne wnętrze.
Po środku pomieszczenia znajdowało się duże palenisko ogrodzone granitowymi blokami, oddające przyjemne ciepło otoczeniu. Pod prawą ścianą ustawiono kilka misternie rzeźbionych drewnianych szafek, natomiast po lewej stronie znajdowały się schody prowadzące na górne piętro. Naprzeciw wejścia w głębi chaty królował stół, a za nim, w wielkim fotelu siedział potężny wiking, którego Iris dopiero teraz zauważyła.
Był umięśniony, dobrze zbudowany i wysoki, a jego ruda, już lekko siwiejąca broda spływała po szerokiej klatce piersiowej. Rogaty chełm spoczywał przed nim, obok brył lodu, które mężczyzna przykładał sobie do skroni.
Dziewczyna nie mogła uwierzyć, że ten mężczyzna jest ojcem Czkawki. Identyczne u obu były jedynie przeszywające zielone oczy, których spojrzenie było jednocześnie delikatne i władcze.
- Cześć tato. - rzucił chłopak do wikinga, który natychmiast przeniósł wzrok na przybyłą dwójkę.
Jego twarz rozjaśnił szeroki, choć zmęczony uśmiech.
- Och, mój jedyny syn wreszcie postanowił odwiedzić rodzinną wyspę! - zażartował, rozweselony, po czym spojrzał pytającym wzrokiem na Iris.
Czkawka, chwytając jego spojrzenie, szybko pośpieszył z wyjaśnieniami.
- Tato, to jest Iris. Niedawno dołączyła do Jeźdźców.
Stoick z zamyśleniem pokiwał głową, zapewne również zastanawiając się nad pochodzeniem niecodziennego imienia dziewczyny. Po chwili jednak otrząsnął się, skrzywił i wydając z siebie donośny pomruk, przyłożył do swojej głowy dwa bloczki lodu, które pozostawiły już na stole niemałe kałuże.
- Łoooł, dwubryłowy ból głowy... - zagadnął przyjaciel Nocnej Furii z lekkim grymasem na twarzy. - Ciężki dzień?
- A żebyś wiedział... - odburknął rudobrody mężczyzna przymykając oczy, aby zniwelować uporczywe uczucie.
Czkawka ze smutkiem pokręcił głową i przybliżając się do swojego ojca, rzucił:
- Będę musiał jeszcze bardziej zepsuć ci humor...
Stoick podniósł na nich zmęczony wzrok, po czym westchnął i wskazał na krzesła naprzeciw siebie.
- Usiądźcie.
Gdy oboje usadowili się już wygodnie, szatyn rozpoczął tłumaczenie problemu.
- Na ostatniej wyprawie zdobyliśmy mapę, która prawdopodobnie wskazuje drogę, według której Łowcy będą podążać i coraz bardziej wciągać nas w swoje sidła. Przy okazji odkryliśmy również, że Johann prawdopodobnie dla nich pracuje...
- To było do przewidzenia. - przerwał synowi mężczyzna.
- Ale nie to jest najważniejsze. - kontynuował chłopak. - Łowcy będą się przemieszczać obok wielu znanych nam wysp, a ich końcowym celem najpewniej jest Berk...
Na te słowa Stoick odłożył spowrotem dwie bryły lodu i w zamyśleniu odchylił się do tyłu na swoim krześle.
- Mam rozumieć - wymownie zmarszczył czoło - że chcesz, abym zebrał straże i przygotował ich na odparcie ataku?
- Dokładnie. - Czkawka ze smutkiem pokiwał głową.
Rudobrody mężczyzna sięgnął po rogaty chełm spoczywający na stole i założył go, spoglądając gdzieś w przestrzeń, jakby się nad czymś zastanawiał. Po dłuższej chwili otrząsnął się z zamyślenia i z cichym westchnieniem podniósł się ze swojego siedziska.
- Zbierz w Akademii Drużynę A - rzekł Stoick, powoli podchodząc do niewielkiego okna po ich prawej stronie - Przydadzą im się wskazówki taktyczne. Ja ogłoszę nabór do straży Berk. Przyda się każda para rąk...
Mężczyzna nie powiedział już nic, tylko odwrócił się od dwójki Jeźdźców i spoglądał na krajobraz wioski. Czkawka tylko kiwnął głową, po czym wstał, a za jego przykładem poszła Iris.
Kiedy byli już przy drzwiach Czkawka gwałtownie zatrzymał się, tak, że dziewczyna prawie na niego wpadła. Odwrócił się do niej, a jego oczy błyszczały jak za każdym razem, kiedy wpadał na jakiś pomysł.
- Idź do Pyskacza i poproś, żeby zaprowadził cię do Smoczej Akademii. - rzucił tylko, energicznym krokiem podchodząc do schodów.
- Ale... - Iris nie zdążyła nic więcej powiedzieć, bo chłopak już wbiegał na górne piętro.
Wychodząc, posłała rosłemu wikingowi ciche "dowidzenia". Kiedy zamknęła za sobą drzwi i powoli odchodziła w dół zbocza, usłyszała jeszcze strzępek słów ojca Czkawki, który krzyknął do syna:
- Skąd ty wziąłeś taką śliczną dziewczynę?Cześć Wszystkim!
Dawno mnie tu nie było, ale rozdział już do Was leci! Nowy rekord: 2273 słowa! :o
Standardowo: co sądzicie? Dedykacja rozdziału wędruje do... Was wszystkich! ;D Nie mogłam się zdecydować ;*
Jeśli się podobało gwiazdkujcie i komentujcie!UWAGA!
Od pewnego czasu Wattpad ze mną nie współpracuje. Powyższy rozdział miał pojawić się już tydzień temu, ale ciągle wyświetlało mi się "brak połączenia z siecią" pomimo tego, że internety działają bez zarzutu. W związku z powyższym i moimi zszarganymi nerwami, opowiadanie zostaje przeniesione na bloga. Tak jest dla mnie i łatwiej i wygodniej. Jeśli ktoś chciałby dalej śledzić losy Iris i Jeźdźców Smoków, już niedługo pojawi się tutaj link do strony, gdzie będziecie mogli je znaleźć. Dla zainteresowanych mam mały bonusik :D Przepraszam za wszystkie niedogodności.Do następnego przeczytania!
CZYTASZ
Smocze Marzenia ✔
FanficDzięki Smoczemu Oku Jeźdźcy odbywają dalekie podróże, podczas których odkrywają nowe lądy i gatunki smoków. A co by było gdyby... Gdzieś "po drodze" przyjaciele spotkali pewną nieznajomą dziewczynę? Jak bardzo ich życie stanęłoby do góry nogami? 8.1...