Długie godziny spędzone na grzbietach smoków dawały się już Jeźdźcom we znaki. Nie było chyba nic gorszego, od łusek na skrzydłach ocierających się o łydki. Na całe szczęście wyczerpująca podróż dobiegała ku końcowi, a Koniec Świata powoli, ale konsekwentnie rósł w oczach.
Jednak nawet niewprawny rzut oka na całą sytuację mógłby dowieźć, że nie jest nawet w połowie tak kolorowo, jakby się mogło wydawać.
Faktycznie, Jeźdźcom pozostało kilkanaście sekund drogi, kiedy Czkawka delikatnie podrapał się w lewe przedramię - dokładnie te, które kilka godzin wcześniej zanurzył w wodzie, aby wydobyć soczewkę.
Nic nie znaczący gest, prawda? A jednak...
Chwilę później Iris o mały włos nie zeskoczyłaby na własną rękę do oceanu, na to, co zobaczyła.
Szczerbatek głucho warknął. Nie było w tym nic niepokojącego, bo Nocne Furie mają w zwyczaju wydawanie takich dźwięków. Czkawka pochylił się w przód, aby pogłaskać przyjaciela po łbie i nieco go uspokoić, jednak w połowie tego gestu zamarł.
- Nie... Nie mówcie mi, że to... - Iris słyszała, co mamrocze do siebie, sekundę przed tym, jak wysoko w niebo wyleciał pocisk fioletowej plazmy, a sam smok ostro poderwał się do góry.
Dziewczyna na szczęście w porę zdołała chwycić się jedną ręką siodła, a drugą chłopaka. Podczas jednego z niebezpiecznych zwrotów dostrzegła, że z pyska czarnego gada wycieka dziwna, świecąca substancja, a źrenice oczu, rzucające mordercze spojrzenia, zwęziły się.
Czkawka ze wszystkich sił próbował zapanować nad bestią. Na nic.
- Puść się i skacz! - usłyszała tylko jego krzyk, mocno zagłuszany przez wiatr.
- Słucham?!
- No już!
Spojrzała w dół (a raczej w górę, gdyż smok właśnie pruł powietrze łapami do nieba) i zobaczyła pod sobą grupę plamek przypominających pozostałych Jeźdźców. Wciągnęła tlen w płuca i, klnąc w duchu, zwolniła uścisk.
Na całe szczęście Śledzik miał dosyć oleju w głowie, żeby przestać gapić się na wyczyny Nocnej Furii i złapać nieszczęsną dziewczynę. Sztukamięs sprawnie chwyciła ją w swoje pulchne łapy, by następnie ta mogła wspiąć się na jej grzbiet.
- Wszystko okej? - zmartwił się blondyn, widząc bladą twarz młodej Jeźdźczyni, z niepokojem obserwującej czarnego smoka.
- Ze mną tak. - odparła znacząco.
Wszyscy przyjaciele wstrzymali oddechy. Z tej perspektywy zawrotna prędkość i niebezpieczne akrobacje, wyglądające, jakby wierzchowiec chciał pozbyć się swojego pana, przyprawiały Iris o kołatanie serca. Trudno jej było patrzeć, jak Czkawka usiłuje utrzymać się w siodle wierzgającego i prychającego plazmą Szczerbatka.
W pewnym momencie przelecieli na tyle blisko, że Jeźdźcy zdołali dosłyszeć jego jedno słowo:
- Paszczony!
Zbiorowe zdziwienie przetoczyło się przez tłumek unoszący się w powietrzu.
- Paszczony? Ale jak...?
Iris nawet nie zdążyła zapytać, co to takiego, te Paszczony. Zaraz po tym, jak chłopak na Nocnej Furii z zawrotną prędkością przefrunął ponad ich głowami, smok po raz kolejny dziko zamachał skrzydłami i wzniósł się wyżej w niebo. Wszystko działo się bardzo szybko. Wstrzymali oddech.
Kiedy oboje byli już ledwo dostrzegalni, Szczerbatek po raz kolejny spróbował zrzucić swojego Jeźdźca. Tym razem Czkawka, o zgrozo, nie dał rady utrzymać się w siodle. Jego palce ześlizgnęły się ze skórzanych uchwytów dokładnie w momencie, gdy smok wisiał grzbietem w dół. Proteza wypięła się ze strzemienia, a chłopak runął z krzykiem ku jednolitej tafli wody.
Wściekły i jednocześnie zdezorientowany smok, pozbawiony możliwości sterowania lotem również zaczął opadać. Teraz, kiedy nareszcie zobaczył denerwujący obiekt, który uczepił się jego pleców, zapragnął zemsty. Owładnięty nieznaną Iris siłą, otworzył ociekającą fioletem paszczę, w której zapłonęła kula plazmy.
Trzy... dwa... jeden...
Ciemnowłosy chłopak przebił lustro wody swoim przedramieniem. Wyglądało na to, że dokładnie w tym samym czasie odmętu dosięgnął także śmiercionośny pocisk. Pół sekundy później, niedaleko swego właściciela taflę przeciął także bezwładnie spadający smok.
- Nie! - wykrzyknęła Iris, z przerażeniem wymalowanym na twarzy unosząc się ponad siodłem Sztukamięs. Wstrzymała oddech.
Mijały obrzydliwie długo ciągnące się sekundy, coraz bardziej zacierając nadzieję dziewczyny na wynurzenie się przyjaciół.
Spojrzała za siebie. Twarze pozostałych jeźdźców zdradzały, że i oni w napięciu wyczekiwali najmniejszego znaku życia swojego lidera. Woda powoli się wygładzała; przeszkadzały jej jedynie w tym małe bąbelki, wydostające się na powierzchnię.
Pięć sekund; osiem; potem dziesięć... Iris niemal słyszała we własnej głowie upływający czas, wyznaczany przez przyśpieszone uderzenia serca.
Niespodziewanie z miejsca na tafli wody, któremu wszyscy z niepokojem się przyglądali, wystrzelił jeden malutki, niezidentyfikowany przez Iris kształt. Niewielkie stworzonko, wydając przy tym denerwujący pisk, oddaliło się wgłąb oceanu.
Kilka pękniętych baniek na powierzchni później pod wodą zamajaczyła czarna plama. Szczerbatek wraz ze swoim Jeźdźcem, cali i zdrowi, rozchlapując dookoła oceaniczną wodę powrócili na powierzchnię.
Iris w końcu ze świstem wypuściła z płuc długo wstrzymywane powietrze.
- Dzięki bogom... - wyszeptała, opadając głucho na siodło za Śledzikiem i opierając się czołem o jego plecy, aby trochę ochłonąć.
Jemu także wyraźnie ulżyło. Spojrzał za siebie, uśmiechając się znacząco w jej kierunku.
- Powinnaś się przyzwyczaić. Uwielbia robić takie numery. - skwitował jedynie.
Nocna Furia chyba już doszła do siebie. Z jej pyska nie wylewała się już dziwna, świecąca maź, a zachowywała się spokojnie.
Czkawka, krztusząc się resztkami wody, nie powiedział ani słowa, a jedynie dał niedbały sygnał pozostałym, aby ci ukończyli wreszcie podróż. Sam pognał przodem, chcąc czym prędzej znaleźć się na stałym lądzie.
CZYTASZ
Smocze Marzenia ✔
FanfictionDzięki Smoczemu Oku Jeźdźcy odbywają dalekie podróże, podczas których odkrywają nowe lądy i gatunki smoków. A co by było gdyby... Gdzieś "po drodze" przyjaciele spotkali pewną nieznajomą dziewczynę? Jak bardzo ich życie stanęłoby do góry nogami? 8.1...