Rozdział 5

4.9K 392 539
                                    

– Nie, Reggie. Nie ma takiej opcji – powiedziała twardo.

Westchnąłem ciężko i przetarłam twarz dłońmi. Kobiety naprawdę trudno przekonać, a co dopiero zrozumieć.

– Będzie fajnie - nalegałem. – Rozerwiesz się trochę, poznasz nowych ludzi...

– Wierzysz w to? – Uniosła jedną brew w górę.

– Nie, ale zawsze można spróbować – prychnęła. – No, Leah, moja najlepsza, najsłodsza, najładniejsza, najukochańsza, najwspanialsza przyjaciółko, błagam – jęknąłem.

Z zarumienionymi policzkami westchnęła głośno i uśmiechnęła się lekko, co uznałem za zgodę. Przycisnąłem ją do mocnego uścisku. Miałem ochotę krzyczeć ze szczęścia, że się zgodziła, zwłaszcza, że na proszenie jej zmarnowałem pół szkolnego dnia.

– Ale trzymasz się blisko mnie. – Spojrzała na mnie poważnie.

– Słowo zucha. – Przyłożyłem sobie rękę na lewą stronę klatki piersiowej.

– O której i gdzie?

– Jutro, dwudziesta, podejdę pod ciebie – odpowiedziałem zdawkowo.

– Tak późno? – jęknęła.

– Pojutrze sobota. – Wzruszyłem ramionami.

– Ale pewnie przez zmęczenie będę spać do południa, a muszę zrobić dużo rzeczy i...

– Leah – westchnąłem – rok szkolny się prawie kończy. Mamy wystawione oceny, jesteśmy po egzaminach, a twoi rodzice z pewnością zrozumieją, że ich córka wychodzi na pierwszą, prawdziwą imprezę.

– Może masz rację – burknęła.

– Na pewno mam. -–Wyszczerzyłam się. – A teraz lecę, pa.

Przytuliłem ją mocno i podreptałem do domu.

Po przekroczeniu progu od razu wyczułem intensywny zapach i uśmiechnąłem się, czując, że to spaghetti. Nie myśląc długo, od razu się tam skierowałem i cmoknąłem w policzek rodzicielkę, która aktualnie mieszała sos.

– Hej. – Przywitałem się.

– Hej – mruknęła.

Usiadłem tyłkiem na jednym z blatów, chociaż wiedziałem, że nie powinno się tak robić i zacząłem rozglądać się po mieszkaniu.

– Co tam w szkole? – spytała mama znad miski z makaronem.

– Nic ciekawego. – Wzruszyłem ramionami. – Nauczyciele wystawili nam już oceny, mimo że mają jeszcze tydzień.

– I jak one wyglądają? – spytała ciekawie.

– Nie jest źle.

Skierowała na mnie swoje niepewne spojrzenie, a ja zaraz sprostowałem.

– A nawet bardzo dobrze.

Kiwnęła głową na znak zrozumienia i uśmiechnęła się lekko. Zaczęła nakładać obiad na talerze, a chwilę później siedzieliśmy przy małym stole i konsumowaliśmy jedzenie w ciszy.

– A skąd ta twoja nagła zmiana wizerunku, co? – Zaciekawiła się.

– Cóż, stwierdziłem, że nie wyglądam dobrze z rzeczach sprzed średniowiecza.

Powiedziałem półprawdę, bo ani nie do końca było to szczerze, ani nie skłamałem. Fakt, jak popatrzyłem w lustro, to wcale źle nie wyglądałem, a nawet dobrze, ale nawet taka cena nie mogła przebić wygodnych, rozciągniętych dresów i i zbyt dużych bluzek z długimi rękawami. Jeansy i te kurtki uwierały, i drapały jak cholera.

How To Be Popular Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz