Rozdział 10

4.3K 339 186
                                    

Leah

Jęknęłam, kiedy podczas snu przez przypadek podsunęłam się bardziej do góry, uderzając głową o drewniany zagłówek, co zagwarantowało mi kompletne przebudzenie. Z cichym pomrukiem sięgnęłam po telefon leżący na szafce nocnej i odblokowałam ekran, a wyświetlacz wskazywał dwanaście po dziesiątej.

O cholera, o cholera, o cholera...

Zaspałam.

Super.

Zła na siebie fuknęłam pod nosem, bo nawet jeśli koniec roku zbliżał się wielkimi krokami, a większość leniwych nastolatków postanowiła nie chodzić do szkoły, ja taka nie byłam i starałam się nie opuszczać zajęć.

A to wszystko wina Reggie'ego.

Przetarłam twarz dłońmi i podeszłam do komody, aby wyciągnąć z niej jakieś ubrania na dziś, którymi okazały się czarne, krótkie spodenki i biała koszulka z nadrukiem słodkich kotków.

Wykonałam poranną toaletę i przypominając sobie o tym, że Reggie spał w pokoju obok, zajrzałam do chłopaka, który jeszcze smacznie spał i cicho pochrapywał pod nosem.

– Faceci – mruknęłam pod nosem.

Wyszłam z pokoju, zasłaniając wcześniej rolety i zeszłam na dół po schodach. Zorientowałam się, że mama miała dziś poranną zmianę w pracy, a Amy była w przedszkolu, o tacie już nie wspominając.

Cały tydzień pracował i widzieliśmy się z nim dopiero w niedzielę, którą świętowaliśmy jak bardzo ważne święto. Nawet jeśli przesypiał pół dnia, a drugie pół spędzał na wspólnym oglądaniu filmów. Był naprawdę ciepłym i dobrym człowiekiem, dlatego nieraz czułam się osamotniona brakiem jego obecności.

Wyjęłam z lodówki mleko i wsypałam do niego płatków kukurydzianych, zaczynając jeść. Musiałam być trochę zła na Rega. W końcu nie dość, że zepsuł mi wczoraj okazję do zamówienia pizzy w dobrym towarzystwie, to do tego nie spałam przez niego pół nocy.

Nie warto się zakochiwać. Potem same z tego problemy. Ale mamy na to jakikolwiek wpływ? Nie. Nie możemy tego powstrzymać, a może raczej nie chcemy, zanim zorientujemy się, że siedzimy po głowę upaprani w tym błocie.

Nawet się nie zorientowałam, kiedy Reggie wszedł do kuchni i zaczął łapczywie pić mój ulubiony sok winogronowy. Zwłaszcza, że od zawsze go nie lubił. Był już w pełni ubrany, ale twarz dalej miał zaspaną.

– Jasne, nie krępuj się – sarknęłam. – Co z tego, że to moja ostatnia butelka.

Odetchnął z ulgą, kiedy już skończył pić, a została tylko jakaś jedna czwarta napoju. Podszedł do szafki, na której stał koszyczek z lekami i zaczął w nim szperać, szukając najpewniej tabletek przeciwbólowych. Kilka minut później wyciągnął listek aspiryny i popił ją pozostałością mojego soku.

Świetnie.

– Co ja tu robię?

– Stoisz. I bezkarnie wypiłeś mój życiodajny napój.

Wywrócił oczami.

– Serio, nic nie pamiętam. Byłem na imprezie, więc jakim cudem się tu znalazłem? I jakim cudem byłem w samej koszulce? – mruknął.

Już czułam te grzejące niemiłosiernie policzki i tylko błagałam wszystkich świętych, aby ich nie zobaczył. Chrząknęłam nerwowo.

Właściwie sama nie wiedziałam, ale poczułam z jednej strony ulgę, a jednocześnie zawód. Nie musiałam się mu tłumaczyć z moich głupich prób — na szczęście czy nieszczęście owocnych — rozebrania go, ale coś zakuło mnie w środku. To było oczywiste, że nie będzie pamiętać tego, co mówił mi poprzedniego wieczoru, tego przez co czułam się tak szczęśliwa.

How To Be Popular Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz