Rozdział 7

4.7K 354 178
                                    

Podniosłem się leniwie z łóżka w akompaniamencie alarmu budzika i wyłączyłem to nieznośne dziadostwo w telefonie, który leżał na komodzie. Wiedziałem, że byłem dzisiaj w okropnym humorze, a wszystko przez moją kłótnię z Leah. Każdą poranną czynność wykonywałem jak robot, a nawet, kiedy szedłem, a raczej człapałem do szkoły, moje nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Spotęgowała to wiadomość mamy brunetki, która powiedziała, że Leah już wyszła, bo dziś wyjątkowo się śpieszyła.

Wyburczałem jakieś niezbyt ładne epitety określające szkołę i ludzi, którzy nadal gapili się na mnie niczym wygłodniałe zwierzęta. Moją pierwszą lekcją tego dnia była fizyka, której nie miałem z Leah. Właściwie to i tak bym z nią nie siedział. Wszedłem do klasy i zająłem miejsce na samym końcu, co nadal niezbyt mi odpowiadało. Nie miałem najmniejszej chęci na naukę, więc klapnąłem na krzesło i ułożyłem głowę na rękach.

– Cześć – pisnął mi ktoś do ucha.

Obróciłem głowę w bok, a moim oczom ukazała się burza czerwonych loków. Wymruczałem jakieś niewyraźne powitanie i z powrotem opadłem głową na ławkę.

– Widzę, że ktoś wstał lewą nogą – mruknęła.

– Chyba tych lewych nóg było dziesięć – burknąłem.

– Co jest? – spytała.

I kiedy już chciałem zacząć się wyżalać, do sali weszła nauczycielka. Machnąłem ręką i powiedziałem tylko "Później".

Można powiedzieć, że większość lekcji przespałem. Nigdy tak bardzo nie nudziła mnie fizyka jak dziś. Dlatego, kiedy tylko mozolne czterdzieści pięć minut dobiegło końca, wyparowałem z klasy jak torpeda. Chciałem znaleźć Leah i przeprosić ją za moje zachowanie. Wiedziałem, że w tym stanie nie mogłem normalnie funkcjonować, a naprawić to mogła tylko brunetka.

Jednak uwierzyłem, że ten dzień nie mógł być taki zły, bo po chwili zobaczyłem dziewczynę, która siedziała przed klasą biologiczną z nosem w książce. Wziąłem głęboki oddech i niepewnym krokiem podszedłem do niej.

– Hej – mruknąłem cicho.

Spojrzała na mnie w górę, a na jej twarzy pojawił się grymas. Nie wyglądała dziś zbyt dobrze: blada skóra i wory pod oczami dawały o sobie znać.

– Mogę? – spytałem i wskazałem na miejsce obok niej.

Wzruszyła ramionami i naciągnęła bardziej na ręce rękawy szarego golfu. Klapnąłem na miejsce obok niej i przetarłem twarz dłońmi.

– Przepraszam – odezwałem się. – Nie wiem co we mnie wstąpiło, zachowałem się jak kompletny dupek – prychnęła, ale niezrażony kontynuowałem. – Nie powinienem tak na ciebie naskakiwać, ba, w ogóle nie powinienem. – Podrapałem się po karku. – Zrobiłaś dla mnie tak dużo po tej imprezie i pomogłaś mi razem z tym Jamesem...

– Jasonem – wtrąciła.

– Tak, Jasonem. – Westchnąłem i powstrzymałem się przed przewróceniem oczami. – Naprawdę, bardzo cię przepraszam, Leah. Możesz mnie do końca szkoły nazywać jak najgorzej się da, ale proszę, nie obrażaj się. – Dla lepszego efektu wydąłem dolną wargę.

Wypuściła głośno powietrze i spojrzała na mnie surowo.

– Leah, noo. – Dałem jej kuksańca w bok.

Uśmiechnęła się lekko, ale nadal się nie odezwała.

– Proooszę. – Zrobiłem duże oczy.

– Pod jedynym warunkiem – odezwała się w końcu. – Powiesz mi, dlaczego się tak zachowałeś.

Otworzyłem usta, żeby już odpowiedzieć, ale zaraz je zamknąłem. Odebrało mi mowę. Bo miałem przyznać się do zazdrości o moją przyjaciółkę? Nie była moją własnością, więc to brzmiałoby niedorzecznie.

How To Be Popular Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz