5. Nie mam pcheł!

7.3K 774 844
                                    

Drugi rozdział na dziś!


HARRY


Rany kompletnie się zagoiły. Nie było nawet śladu, ani zadraśnięcia. Strażnicy przychodzili co jakiś czas i sprawdzali, czy mam butelkę wody i jedzenie. Dbali o mnie jak nigdy. Smith musiał zapłacić niezłą kasę. Nawet dali mi większe łóżko! I to takie z dwoma poduszkami i miękkim materacem! Byłem pod wrażeniem. Właśnie leżałem na nim niczym rozgwiazda. Miałem zamknięte oczy i lekko się uśmiechałem.

Dziś dzień był wspaniały. Nikt mi nie przeszkadzał, ani nie musiałem się kłócić ze strażnikami. Dawno tak nie było, a po głębszym zastanowieniu się stwierdziłem, że nigdy. Gdyby nie te walki, cieszyłbym się z pobytu w takim więzieniu. Oczywiście jakbym miał możliwość wyjścia na wolność, to wybrałbym to nie wahając się ani chwili. Sięgnąłem leniwie po butelkę wody. Leżała obok mnie, więc znalezienie po omacku nie było takie ciężkie.

Za dwa dni powinna zacząć mi się ruja, więc cieszyłem się ostatnimi dniami spokoju. Musiałem podnieść się, aby ugasić pragnienie. Akurat ktoś przyszedł pod moją celę. Jeden ze strażników otworzył ją i coś wnieśli. Pomyślałem, że to może jakiś dywanik lub mały fotel. Niestety myliłem się. Był to ktoś, a nie coś. Konkretnie wilkołak, Omega. Słodki zapach wyczułem już stąd. Oblizałem usta i zakręciłem butelkę. Zsunąłem nogi z materaca i przyglądałem się, jak odkładają tego przerośniętego psiaka, jak czasem nazywam wilkołaki.

- Kto to? - zapytałem, gdy tylko pojawił się Smith.

Strażnicy opuścili celę i zostaliśmy tylko we trzech. Cały czas przyglądałem się karmelowemu wilkołakowi. Miał takie piękne futerko i był drobniutki. Od razu widać, że Omega. Alfy są znacznie większe i masywniejsze. Ten wilczek  to chucherko. Chętnie się nim zajmę i zatroszczę o niego.

- Omega do pieprzenia, którą ci obiecałem. - uśmiechnął się. - Charakterki to macie podobne, więc nie będziesz się nudzić.

- Ładny. - przyznałem. - Dlaczego on jest tak jakby... zdechły?

- Prawie zrobił sobie przekąskę ze strażnika i trzeba było go uspokoić. - przewrócił oczami. - Nie marudź, bo reklamacji nie przyjmuję.

- Jasne. - oblizałem wargi.

Zsunąłem się z łóżka i podszedłem do Omegi. Dłonią przeczesałem jego futerko. Milusie. - pomyślałem.

- To miłej zabawy, chłopcy. - puścił mi oczko.

Skierował się do wyjścia. Wyszedł i strażnik zamknął za nim celę. Przez chwilę  pracownik się na mnie gapił, ale wystawiłem mu środkowy palec, na co mruknął coś pod nosem, odchodząc.

- To zostaliśmy sami, piękna Omego. - uśmiechnąłem się.

Ostrożnie podniosłem swojego towarzysza i przeniosłem go na łóżko. Położyłem się obok niego. Powoli przeczesywałem opuszkami palców jego futro. Nie spytałem się Antony'ego o imię tego stworzonka. Ale to nie problem, prawda? Jak się wybudzi to sobie spokojnie porozmawiamy i zapoznamy się.


***


- Łapy przy sobie, zboczeńcu!  - warknął.

Zerwał się z łóżka i zeskoczył na podłogę.  Ale nie wylądował na łapach, ponieważ się pod nim ugięły. Zapiszczał i się położył. Zdziwiłem się, nawet bardzo. Podniosłem się i podszedłem do niego. Próbował znów wstać, ale zadrżał.

- Jesteś... niepełnosprawny? - podrapałem się po głowie.

- Co?  - mruknął. - Ty chyba jesteś niedorozwinięty.

- Jaki jesteś niemiły... - zrobiłem smutną minkę, która na niego nie podziałała.

Westchnąłem i oparłem się plecami o łóżko, siedząc przy wilkołaku. Nie ruszał się, co mnie martwiło. Może był zmęczony? Potrzebował się przespać?

- Co ci się stało, mały? - zapytałem.

- Poznałem... ciemniejszą stronę strażników. - odparł. - Srebro i...

- Spokojnie, wilczku. - powiedziałem i zacząłem oglądać jego ciało.

- Brzuch. - podpowiedział. - Tak strasznie boli.

Przekręciłem go na drugi bok. Tam widziałem świeże rany jak po poparzeniu. Gdy nacisnąłem mocniej, zaskowyczał. Podrapałem go uspokajająco za uszkiem, na co tym razem zamruczał.

- Zagoi się, wilczku. - zapewniłem. - Za kilka godzin nie będzie śladu, biedaku.

- Nie gap się na mnie. - mruknął, przeszywając mnie spojrzeniem.

- Nie gapię się. - skrzyżowałem ręce na piersi.

- Nie gap się, ale możesz mnie podrapać. - dodał.

Nie zareagowałem. Wróciłem na łóżko, na którym się położyłem. Obserwowałem wilkołaka z góry. Wciąż leżał na podłodze. Przy każdym napięciu mięśni brzucha przy próbie wstawania, opadał z powrotem, aby nie czuć bólu. Strażnicy to podłe dranie. Jak można było taką malutką kuleczkę skrzywdzić? Przecież taki maluszek to jak szczeniaczek.

- Swędzi mnie, za prawym uszkiem. - powiedział po kilku minutach. - Halo? Jesteś tam?

- Abonament tymczasowo niedostępny. - zaśmiałem się. - Nazwałeś mnie zboczeńcem!

- Bo tak wyglądasz! Jeszcze to spojrzenie pedofila...

- Wypraszam sobie! - uniosłem się. - Jeśli masz takie o mnie zdanie, to oby cię pchły zeżarły.

- Nie mam pcheł!


><><><><><><><><><><><><><><><

Witajcie ponownie wilczki!

Pochylony tekst to słowa Louisa pod postacią wilka. Tak będę zaznaczać ;)

Dziękuję za gwiazdki i komentarze! ♥

><><><><><><><><><><><><><><><

Hell or Heaven ~ Larry A/B/O ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz