42. Orientujecie się w której celi siedzi Zayn Malik?

4.6K 544 401
                                    


HARRY


- Z dzieckiem wszystko w porządku. - powiedział Nick, kończąc badanie.

- Ile jeszcze muszę na nie czekać? - mruknął Smith. - Nie można tego jakoś... przyśpieszyć?

- Czy pan słyszy, co w ogóle pan mówi? - odezwał się Grimshaw. - To dopiero siedemnasty tydzień...

- Wiadomo chociaż czy to chłopiec czy dziewczynka? - zapytał niepocieszony.

- Niestety nie. - pokręcił głową lekarz.

- Kiedy będzie wiadomo? - zadał kolejne pytanie. - Muszę przekazać wieści kupcowi, on wyczekuje tego szczeniaka.

- Niestety nie w najbliższym czasie, przykro mi panie Smith. - Nick udał smutek, na który oczywiście biznesmen się nabrał. - Dziecko jest na razie za malutkie.

- W porządku. - westchnął. - Spieszę się na spotkanie. Następna wizyta za miesiąc, tak?

- W rzeczy samej. - westchnął. - Pozbieram jeszcze swoje rzeczy i strażnik odprowadzi mnie do wyjścia, nie chcę pana dłużej zatrzymywać.

- Dziękuję. - uśmiechnął się Antony i pognał do wyjścia.

Po chwili słyszeliśmy jego kroki. Spojrzałem uważnie na lekarza. Powoli pakował swoje rzeczy do torby.

- Mówiłeś, że dziecko dobrze się rozwija. - zauważył Louis. - Co z nim nie tak?

- Wszystko jest w porządku. - zapewnił Nick. - Chciałem, abyście byli sami gdy to wam powiem... to chłopiec. Będziecie mieli syna.

- Chłopiec? - uśmiechnąłem się szeroko. - Nasz synek.

- Na pewno nic mu nie dolega? - ponownie zapytał szatyn.

- Jest bardzo silny i szybko rośnie. - odparł lekarz.

- Dziękuję. - powiedziałem.

Złapałem Lou za  rękę i przysiadłem obok na piętach, aby móc zrównać swoją twarz z jego brzuchem. Chłopak siedział na kozetce z lekkim uśmiechem. Niedługo na świat przyjdzie nasze maleństwo.

- Tak myślałem, że to chłopiec. - odparł dumnie Lou. - Bedzie silny po tatusiu.

- I piękny po mamusi. - zaśmiałem się.

- Ej! Nie jestem kobietą! Też jestem tatusiem i to numer jeden, ty możesz być numerem dwa. - fuknął, krzyżując swoje ręce na klatce piersiowej.

- Nie złość się słońce. - pocałowałem go w brzuszek, a potem podniosłem się, by dosięgnąć jego warg.

- Będę się już zbierał. - poinformował nas Nick. - Mam już pomysł, jak uratować wasze dziecko przed niepowołanymi osobami.

- Co planujesz? - zapytałem.

- Powiem wam za miesiąc. Na razie muszę wszystko obmyślić.

- W porządku. - skinąłem głową.

- Ale co zamierzasz? - zawołał Louis. - Co planujesz zrobić, o czym myślisz?

- Nie denerwuj się, Lou. - powiedział Nick. - Jeszcze nie wiem czy to się uda, więc nie chcę was martwić. Jeszcze mamy czas. Charlie też zaoferował swoją pomoc.

- To tylko kilka miesięcy, szybko minie. - zauważyła Omega. - Muszę być pewien, że istnieje cień szansy, że wszystko będzie dobrze.

 - Daję ci moje słowo, że zrobię wszystko, co w mojej mocy, by wam pomóc. - zapewnił, patrząc na szatyna, a potem na mnie. - Muszę już wychodzić, aby nie wyglądało to podejrzanie.

- Jeszcze raz dziękuję. - powiedziałem.

Pożegnał się z nami i wyszedł. Po chwili zrobiliśmy to samo. Strażnicy odstawili nas do naszej celi. Lou usiadł na łóżku i pogrążył się w myślach. Usiadłem obok niego, przyciągając ramieniem. Złożyłem pocałunek na jego głowie.

- Uda im się, wierzę w to.  - powiedział.

- Ja też tak uważam, oni nam pomogą. - uśmiechnąłem się. - Będziemy mieli syna.

- Tak. - uśmiechnął się. - Nasz malutki synek. Myślisz, że będzie Alfą, Betą czy Omegą?

- To na pewno Alfa. - zdecydowałem. - Będzie silny i niezwykle piękny. Kiedyś skradnie serce jakiejś Omedze i założy swoją rodzinę. Wtedy zostaniemy dziadkami.

- Myślałeś nad imieniem? - zapytał.

- Jeszcze nie, ale pomyślimy nad tym, w porządku? - spojrzałem na niego. - Masz jakieś sugestie?

Skinął głową i uśmiechnął się lekko, bardziej wtulając w mój bok. Przełożyłem dłoń, wplątując ją w karmelowe włosy i zacząłem masować skórę jego głowy. Cichutko mruczał. Naszą chwilę przerwał jeden ze strażników. Przyniósł jedzenie, kładąc talerze przy wejściu.

Chyba był nowy, ponieważ nigdy wcześniej go nie widziałem. Miał blond włosy i lekko się uśmiechał. Zdziwiła mnie najbardziej obecność rękawiczek na jego dłoniach. Po co mu one?

- Zaczekaj. - powiedziałem do niego, wstając z łóżka.

Zacząłem do niego podchodzić. Wystraszył się i cofnął o krok, opierając o kraty. Odskoczył od nich jak poparzony, dosłownie. Spojrzał na swoją rękę, na której zrobiły się ślady jak od oparzeń. Zagryzł dolną wargę, spoglądając na mnie niepewnie.

- Ty jesteś...

- Nowym strażnikiem. - odparł od razu. - Nie zabawię tu długo.

- Jakim cudem się tu zatrudniłeś? - to jeszcze bardziej mnie dziwiło.

Przeważnie robili testy na wykrycie wilkołaków i jeszcze żadnemu nie udało się zdobyć takiej posady. To w końcu oczywiste.

- To długa historia. - odparł. - Orientujecie się w której celi siedzi Zayn Malik?

- Etap dalej, druga cela od prawej. - odparłem. - Kim ty jesteś?

- Jestem Niall. - wyszczerzył się.  - Miło było was poznać.

Po czym wyszedł z celi pomimo moich nawoływań. Nie czułem od niego zapachu wilkołaka. To było dziwne, bardzo dziwne. I co miał wspólnego z Zaynem. Kim on właściwie był?


><><><><><><><><><><><

Witajcie wilczki!

Macie pomysły na imię dla Larryątką?

Dziękuję za gwiazdki i komentarze! ♥

><><><><><><><><><><><

Hell or Heaven ~ Larry A/B/O ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz