14. Miałem piękny sen

7.7K 693 408
                                    


HARRY


Dziś skończyła się gorączka Louisa. Poszliśmy pod prysznic i dostaliśmy nowe ubrania. Teraz razem leżeliśmy na łóżku. Szatyn wtulił się we mnie i tak zasnął. Nie zamieniłbym na nikogo innego takiej kruszynki. Co prawda potrafił pokazać pazurki, ale nie było tak źle.  Od czasu do czasu musiałem go nieco utemperować, bo wszedłby mi na głowę. Niezły z niego cwaniaczek.

Sięgnąłem dłonią i przeczesałem jego karmelowe kosmyki włosów. Uwielbiał, gdy drapałem go po głowie i często sam się nastawiał, aby go po niej drapać. Uśmiechnąłem się widząc, jak poruszył noskiem podczas snu. Za co ktoś tak słodki trafił do tego miejsca? Co takiego zrobił? Planowałem się go o to kiedyś zapytać. Teraz najważniejsze jednak było, aby przejść ruję. Miałem tylko nadzieję, że mi w niej pomoże.

Zamknąłem oczy i przyciągnąłem do siebie bliżej mniejsze ciałko. Bardzo szybko usnąłem. Dobrze mi się spało, ale obudził mnie Louis. Zaczął strasznie się wiercić. Spojrzałem na niego niezadowolony. Próbował wyrwać się z moich ramion.

- Czemu nie śpisz? - westchnąłem.

- Jak mogę spać, kiedy coś wbija mi  się w biodro? - jęknął, wskazując na moje krocze.

Ponownie się poruszył i o mnie otarł. Sapnąłem cicho, uwalniając go. Usiadł na łóżku, patrząc na mnie przez chwilę. Wtuliłem się w poduszkę i próbowałem ponownie zasnąć. Podczas snu czas szybciej płynie.

- Wygodnie ci z tym tak? - zapytał.

- Nie bardzo. - przyznałem. - Ale ty mi nie pomożesz. Myślałeś tylko o sobie, gdy wypełniał cię mój knot.

- Jesteś okropny. - mruknął, odwracając się do mnie tyłem. - Czemu masz o mnie takie zdanie?

- Cóż... poznałem cię nieco przez te kilka dni i wiem, że nic nie robisz bezinteresownie. - odparłem. - Popraw mnie, jeśli się mylę.

- Mylisz się. - fuknął.

- Więc pomożesz mi jeszcze przez te dni z rują? - zapytałem z nadzieją.

- Nie. - pokręcił głową.

- Wiedziałem. - prychnąłem, odwracając się do niego plecami.

Przyłożyłem głowę do poduszki i próbowałem zasnąć. Wiercący się szatyn wcale tego nie ułatwiał. Z nudów przemienił się nawet w wilka i gonił swój własny ogon. Oczywiście tego nie widziałem, ale słyszałem jego myśli.

- Zaczekaj moja puszysta kitko! - wołał. - Już prawie, jeszcze chwilka i... Mam cię!

Raz pisnął, gdy za mocno złapał za swój ogon. Wciąż miałem zamknięte oczy, leżąc na plecach, więc chłopak myślał chyba, że usnąłem. Poczułem jak wskoczył na materac. Był już w ludzkiej formie. Jego drobne rączki dobrały się do mojego rozporka. Z trudem powstrzymywałem się, aby się nie uśmiechnąć. Robił to tak nieporadnie...

Z ledwością zsunął nieco moje spodnie i odchylił bokserki. Jego oczom ukazała się pełna erekcja. Byłem napalony i naprawdę potrzebowałem wypełnić tę Omegę. Poczułem jak delikatnie przejechał opuszkami palców po moim penisie. Myślałem, że za chwilę się na niego rzucę. Poruszyłem się, czym wystraszyłem niebieskookiego. Zabrał swoje dłonie i odczekał chwilę w napięciu. W końcu znów złapał i tym razem śmielej poruszył dłonią . To było bardzo przyjemne.

- Ale jesteś duży. - wymamrotał cichutko.

Jego ruchy były szybsze. Miałem naprawdę niemały problem z opanowaniem się. Zacisnąłem mocno zęby, aby żaden jęk nie opuścił moich ust. Po kilku minutach poczułem ciepły oddech na skórze. Czyżby Louis się rozkręcał? Nieśmiało polizał całą długość.

- Fuj. - oczami wyobraźni zobaczyłem jak się krzywi i marszczy zabawnie swój nos. - Dziwne.

Znów złapał za penisa i wykonywał tylko ruchy dłonią. Pragnąłem, aby to były jego usta. Wyglądałby tak pięknie przede mną. Szatyn przyspieszył i w końcu doszedłem na jego dłoń. Jęknąłem głośno, przekręcając się na bok. Louis odsunął się ode mnie i przez chwilę zastygł w bezruchu. Gdy stwierdził, że zapadłem w głęboki sen, podszedł z drugiej strony. Wytarł dłoń o moje bokserki i założył je na mnie, razem ze spodniami. Dokładnie poprawił moją bluzkę i przykrył mnie kocem. Ale kochany - pomyślałem.

Przeszedł na drugą stronę łóżka i na nim usiadł. Słyszałem jak cichutko zaczął nucić jakąś piosenkę. Przy tym rzeczywiście usnąłem. Obudziłem się dopiero po jakimś czasie. Podniosłem się i odszukałem spojrzeniem szatyna.

Siedział pod ścianą na podłodze. Gdy zauważył, że  na niego patrzę, lekko się uśmiechnął. Odkryłem się z koca i spojrzałem na swoje spodnie. Wciąż czułem mokro. Znów zerknąłem na Lou. Tym razem jego policzki oblały się rumieńcem.

- Chyba muszę zmienić spodnie. - przyznałem.

- Zsikałeś się Harry? - próbował brzmieć beztrosko.

- Miałem piękny sen o wspaniałej Omedze. - odparłem. - Chłopiec był piękny, a jakie rzeczy wprawiał swoimi dłońmi i ustami, mówię ci Loueh!


><><><><><><><><><><><><><><

Witajcie wilczki!

Dziękuję za gwiazdki i komentarze! ♥

><><><><><><><><><><><><><><

Hell or Heaven ~ Larry A/B/O ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz