28. Sam chciałeś

6K 629 491
                                    


LOUIS


- Przyłóż się, Tomlinson. - warknął Styles. - Otwórz szerzej usta.

Pokręciłem głową ze łzami w oczach. Nie chciałem tego robić. Przecież on wiedział, że było to dla mnie dosyć upokarzające. Klęczałem przed nim na zimnej podłodze. Jego dłonie wplątane były w kosmyki moich włosów, za które mocno szarpał. Znów się dławiłem i próbowałem zaczerpnąć powietrza. Bez ostrzeżenia pchnął we mnie, podrażniając gardło. Rękami trzymałem za jego biodra, próbując się od niego odepchnąć. Był silniejszy od takiej osóbki jak ja. Byłem tylko zwykłą Omegą. Nie miałem przy nim szans. Myślałem, że nigdy mnie nie skrzywdzi. Był przecież taki troskliwy i tak dobrze się mną zajmował. A teraz? Dbał tylko o siebie.

- Dalej, Lou. - mruknął. - Sam chciałeś mi pomóc.

Ponownie pokręciłem głową. To nie tak miało to wyglądać. Ale nie dał mi wyboru. Kazał mi paść przed nim na kolana i otworzyć usta. Nie chciałem tego zrobić, więc użył na mnie głosu Alfy. Po moim ciele przeszły dreszcze, ale musiałem być mu posłuszny. Ustawił się wtedy przede mną i ściągnął spodnie wraz z bokserkami do kostek. Na twarzy gościł mu szeroki uśmiech. Widać, że dobrze się bawił. Dłonią złapał moją szczęką,  mocno ją ściskając. Gdy tylko otworzyłem usta, wszedł w nie swoim kutasem. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Właśnie tak zaczęliśmy dzień. Czułem, że  to będzie jeden z okropnych dni w moim życiu. Trochę już ich było. 

- Właśnie tak, Loueh. - sapnął, gdy wysuwał się, by ponownie się we mnie zagłębić.

Ledwo co trzymałem się na kolanach. To wiadomość o dziecku tak go zmieniła. Wiedziałem, żeby lepiej mu nie mówić. Udał, że się cieszy, choć tak naprawdę mnie znienawidził.

Po kilku minutach zbliżał się do spełnienia. Myślałem, że każe mi to wszystko połknąć, ale on tak nie zrobił. Wysunął się ze mnie i doszedł na moją twarz. To było coś o wiele gorszego. Czułem się jak bezwartościowy śmieć. Wiedział przecież, że nienawidziłem tego. Zostałem przez niego upokorzony. Zapragnąłem umrzeć. Moje życie okazało się jednym wielkim piekłem.

- Byłeś wspaniały. - uśmiechnął się, patrząc na mnie tymi zielonymi oczami.

Naciągnął na siebie spodnie i zapiął rozporek. Schylił się, aby pocałować mnie w czubek głowy. Nie wytrzymałem, tylko zacząłem szlochać. Po chwili zamieniło się to w ogromny płacz. Nie mogłem nad tym zapanować. Całe ciało trzęsło się w rozpaczy. 

- Louis? - poczułem na swoim ramieniu jego dłoń. - Lou?

Spojrzałem na niego, po czym zamknąłem oczy. Nie chciałem go więcej oglądać. Był potworem. Miałem go za kogoś niezwykłego. Był moim opiekuńczym i kochającym Alfą, ale to było kiedyś.

- LOUIS! - głośny krzyk w końcu zmusił mnie do otworzenia oczu.

Spojrzałem na Harry'ego. Cofnąłem się odrobinę, ale po chwili przyciągnął mnie do siebie. Czułem przyjemne ciepło jego ciała. Tego było mi trzeba.

- Już jestem maluszku. - szepnął. - Śnił ci się koszmar, kochanie?

- K-koszmar? - wychlipałem, próbując zapanować nad drżeniem głosu.

- Kręciłeś się strasznie na łóżku, a potem zacząłeś głośno płakać. Krzyczałeś, Loueh. - westchnął. - Nie mogłem cię obudzić.

- T-to był koszmar? Tylko sen?

Wyczułem jak skinął głową. Ani na chwilę się ode mnie nie odsunął. Poczułem jak złożył czuły pocałunek na moim czole, a potem policzku, z którego z całował łzy.

- Jestem przy tobie, już dobrze. - zapewniał. - Nie płacz malutki. 

Przez kolejne minuty próbowałem się uspokoić. Harry gładził moje plecy i szeptał na ucho słowa otuchy. Wczepiłem się w niego bardziej, bojąc się, że mnie zostawi. Owinąłem się wokół jego pasa nogami. Leżeliśmy na łóżku. Chyba było późno w nocy, ponieważ światła były pogaszone.

- Ja ci się śniłem, kwiatuszku? - zapytał po chwili. - Słyszałem jak mnie wołałeś i mówiłeś ,,nie''. Skrzywdziłem cię we śnie?

Skinąłem głową. Nie chciałem o tym mówić. To było coś okropnego. Harry to chyba zrozumiał, ponieważ pocałował mnie i nakrył nas kocem. Obiecał, że nie będzie się o  to wypytywać. Powiedziałem mu, że opowiem ten koszmar kiedy będę gotowy.

- Kocham cię, Lou. - szepnął. - Choćby nie wiem co się działo.

- Też cię kocham Harry. - odparłem cichutko. - Tak bardzo, bardzo.

- Chcesz się jeszcze przespać? - zapytał.

- Nie. - powiedziałem pewnie. - Nie chcę.

- Nie musisz się bać, będę tu przy tobie. - zapewnił. - Chcesz, abym ci zaśpiewał?

- Tak. - uśmiechnąłem się, ale pewnie tego nie zauważył. - Dziękuję.

- Pod warunkiem, że odrobinkę puścisz moją szyję... Nie żebym narzekał, ale tak troszeczkę... mnie dusisz? - zaśmiał się.

Szybko się go puściłem, więc zgarnął mnie do uścisku i teraz on wtulał się w moje plecy. Delikatnie przeczesywał  karmelowe kosmyki włosów. Pierwsze słowa piosenki powoli mnie wyciszały i nawet nie zauważyłem, kiedy odpłynąłem. Tym razem nie śnił mi się koszmar. Byłem bezpieczny.


><><><><><><><><><><><

Witajcie wilczki!

Dziękuję za gwiazdki i komentarze! ♥

><><><><><><><><><><><

Hell or Heaven ~ Larry A/B/O ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz