15. Nauczę cię, kochanie

7.6K 696 332
                                    


HARRY


- Chodź do mnie. - powiedziałem, klepiąc obok siebie miejsce na materacu.

- Po co? - zapytał, unosząc wysoko brwi.

- Boisz się mnie, Loueh? - zaśmiałem się cicho.

- Nie jesteś groźny Harold. - parsknął.

Podniósł się z podłogi i podszedł do mnie, siadając na łóżko. Oplotłem go ramionami, przyciągając do siebie. Uwielbiłem się tulić, co chłopak mógł zauważyć już wcześniej.

- I co?  Tylko tyle? - zapytał.

- Mam ruję Lou i chciałbym, abyś mi nieco pomógł.

-  Zapomnij o moim tyłku, Hazz. Okropnie mnie boli po ostatnim. - zrobił skwaszoną minę. - Pomóż sobie ręką.

- To za mało. - westchnąłem. - Chciałbyś się czegoś nauczyć?

- Czego?

- Mógłbyś użyć dziś ust - szepnąłem, na co od razu ode mnie odskoczył.

- Nie ma mowy! - zawołał. - J-ja... nigdy tego nie robiłem i...

- Nauczę cię, kochanie. - uśmiechnąłem się szeroko. - To nie szkodzi.

Popatrzył na mnie uważnie. Wahał się, widziałem jego niezdecydowaną minę. Znów spojrzał na mnie, cały się rumieniąc. Był taki słodki!  Ponownie  usiadł obok mnie i skinął głową. Złączył swoje dłonie, bawiąc się palcami. Taki niewinny...

- To... co mam zrobić? - zapytał cicho.

- Na początku nieco się zrelaksuj i nie bój się. - uśmiechnąłem się do niego.

Złapałem go za dłoń i pociągnąłem tak, aby chłopak znalazł się przede mną. Pogłaskałem go dłonią po policzku. Sam zsunąłem swoje spodnie wraz z bokserkami. Sapnąłem cicho i spojrzałem na chłopaka przed sobą. Patrzył na mnie błyszczącymi oczami. Nie wiedział co ma zrobić.

- Możesz go dotknąć. - zachęciłem go. - Tak jak robiłeś to, gdy ,,spałem'' - uśmiechnąłem się na bezcenną minę szatyna.

- Chyba ci się to śniło. - uparł się.

- Niech ci będzie. - potarłem jego policzek kciukiem.

Rozchyliłem kciukiem jego wargi. Złapał lekko zębami za mój palec z małym uśmieszkiem. Po chwili go polizał. Zassał się na nim i czułem, że od samego jego wyglądu mógłbym dojść.  Gdy zabrałem swoją dłoń, na jego twarzy pojawił się grymas.

- Możesz teraz wziąć coś lepszego niż moje palce, Loueh. - powiedziałem zadowolony.

- Jest za duży. - pokręcił głową na boki. - Nie dam rady.

- Nie musimy się z niczym spieszyć. - zapewniłem.

Jeszcze przez chwilę patrzył mi w oczy, aż w końcu mnie posłuchał.  Skupiony był na zadaniu i robił wszystko co mu powiedziałem. Po chwili poczułem jego ciepły język i zęby.

- Tylko mi go nie odgryź! - zawołałem, gdy mało delikatnie przesunął zębami. - Spójrz na mnie, nie uciekaj wzrokiem.

Złapałem dwoma palcami za jego podbródek i zmusiłem, by na mnie patrzył. Był cały czerwony na twarzy. Zapewne nie czuł się komfortowo, zdawał się być zagubiony. Nie wiedział przecież jak podejść do tego zadania, był taki niewinny.

- Spróbuj go wziąć więcej. - poleciłem.

 Złapał mnie za kolano i zatrzymał się, próbując zapanować nad oddechem. Pojedyncza łza spłynęła po jego policzku. Starłem ją od razu kciukiem.

- Jesteś taki dzielny, taki dobry. - pochwaliłem go. - Grzeczny chłopiec.

Zassał swoje policzki i kontynuował. Wplotłem dłoń w jego włosy i nadałem rytm. Szatyn od czasu do czasu się zatrzymywał, krztusząc się. W końcu się wycofał i próbował się uspokoić. Miał załzawione oczy.

- W porządku? - zapytałem z przejęciem.

Pokiwał głową i kontynuował. Robił to powoli i chyba zaczynał łapać. Po kilku minutach doszedłem z uczuciem ogromnej ulgi. Louis odsunął się i poszedł wypłukać usta. Następnie usiadł obok mnie, wzrok wbijając w swoje dłonie.

- Byłeś wspaniały. - zapewniłem.

Spojrzał na mnie z zawstydzeniem. Zachowywał się jak uległa Omega. Robił wszystko, co mu powiedziałem.

- Harry? - przerwał ciszę między nami.

Złapał mnie za rękę i odsunął od swojej twarzy. Spojrzałem na niego zaciekawiony. Złączyłem nasze dłonie, sadzając sobie Louisa na kolanach. Wtulił się we mnie niepewnie.

- Słucham. - pocałowałem go w skroń i czekałem na to co ma mi do powiedzenia.

- Nie chcę więcej tego robić. - wyznał. - Nie lubię tego, to...nie jest dla mnie przyjemne. Nie gniewaj się na mnie, ja się nauczę dla ciebie, tylko...

- Lou. - uniosłem jego podbródek, aby na mnie uważnie spojrzał.  - To w porządku, że coś ci się nie podoba. Nie chcę, abyś się do czegokolwiek zmuszał.

- Nie jesteś zawiedziony? - zdziwił się. - Masz ruję i wiem, że potrzebujesz...

- Ciebie. - dodałem. - Ale nie jako przedmiotu do zaspokajania swoich potrzeb, po prostu bądź.

Objąłem go ramieniem, a szatyn ukrył swoją twarz w zagłębieniu mojej szyi. Czułem jego ciepły oddech. Delikatnie nas kołysałem. Przez ostatnie wydarzenia zrobiłem się senny tak samo, jak on.

- Dziękuję. - szepnął cicho, będąc na granicy snu.

Pocałowałem go w czoło i gdy chłopak usnął, położyłem wygodnie na materacu. Sam zająłem miejsce obok, wciąż trzymając rękę na jego pasie. Ten chłopiec nie był już dla mnie obojętny, chyba się zauroczyłem.


><><><><><><><><><><><><><><

Witajcie wilczki!

Dziękuję za gwiazdki i komentarze! ♥

><><><><><><><><><><><><><><

Hell or Heaven ~ Larry A/B/O ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz