34. Chcę dla was dobrze, Lou

4.8K 562 108
                                    


LOUIS


Harry zawołał Charliego i po chwili obaj nade mną stali. Czułem się źle. Bolał mnie brzuch i kręciło się w głowie. To nie było normalne. Przecież jeszcze chwilę temu było wszystko w porządku.

- Możesz wstać? - zapytał strażnik.

- Dajcie mi chwilkę. - poprosiłem. - Zaraz wstanę.

- Powinieneś się położyć i odpocząć.  - powiedział zielonooki.

Zamknąłem oczy i czekałem, aż ból minie. Teraz w zasadzie bolała mnie sama głowa. Miałem ochotę zwymiotować, ale jakimś cudem się od tego powstrzymałem. Wyciągnąłem rękę do swojej Alfy, aby pomógł mi się podnieść. Od razu zrozumiał o co mi chodzi i po chwili stałem na własnych nogach.

- Musisz się ubrać, kochanie. - szepnął, gdy chciałem ruszyć do drzwi.

Przytaknąłem i pozwoliłem, aby Harry założył mi bokserki, spodnie oraz bluzkę. Gdy chciałem schylić się po buty, Styles wziął mnie na ręce. Obuwie nie było mi już potrzebne. Charlie otworzył nam drzwi i wyszliśmy na korytarz. Zielonooki szedł powoli, patrząc na mnie ze smutkiem w oczach. Zapewniał, że wszystko będzie w porządku.

Gdy znaleźliśmy się przed naszą celą, zauważyliśmy kogoś jeszcze. Przy niej stał Smith wraz ze swoją obstawą.  Od czasu ataku Harry'ego, towarzyszyło mu zawsze ze trzech strażników. Antony był tchórzem i chyba sam osobiście o tym wiedział. Na nasz widok uśmiechnął się szeroko. Ręka wciąż mu się goiła i widać było biały bandaż bądź gips. Nie przyglądałem się za dokładnie.

- A już się martwiłem, gdzie moje ukochane wilczki sobie poszły. - zawołał. - Coś się stało?

- Byli pod prysznicami. - powiadomił go Charlie, siląc się na spokojny ton głosu. - Wszystko w porządku.

Mężczyzna wypalał dziurę we mnie samym spojrzeniem. Znów miałem zawroty głowy. Spojrzałem na Harry'ego niemo błagając go, aby mnie odłożył na łóżko. Czułem się fatalnie.

- Harry... - szepnąłem, gdy w dalszym ciągu tylko stał.

Dziwiłem się, że nie jest mu za ciężko. Nie należałem do lekkich osób, a on to powinien wiedzieć najlepiej. Charlie otworzył celę i nakazał, aby Styles wszedł do środka. Jednak Smith miał inne plany.

- Omega idzie ze mną. - zarządził.

- Po moim trupie. - warknął Harry.

- Jakie to słodkie. - zaśmiał się mężczyzna. - Ale moje zdanie nie podlega dyskusji, Styles.

- Nie pozwolę znów nas rozdzielić. - kontynuował. - On mnie potrzebuje.

Wtuliłem się bardziej w Alfę, chcąc go nieco uspokoić. Czułem, jak napiął wszystkie mięśnie. Teraz on zabijał Antony'ego wzrokiem.  Bałem się, że zrobi coś głupiego. Nie chciałem, by stała mu się krzywda.

- Nic mu nie zrobię. - zastrzegł Smith. - Ani nie rozdzielę... Chcę tylko coś sprawdzić.

- Chodzi o dziecko, tak? - odezwałem się, wtrącając w ich rozmowę. - Wiesz o nim, prawda?

- Mały wilczek... - zamyślił się. - Tak i mam nadzieję, że rzeczywiście znajduje się w twoim brzuchu, Omego. Chcę cię zabrać tylko na badania, nie zaszkodzę ci, daję słowo.

- Nie pozwolę ci go zabrać. - powtórzył Harry.

- Tak jakby... nie masz wyboru. - zaśmiał się biznesmen. - Puść go i pozwól nam się oddalić bez zbędnych opóźnień.

- A czy... czy Harry może iść ze mną? - zapytałem cicho. - Skoro nie zrobicie mi ani dziecku krzywdy, to czy Alfa może być obecna podczas badań?

- To więzienie, nie szpital, wilkołaku. - mruknął. - Ale niech będzie. Jeśli zacznie sprawiać problemy, przeniesiemy cię z powrotem do poprzedniej celi, bez Alfy. - zaznaczył.

Spojrzałem znacząco na Harry'ego. Westchnął i skinął głową obiecując, że będzie grzeczny. Pocałował mnie szybko w czoło i udał się za strażnikami. Charlie musiał zostać i wrócić do swoich obowiązków. Zielonooki niósł mnie przez następne korytarze. Minęliśmy kilka schodów i stwierdziłem, że nigdy nie byłem w tej części budynku. Jak zdążyłem się rozeznać, była to część szpitalna. Do niej raczej zaliczała się mała salka. Wilkołaki miały to do siebie, że potrafiły się regenerować. Nikt nie potrzebował pomocy ludzi, chociaż czasami były wyjątki.

- Połóż go na kozetkę. - mruknął mężczyzna w garniturze. - Zaraz przyjdzie odpowiedni lekarz.

Harry spełnił jego polecenie, ale ani na chwilę się nie odsunął. Trzymał mnie za rękę, chcąc dodać odwagi. Bałem się tego, co mogą zrobić.  Nie musieliśmy czekać długo, ponieważ po chwili zjawił się młody mężczyzna w białym kitlu. Nałożył rękawiczki i spojrzał na mnie z uśmiechem.

- Nie bój się, mały. - powiedział przyjaźnie. - Będę musiał pobrać ci krew, a potem sprawdzimy, czy rzeczywiście masz w sobie małego wilczka, w porządku?

Lekarz starał się ignorować groźne spojrzenia wysyłane przez Alfę. Przyszykował swój sprzęt i poprosił Harry'ego, aby się przesunął, co ten zrobił z niechęcią. Ciągle zerkał na Smitha, jakby bał się, że coś wykombinuje by mnie skrzywdzić.

- Jak się czujesz? - zapytał w chwili, gdy wyciągał ze swojej torby zabezpieczoną  strzykawkę.

- W porządku. - odparłem.

- Przed chwilą skarżył się na ból brzucha i głowy. - powiedział Harry, zaprzeczając moim słowom.

Spojrzałem na niego z wyrzutem. Nie musieli o tym wiedzieć. To przecież nie było nic poważnego. Harry jak zwykle przesadza. Wiem, że się troszczy, ale nie ufałem Smithowi i jego ludziom.

- Chcę dla was dobrze, Lou. - szepnął zielonooki.


><><><><><><><><><><

Witajcie wilczki!

Dziękuję za gwiazdki i komentarze! ♥

><><><><><><><><><><

Hell or Heaven ~ Larry A/B/O ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz