1. Nie mów do mnie jak do psa

9.4K 809 487
                                    


- Wstawaj, śpiąca królewno. - usłyszałem znienawidzony przez siebie głos.

Otworzyłem oczy i rozejrzałem się. Znów tutaj trafiłem. Nie chciałem tu być, bo to oznacz tylko jedno. Walka. Przeniosłem swoje spojrzenie na mężczyznę przed czterdziestką. Wyglądał jak zwykle nienagannie. Na sobie miał drogi garnitur od najlepszych projektantów oraz lśniące, wypastowane buty, które znajdowały się tuż przy mojej twarzy.

Powoli przeturlałem się na bok i podniosłem z podłogi, na której leżałem. Wciąż kręciło mi się w głowie. Próbowałem się do tego przyzwyczaić, powinno przejść za jakiś czas.

- Znów nie za delikatnie cię potraktowali, prawda, wilczku? - zaśmiał się.

Zgrzytnąłem zębami i próbowałem  opanować. Nie mogłem się na niego rzucić. Już raz spróbowałem przez co potraktowali mnie srebrem. Przez kilka dni wydawało mi się, że znajdowałem na pograniczu śmierci. Zapragnąłem nawet wtedy umrzeć, ale nie pozwolili mi. Potem zostawili mnie w spokoju i mogłem się zregenerować. Tego najbardziej potrzebowałem. Teraz cofnąłem się pod ścianę, opierając o nią.

- Nic nie powiesz? - zakpił. - Zawsze byłeś bardziej rozmowny, Harry.

- Nie chcę cię oglądać. - mruknąłem. - Po co tu przyłazisz?

- Jesteś moją własnością i o ciebie dbam. Musisz być w dobrej formie, abyś wygrał. To czego ci potrzeba, wilczku?

- Nie mów do mnie jak do psa. - uniosłem odrobinę ton swojego głosu, na co się zaśmiał.

- Jesteś nim i pogódź się z tym. W chwili przekroczenia tych murów. - zatoczył ręką koło w powietrzu.

Nie odezwałem się więcej. Cierpliwie czekałem na to, co ma do powiedzenia i sobie pójdzie. Potem zabiorą mnie do sali, gdzie będę zmuszony walczyć z innym wilkołakiem. Jeśli przegram - zginę. Takie tu były zasady.

Trafiłem do tego piekła przez głupi, szczeniacki błąd. Wracałem z imprezy u swojego kumpla, gdy ktoś mnie napadł. Ale nie wiedział, że nie jestem zwykłym dzieciakiem, którego można okraść. W zasadzie niewiele co miałem tej kasy. Na ogół zbyt łatwo mnie zdenerwować. To był czysty przypadek, gdy ostrze zamiast ugodzić mnie, wbiło się w brzuch chłopaka. Nie uratowali go, a świadkowie zeznali, że to ja byłem napastnikiem. Nie pomogły tłumaczenia, że to nie ja. Skazali mnie do więzienia, ponieważ byłem pełnoletni. Od tamtego zdarzenia minęło kilkanaście miesięcy. Obecnie mam dwadzieścia jeden lat i jeszcze żyję, choć nie wiem jeszcze jak długo.

Szybko zorientowałem się, że to nie zwykłe więzienie. Sinner's Square było piekłem. Rządziło się własnymi prawami. Sam znajdowałem się w sektorze A, w którym były  Alfy. Wszyscy tutaj byli zmiennokształtnymi, ale to nie było najgorsze. Bogaci biznesmeni, właściciele firm i inni ich pokroju wymyślili sobie rozrywkę. Kiedyś zadowalali się nielegalnymi walkami, teraz chcą czegoś więcej. Każą nam walczyć pod postacią ogromnych wilków, nie mają litości. To czy ktoś ginie zależy od nich. Nikt o tym nie wie, a zabitych wywożą stąd po cichu i ślad po nich zanika.

- Na pewno niczego nie potrzebujesz? - zapytał ponownie. - Jeśli dziś przeżyjesz, pozwolę ci odpocząć przez dwa tygodnie, co ty na to? - uśmiechnął się. - Według mojego kalendarza zbliża ci się... ruja? Tak to nazywacie?

Spojrzałem na niego z mordem w oczach. Nigdy nikogo aż tak bardzo nienawidziłem. Znosiłem nawet tych strażników-sadystów. A oni uwielbiali sprawiać ból.

- Nie potrzebuję twojej łaski. - powiedziałem cicho. - Ale jeśli już tak nalegasz, to jest coś, co bardzo mnie ucieszy... Jest to twoja śmierć. Idź się zabij.

- Zabawny się zrobiłeś, wilczku. - uśmiechnął się szeroko. - Za to cię lubię. Wygraj dla mnie to może załatwię ci jakąś Omegę do pieprzenia.

Poklepał mnie po policzku i wyszedł. Zostałem w pomieszczeniu sam, ale nie na długo. Po chwili przyszli strażnicy. Zaprowadzili mnie na dużą salę. Kilka metrów nad nami znajdowały się barierki, za którymi przyglądali się gapie. Wszyscy byli obrzydliwie bogaci. Bali się obserwować nas z bliska, ponieważ oczywistym był fakt, że chętnie rozszarpalibyśmy ich na kawałeczki.

- Zmień się. - mruknął czarnowłosy strażnik. - Albo dostaniesz małą zachętę.

Przez to miał na myśli kolejny zastrzyk, który samoczynnie wywoływał u wilkołaków przemianę. Nie chciałem tego. Spojrzałem w górę i dostrzegłem mężczyznę, z którym chwilę temu rozmawiałem. Nazywał się Antony Smith i miał kancelarię adwokacką z czego zdążył mi się pochwalić. Teraz wyczuł na sobie mój wzrok, ponieważ na mnie spojrzał i się uśmiechnął, pokazując kciuki w górę.

- Cholerny staruch. - mruknąłem pod nosem.

Zacząłem zdejmować  szary kombinezon. Zostały mi bokserki. Spojrzałem na łysego mężczyznę przede mną. Rozebrał się całkowicie i teraz przemienił w białego wilka. Zrobiłem to samo. Był znacznie większy ode mnie.  Wiedziałem, że nie będzie łatwo go pokonać.

- Zaczynajcie! - usłyszałem krzyk z góry i spojrzałem na mężczyznę, który prawdopodobnie był dziś gospodarzem tego wydarzenia.

Zanim skupiłem się na przeciwniku, ten mnie dopadł. Kątem oka zauważyłem  kły, które zacisnęły się na mojej łapie. Pisnąłem z bólu i próbowałem dosięgnąć szczękami jego ciało. Udało mi się to dopiero po dłuższej chwili. Oderwaliśmy się od siebie i zaczęliśmy krążyć wokół.

Po kilkunastu długich minutach bólu i zadanych ran, był koniec. Otworzyłem pysk, wypuszczając z uścisku szyję przeciwnika. Ten leżał na ziemi, był martwy. Czułem metaliczny posmak krwi. Bolało mnie całe ciało. Mężczyzna nie chciał poddać się bez walki. Zdążyłem odejść od niego tylko dwa kroki, po czym runąłem wycieńczony na beton. Moja klatka piersiowa szybko unosiła się i opadała.

- Gratulacje, panie Smith. Wspaniała walka. - usłyszałem głos przy sobie.

Był to chyba dyrektor całego więzienia. Uwielbiał takie widowiska. Nie obchodziło go życie więźniów. Ważne, aby pieniądze się zgadzały. Przed chwilą musieli zejść na dół, ale nie zauważyłem tego. Walczyłem z opadającymi powiekami. Musiałem się jeszcze przemienić, ale nie miałem na to siły.

- Zabierzcie go i  dobrze się  nim zajmijcie. - powiedział Smith, dotykając mojej sierści czubkiem buta. - Ma nie wychodzić z celi. Niech strażnicy też mu dadzą spokój. Zajrzę do niego za trzy dni.


><><><><><><><><><><><><><><><><

Witajcie wilczki!

Mamy już pierwszy rozdział HoH! ^.^

Przed chwilą napisałam drugi, ale dodam go wkrótce ;)

Mam nadzieję, że zostaniecie na dłużej.

Miłego wieczoru, wilczki!

Dziękuję za gwiazdki i komentarze! ♥

Hell or Heaven ~ Larry A/B/O ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz