Graham

764 56 5
                                    



Powoli docierały do mnie dźwięki ulicy, świergot ptaków za oknem. Ktoś musiał je otworzyć. Otuliłam się szczelniej kołdrą i przewróciłam na drugi bok by zachować jeszcze resztki snu. Chwila...Byłam w łóżku. Swoim. Nie w bibliotece, czy na plaży. Zaczęłam się zastanawiać jak się tu znalazłam. Nogami wyczułam, że ktoś siedzi na łóżku. Nie to nie może być on...

- Rosabelle wiem, że nie śpisz. - Powiedział tata spokojnie. Musiałam w domu.

Otworzyłam oczy. W pierwszym momencie promienie słońca mnie oślepiły i musiałam kilka razy zamrugać by móc normalnie patrzeć. Siedział tam gdzie kończyły się moje nogi.

- Muszę wiedzieć co się wczoraj stało kochanie. - Jego głos drżał. Ton miał spokojny tak jak zawsze, kiedy ze mną rozmawiał.

- Wczoraj..? - Wymamrotałam. Moja pierwsza myśl to było „co ja robiłam takiego wczoraj", ale powoli zaczynałam sobie przypominać. No tak, noc w bibliotece, plaża i... te baśnie.Tajemnicza wizja cały czas kotłowała mi się w głowie. Kto czytał mi moją książkę, no i co ona tam robiła? Razem z wydarzeniami przypomniała mi się moja kłótnia z tatą. Nie wydawał się już tak zdenerwowany jak wcześniej.

- Rose, Henry przyniósł cię razem z tą kobietą i powiedział, że zemdlałaś na plaży. Co takiego robiłaś?

Nadal milczałam. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Na szczęście nikt nie wpadł na pomysł by mnie przebrać, więc jak tylko włożyłam rękę do kieszeni spodni wyczułam, że zdjęcie dalej tam jest.

- Ja...rzeczywiście chyba nie czułam się najlepiej - Zaczęłam wymyślać kłamstwo na poczekaniu. - Rano nie zjadłam nic porządnego, a później pojawił się Henry, w głowie nadal miałam te zdjęcia, które mi pokazywałaś. Pewnie za dużo emocji. - Co miałam mu innego powiedzieć?! Kolejna wizja mojej przeszłości o której nigdy nic nie mówisz?

- Rose, proszę...nie rób tak nigdy więcej. - Był wyraźnie zmartwiony. - Cały wczorajszy dzień szalałem z niepokoju. Nie odbierałaś telefonu. Przepraszam za mój wybuch. Wiem, że się przestraszyłaś, to..to, że mogłabyś mieć coś co przypomina o...niej. - Ostatnie słowo wypowiedział bardzo szybko. Jednak nie tak jak mówi się o kimś ze wstrętem, ale jak o osobie za którą się niewyobrażalnie tęskni. - Wyprowadziło mnie z równowagi.

Przytuliłam go, mój tata nie jest straszny. Jest po prostu...bardzo zagubiony.

- Ja też, przepraszam. Za ucieczkę i za to, że skłamałam. - Powiedziałam obejmując go

- Skłamałam? - Powiedział zdziwiony.

- Z tym zdjęciem. Chciałam cie zdenerwować, nie sądziłam, że cie to tak dotknie. - Tak, wiem, że to właśnie teraz go oszukałam. Jednak jeżeli będzie znał prawdę, wtedy bezpowrotnie stracę szanse na poznanie przeszłości. A to wszystko zaczęło się od tej fotografii. Nie mogę jej stracić.

- Rosabelle. - Poczułam, że coś kapie na moje włosy. Czy on płacze? - Tamtego wieczoru spytałaś się dlaczego nazywam cię Rose, jeżeli wszyscy mówią do ciebie...Belle. Nie umiałbym inaczej, pamiętając, że...że ona miała tak na imię. - Przytulił mnie mocniej. Czy on właśnie..? - Moja piękna Belle. Błagam córeczko, nie uciekaj nigdy więcej, nie mógłbym ciebie też stracić.



- Czy ty chcesz powiedzieć, że wczorajszego ranka dowiedziałaś się więcej niż w ciągu ostatnich lat? - Spytała mnie z niedowierzaniem Lucy, następnego dnia w szkole.

- Tak, nawet nie wiesz jak byłam zdziwiona . - Powiedziałam.

- Ehh też bym chciała tak się czegoś dowiedzieć, ale w domu dziecka siostry nam nic nie mówią. - Westchnęła. Lucy była sierotą, często jak narzekałam, że nie wiem nic o matce, kazała mi się zamknąć bo chociaż mam tatę. 

Tato, przecież obiecałeśOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz