Studnia Światów

242 22 9
                                    







- Rose, Rose są odpowiedzi! - Dobiegł mnie głos Mulan. Azjatka wynurzyła się zza krzaków z uśmiechem na twarzy, a  w rękach trzymała Gołębia. Ptak miał przywiązany do nóżek list.

Stojący obok mnie James, ruszył w jej stronę, ale udało mi się go wyprzedzić. Sięgnęłam po kartkę od kobiety.

Nie wierzę...udało się. Skontaktowaliśmy się z nimi. Ten list...te słowa są szansą na nasz powrót. Są potwierdzeniem, że już niedługo będę w domu. Z nimi.

Drżącymi rękami zaczęłam rozwijać rulonik. Odpowiedź nadeszła bardzo szybko. Zaledwie rano Mulan wysłała Gołębia.

Nawet nie wiesz jak się cieszymy, a raczej cieszę, że żyjesz, że niedługo wrócisz. Napisałem cieszę, ponieważ Twoja mama zemdlała, kiedy przeczytała pierwsze słowa...

W myślach ucieszyłam się na myśl o ich reakcji. Wyobraziłam sobie wielkiego ptaka wlatującego do naszego salonu, albo jeszcze lepiej, do lombardu. Pewnie nie zrobili zdjęć, szkoda.

Dożywotni szlaban, o którym napisał mój tata, nagle wydał mi się tak odległy i upragniony. Byleby tylko być znowu w domu. Wycieczka krajoznawcza po Zaczarowanym Lesie? Jak najbardziej, ale niezapowiedziana podróż do innej krainy? Na przyszłość podziękuję. Nie wiedziałam, że mam na drugie imię Alice... ciekawa wiadomość, na pewno kiedyś się przyda.

Nagle doszłam do końcówki listu, a raczej do tego co na nią wyglądało. Kartka była podarta, a ostatnie widoczne słowo mocno nadszarpane, jakby ktoś męczył się z pergaminem. Odwróciłam papier, ale na nic mi się to zdało. Był pusty. Brakującej części nie było po drugiej stronie.

- Muulan. - Powiedziałam nie odrywając oczu od listu i dalej szukałam jakiejś wskazówki co do jego dalszej połowy. - Nie podarło ci się coś może jak tutaj szłaś z Gołębiem? - Spojrzałam wreszcie na moich towarzyszy. James patrzył się na mnie w milczeniu i wyglądał jakby analizował każde moje słowo, natomiast uśmiech z twarzy Azjatki zaczął powoli schodzić.

- O czym ty mówisz?

- List, jest podarty, albo oderwany, nie wiem, sama zobacz...- Chciałam jej go podać, ale kartkę przejął James. Widziałam jak jego oczy łapczywie wyłapywały tekst. Przez chwilę nawet się uśmiechnęłam, kiedy doszedł do końca, a jego reakcja była identyczna do mojej.

- Naprawdę nie zauważyłaś, że był odpieczętowany? - Spytał podejrzliwie kobiety. Na twarzy Mulan pojawiło się przerażenie.

- Oszalałeś? Po pierwsze raczej zaczęłabym szukać, a po drugie powiedziałabym wam o tym. - Zaczęła się bronić. - Rose, czy rodzice napisali, że będą na ciebie czekać? - Zwróciła się do mnie.

- N-no-o tak, ale ta reszta...

- No i najważniejsze, proszę was chodźmy, jak wszystko dobrze pójdzie to jeszcze dzisiaj wieczorem będziesz mogła ich spytać o dalszą część listu. Chociaż jak znam twoją mamę to pewnie była to masa nieprzydatnych bzdetów. Ona lubowała w takich ozdobnikach. James, twój ojciec też będzie?

Chłopak kiwnął głową, ale nie spuszczał wzroku z Azjatki. Mulan westchnęła i pokazała ręką by ten podał jej list.

- Patrzcie, tu jest postrzępione na końcu, ale to słowo da się odczytać...wygląda jak „Już naprawdę..." może to ostatnie to doczekać, albo kończyć...o Rose, spójrz! - Pociągnęła mnie za ramię bym zwróciła się ku niej. - Końcówka tego potarganego to – ać. Widzicie? Mówiłam wam, że Belle często zawraca sobie głowę takimi rzeczami. Zawsze mnie to denerwowało. - Zaśmiała się.

Tato, przecież obiecałeśOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz