Najpiękniejsza Róża

486 46 2
                                    



Pojawiłam się w tym samym miejscu co ostatnio. Dziecięca komnata. Widocznie minęło zaledwie kilka minut bo dziewczynka, teraz siedziała na łóżku i bawiła się zabawkami zamiast stać przy szafce z książkami. Jej matki nadal nie było. Nagle po całym zamku rozniósł się głośny huk. Moja młodsza wersja spojrzała się w stronę drzwi zza, których dobiegał, jednak zbytnio nim się nie przejęła. Wróciła do swojego zajęcia. Wtedy korytarzami poniósł się krzyk. Kobiety. Dziecko już nie było obojętne. Pobiegła do drzwi i już miała je otworzyć, kiedy chyba przypomniała sobie słowa matki. Pokręciła głową i zdecydowanym ruchem pociągnęła za klamkę. Wyjrzała na korytarz, a ja wyszłam za nią. Krzyk ustał, ale było słychać głosy chyba z podwórza. Dziewczynka zaczęła iść w stronę jakiegoś większego pomieszczenia, pojawiłam się natychmiast obok niej. Znajdowałyśmy się w czymś na kształt jadalni. Komnata była przepiękna. Na środku stał długi, drewniany stół, obok niego przy ścianie był ogromny kominek. Moja młodsza wersja skierowała się w stronę w drugiego wyjścia. Wtedy wszedł nie przez nie mężczyzna. Miał na sobie lekką zbroję i hełm z herbem, którego nie byłam w stanie dostrzec. Rose schowała się za jednym z filarów w pokoju. Nie znała go. Wtedy uświadomiła sobie, że skoro on tu jest to coś się musiało się stać. Zaczął mamrotać niewyraźnie pod nosem. Rozpalił w kominku i zaczął po kolei wrzucać wszystko co miał pod ręką. Z jednego z foteli tutaj spadła jakaś rzecz. Mężczyzna podszedł do niej, zaśmiał się kpiąco i wrzucił ją do ognia. W tej chwili, ukryta za filarem wyskoczyła zza niego i zaczęła płakać.

- Beautyy! - Krzyknęła. - Wrzuciłeś moją lalkę. Jak tylko mój tatuś się dowie to cie zabiję!

- Chyba, że się o tym nie dowie! - W sekundę był przy dziewczynce, zatkał usta ręką, przełożył przez ramię i wyniósł z pomieszczenia. Pobiegłam za nimi.



Wybiegłam na dziedziniec, było tam pełno ludzi i kilka wozów wyglądających na więzienne. Strażnik podszedł do jakiegoś mężczyzny, nadal trzymając dziewczynkę pod pachą. Wyrywała się i próbowała krzyczeć, ale nic jej to nie dawało. Usłyszałam strzępek rozmowy.

- Znalazłem ją w jednej z komnat kapitanie! - Powiedział.

- Nie wiem co mamy z nią zrobić, król nie mówił nic o dzieciach. Mieliśmy tylko tą babę stąd porwać. - Zaczął jego rozmówca. - Wrzuć ją może na razie do jednego z wozów. Generał ma się za chwilę pojawić. On zdecyduje.

Mężczyzna kiwnął głową i zdecydowanie podszedł do pierwszej furmanki i brutalnie wrzucił do niej dziecko.

Spojrzał przez mały otworek w drzwiach i zaczął się szyderczo śmiać.


Wspomnienie przeniosło mnie do środka.

Natychmiast zrozumiałam dlaczego ten człowiek zaczął kpić. W środku była matka dziewczynki. Była w opłakanym stanie. Miała potargane włosy, zupełnie jakby ktoś ją za nie ciągnął, podartą sukienkę i kilka zadrapań na twarzy. Przytulała córkę. Moja mniejsza wersja płakała i wzywała ojca, jednak na próżno. Kobieta głaskała ją po głowie i szeptała.

- No już kochanie...spokojnie. - Jej głos był bardzo smutny. - Proszę uspokój się. Jestem z tobą. Spróbuje coś zrobić.

Złapała dziewczynkę za ramiona i spojrzała jej głęboko w oczy. Mała pociągnęła nosem i starała się opanować.

- Rosabelle, zrobię co w mojej mocy by cię stąd wyciągnąć.

- M..m.mnie? Co... a co z tobą mamo? - Spytała.

Tato, przecież obiecałeśOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz