Sny. Część druga

298 33 1
                                    


To nie jest sen. Nie jestem w stanie zmienić rzeczywistości, ale...to wszystko wydaje mi się takie realne. Wybudziłam się? Tylko gdzie? Kto mnie tu przeniósł?

Ruszyłam w stronę bawiącej się dziewczynki. Wyglądała na mniej więcej sześć lat, miała długie brązowe włosy, a kiedy się do mnie odwróciła to zobaczyłam również niebieskie duże oczy. Dlaczego mnie nie zauważyła? Przecież jestem w tym dziwnym zamku i stoję kilka metrów od niej. Spróbowałam coś do niej krzyknąć, ale z moich ust nie wydał się żaden dźwięk. Co się ze mną dzieje. Skoro nie śnie, ani nie jestem widocznie materialna to czy to znaczy, że umarłam i teraz straszę ludzi pod postacią ducha?

Do pokoju wszedł mężczyzna prowadzący kobietę. W pierwszej chwili uskoczyłam za najbliższy filar, ale przypomniałam sobie, że przecież ci ludzie nie będą mnie w stanie zobaczyć. Chyba.

Podeszłam do nich, a gdy byłam już na tyle blisko by móc się dobrze przyjrzeć, aż ucieszyłam się, że nie mogę wydać z siebie żadnego głosu, ponieważ prawdopodobnie krzyknęłabym tak, że ludzie w odległości pięciu mil by mnie usłyszeli. Patrzyłam na twarz mojego taty i Reginy. Znaczy nie do końca jego. Wyglądał inaczej. Miał długie włosy i taki dziwny odcień skóry. Czyżby łuski? Burmistrz też nie przypominała siebie. Była ubrana w elegancką, czarną suknie balową, a włosy miała dłuższe i wysoko związane.

- Kochanie wyjdź na chwilę, muszę porozmawiać z Królową, zaraz cię zawołam, dobrze? - Mój tata łagodnie powiedział do dziecka. Dziewczynka spojrzała na niego błagalnie i powiedziała.

- Daj mi  dokończyć bal wróżek. - Uniosła do góry rączkę z lalką.

- Tylko na chwile, córeczko. - Córeczko? Co to jest do cholery za wizja.

- Ale proszę...!

- Powiedziałem, że masz wyjść. - Twarz mężczyzny spoważniała. Dziecko chyba zrozumiało, że nie może dłużej nadwyrężać cierpliwości ojca i wyszło z komnaty.

- Och Rumpelsztyku, widzę, że przez nią stajesz się słaby. - Zakpiła Regina. - W dawnych czasach już dawno zamieniłbyś ją w ropuchę w najlepszym razie.

- Nie śpieszyło ci się gdzieś? - Warknął w jej stronę tata. - Nie zapominaj, że nadal potrafię zmieniać ludzi w żaby, a do ciebie nie pałam zbyt dużą sympatią. Radziłbym ci się pospieszyć, klątwa już niedługo dotrze do tego zamku.

Przysłuchiwałam się tej rozmowie z zaciekawieniem. O ile poprzednie sny miały w sobie dozę realizmu to tej wizji nie rozumiałam. Dlaczego wszyscy są tak poprzebierani, o czym w ogóle mówią. Kim jest ten Rumpelsztyk i dlaczego mój ojciec zwraca się do tej dziewczynki córeczko.

- Wiem, wiem, a ja muszę jeszcze poznęcać się nad biedną Śnieżką. - Zarechotała Regina. Ona chyba to akurat ma coś z ropuchy. - Zastanawiałeś się już nad moją propozycją?

- Deariee nasz układ zaraz straci na ważności jeżeli w tej chwili stąd nie znikniesz, a dobrze wiesz jak wiele mogę zmienić. - Zagroził tata.

- Interesy z tobą w takim razie to czysta przyjemność stary mistrzu. - Zaśmiała się kobieta i znikła w chmurze dymu.

- Nie wiem czy dla ciebie tak się skończą...- Zaśmiał się mężczyzna, kiedy został już sam w komnacie. Machnął ręką, a w jego ręce pojawiła się sakiewka. Ruszył prężnym krokiem do wyjścia. Przez chwilę zagapiłam się na tę scenę i przestraszyłam się, że nie dogonię go i nie dowiem się co planuje zrobić, ale w tej chwili pojawiłam się w dziecięcym pokoju. Trzeba przyznać, że robił wrażenie. Duży, przejrzysty, z dużą ilością zabawek i regałami wypełnionymi książkami.

Dziecko siedziało na łóżku i przeglądało obrazki w jednej z nich, kiedy do pokoju wszedł mój ojcec. Dziewczyna doskoczyła do niego ze śmiechem i przytuliła. On, delikatnie się uśmiechnął na jej widok i objął.

- Tatoo, poczytasz mi książkę? - Powiedziała słodko jego córka. - Mama mi ją jeszcze wybrała, zanim musiała wyjechać.

- Nie, słoneczko...jest coś co muszę zrobić. - Powiedział do niej spokojnie, ale jego oczach było coś na kształt... smutku?

- Tato, przecież obiecałeś...- Zaczęło dziecko i wyraźnie jej zapał opadł.

- Wiem, proszę pamiętaj, że bardzo cie kocham dobrze? I że wszystko co robię to dla twojego dobra.

- Przecież wiem tatusiu. - Dziewczynka zachichotała.

Wtedy ojciec westchnął i pstryknął palcami. Jego córka w jednej chwili opadła z nóg i pojawiła się nagle na łóżku. Mężczyzna podszedł do niej i wyszeptał.

- Przepraszam Rosabelle. - Posypał ją złotym proszkiem, który wyciągnął z sakiewki.

Chwila, czy ta wizja sugeruje, że to jestem ja? Co tu się wyprawia. Przecież to wszystko jest niemożliwe by się wydarzyło.

Kiedy pył opadł, zaniemówiłam (a raczej bym tak pewnie zrobiła). Patrzyłam na...siebie. I to kompletnie siebie. Taką samą kopie jak w poprzednich snach. Zamiast pięcioletniego dziecka na łóżku spała dorosła kobieta. Te same włosy, oczy, twarz, nawet miała okulary. Zdziwiona podeszłam do łóżka by wyłapać jakieś różnice, że to co widzę jest tylko jakąś iluzją, ale ona wyglądała identycznie.

Nie rozumiem już nic. Najpierw te dziwne sny, bez żadnego ładu, a teraz coś pomiędzy snem, a jawą, gdzie widzę jak mały bachorek zmienia się we mnie. Zapragnęłam by te cholerne granatowe drzwi się pojawiły i przeniosły mnie gdzie indziej.

Jak na moje życzenie nagle wszystko zaczęła wyżerać czarna mgła. Poczułam, że tracę grunt pod nogami.  Zaczęło mnie strasznie mdlić, a przez głowę przelatywały setki wspomnieć. Poznanie Jamesa i Lucy, obiady z tatą, opieka nad Henrym, ucieczki z domu i noce w bibliotece. Znalezienie fotografii. Znajdowałam się teraz w całkowitej pustce, a wspomnienia nadal nie przestawały mnie przytłaczać. Moja matka. Wcześniejsze wizje, które razem z tą zaczęły składać się w logiczną całość, zdrada Grahama,klątwa skradanie się w psychiatryku...Miałam wrażenie, że za chwilę głowa mi pęknie, ale w tej chwili gwałtownie wciągnęłam powietrze i poczułam, że się budzę. Teraz już wszystko pamiętałam. Jeszcze przez chwile były to mgliste urywki, ale po chwili pamięć wróciła do normy. Teraz już wszystko rozumiałam i zaczęłam sobie uświadamiać straszliwą prawdę. Przez ten cały czas byłam okłamywana. Całe miasteczko było. Otworzyłam oczy i szybko wstałam tylko po to by stuknąć się w głowę z własną matką.

Tato, przecież obiecałeśOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz