Lucy

286 32 0
                                    


W domu zastałam tatę. Siedział w salonie i czytał gazetę. Kiedy weszłam do pokoju, powiedział.

- O Rose już...jak...jak się czujesz po tym wszystkim. - Złożył gazetę i spojrzał na mnie uważnie. Przez chwilę, aż przeszły mnie ciarki od tego wzroku. - Przepraszam, że nie poszedłem tam dzisiaj z tobą...sprawy w pracy.

- Wiem, nie martw się...Lacey przy mnie była. Jakoś to zniosłam. - Odpowiedziałam wymijająco. - Tato, pamiętasz Lucy? - Spytałam szybko, nie chciałam niezręcznym pytań o pogrzeb ze strony taty.

- Oczywiście. - Uśmiechnął. - Twoja przyjaciółka, jest teraz w szpitalu.

- No właśnie, dowiedziałam się dzisiaj, że się wybudziła, a matka przełożona...- Zaczęłam.

- Wyrzuciła ją z domu dziecka. - Westchnął mój tata.

- Skąd...skąd wiesz? - Zdziwiłam się, nic mu o tym nie mówiłam.

- Jestem w końcu właścicielem tego miasteczka. - Zaśmiał się. - Nie ma problemu Rose.

- Wiesz o co chcę spytać? - Podeszłam do niego i go przytuliłam.

- Szkoda, że przytulasz mnie tylko jak czegoś chcesz...- Zaśmiał się smutno, a ja go delikatnie szturchnęłam w w ramię. - Lucy może u nas bez problemu zamieszkać...

- To super! - Bardzo się ucieszyłam, a oczami wyobraźni widziałam już nasze wspólne chwilę, które spędzimy w moim pokoju.

- ...alee jest jeden warunek. - Tata spojrzał się na mnie złośliwie. - Macie oby dwie pomagać mi bez mrugnięcia okiem w domu.





- Iiiii jak ci się podoba? - Spytałam wprowadzając Lucy do mojego pokoju. Dziewczyna mogła wreszcie po kilku dniach opuścić szpital.

Przez kilka ostatnich dni przygotowywałam pokój na jej pojawienie się. Sama zniosłam ze strychu stare łóżko, które znalazłam tam razem z wieloma innymi przydatnymi rzeczami. Najbardziej zdziwił mnie tata, który wczoraj po pracy przyszedł, powiedział, że ma dla mnie niespodziankę i pokazał nową dwa razy większą od mojej, szafę, którą potem pomógł mi zainstalować w moim pokoju. Teraz był on perfekcyjnie przygotowany na dwie lokatorki.

- Jest bardzo ładnie Rose. - Uśmiechnęła się moja przyjaciółka. Przez ostatnie dni zmieniła się nie do poznania. Dużo płakała, rzadko kiedy się uśmiechała.

Położyła swoje rzeczy na łóżku, usiadła i rozejrzała się po pokoju.

- Lucy...- Siadłam obok niej. - Czy..Możemy porozmawiać o tym co się stało. - Zaryzykowałam. Może to niezbyt subtelne, ale minęło już kilka dni od kiedy dziewczyna się wybudziła i stwierdziłam, że zmieniając temat.

- Rose, proszę nie obraź się...ale nie chce ci jeszcze o tym mówić, nie teraz...to nadal boli. - Westchnęła smutno, a jej oczy znowu się zaszkliły. - Nawet nie wiesz jak to jest...przyzwyczaić się do myśli, że nosi się nowe życie, a potem puf i tak to prostu je stracić.

- Masz rację, nie wiem.... - Wstałam z łóżka i w ciszy zabrałam się do rozpakowywania rzeczy przyjaciółki w szafie.

Następnego dnia postanowiłyśmy iść na śniadanie do babci. Lucy jeszcze nie wracała do szkoły, ale stwierdziła, że nie chce cały czas tkwić w domu jak kołek. Wchodząc do baru zauważyłam znajomą twarz, tak jak ostatnio. Złożyłyśmy zamówienie i pociągnęłam przyjaciółkę w stronę zaczytanej, brunetki w rogu.

- Hej! - Krzyknęłam do Lacey. Ta uśmiechnęła się do nas. - To jest moja najlepsza przyjaciółka Lucy, a to jest Lacey, nasz nowa bibliotekarka, ostatnio bardzo mi duż mi pomogła. - Przedstawiłam je sobie. Lucy z nieufnością patrzyła na moją nową przyjaciółkę.

- Cześć dziewczyny!. - Ucieszyła się Lacey. - Rose bardzo dużo mi o tobie opowiadała. Słońce jak się czujesz? Nie miałyśmy jak porozmawiać po tym. - Skierowała się do mnie.

- O co chodzi. - Zdziwiła się Lucy. No tak...przez to ostatnie zamieszanie zapomniałam jej wspomnieć o tym drobnym szczególe jakim był szeryf.

- No mówię o pogrzebie Grahama, który był kilka dni temu.

- Ej dziewczyny, patrzcie Ruby niesie już nasze jedzenie! - Starałam się zmienić temat. To nie tak, że nie chciałam by Lucy się o tym dowiedziała, ale jeszcze nie teraz.

- COO!? - Krzyknęła. - On nie żyje, co, jak? - Ściszyła głos.

Zapadła między nami niezręczna cisza. Lacey chyba zrozumiała, że moja przyjaciółka jeszcze o niczym nie wie i nagle bardzo zainteresowała się leżącą przed nią kanapką. Musze pamiętać by jej kiedyś za to podziękować.

- No booo, jakby to powiedzieeć. - Zaczęłam starając się jak najbardziej odwlec to w czasie. - Był moim chłopakieem i...

- Czy ty chce powiedzieć, że nikt ci nie powiedział? - Wycedziła przez zęby.

- Ale co? - Teraz to ja byłam autentycznie zdziwiona.

- Zabije go! Po prostu mu coś powiem, za to, że to przemilczał. - Krzyknęła Lucy. - Wybacz Rose, ale skoro przez tyle czasu nic nie wiedziałaś to te kilka godzin nie zrobi różnicy, a ja będę miała czas, by zamordować Jamesa. - Wzięła kanapkę i wyszła.

- Czekaj...co tu się przed chwilą stało...? - Spytałam Lacey i się roześmiałam, a ona tylko bezradnie wzruszyła ramiona.

- O to wy! - O nie znowu Henry, za nami się pojawił. Nawet nie zdążyłam dojść do połowy śniadania.

- Co chcesz młody? - Westchnełam. Lacey widocznie przyjęła taktykę ignorowania. Ciekawe czy ją chłopak też męczył.

- Nic takiego, po prostu dostałem dzisiaj drożdżówki od Emmy i chciałem się podzielić. - Uśmiechnął się. Położył przede mną bułkę. Już chciał coś powiedzieć, kiedy odezwała się Lacey.

- Rose, muszę już iść do pracy...chodź ze mną, odprowadzisz mnie. - Spojrzała na mnie znacząco. Chyba też uznała, że robi się zbyt dziwnie.

- Ale przecież jeszcze nie zjadłaś. - Zaprotestował Henry, kiedy zaczęłam się zbierać.
- Aaa zjem tą drożdżówkę od ciebie. - Powiedziałam mu szybko na odchodne. Chciałam jak najszybciej pozbyć się chłopaka.



- Wiszę ci przysługę za to. - Powiedziałam do przyjaciółki, kiedy już byłyśmy na ulicy.

- Lubię książki przypominam, może coś wymyślisz. - Zaśmiała się. - Mi też to jest na rękę. Mam dość tego dzieciaka i jego zwariowanych teorii prosto z kosmosu.

- Ja też. - Przyznałam i wgryzłam się w bułkę. - Hmm całkiem dobra...z jabłkiem...

W tej chwili poczułam, że ogarnia mnie nagła senność. Dziwne przecież dzisiaj się wyspałam. Może to przez słońce. Jeszcze chwilę szłam, kiedy nagle nogi zaczęły się pode mną uginać. Przecież nic się w sumie nie stanie jeżeli na chwilę się tutaj położę.

- Rose! - Głos Lacey był ostatnim co usłyszałam zanim zamknęłam oczy i pogrążyłam się w objęciach Morfeusza.

Tato, przecież obiecałeśOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz