Kilka tygodni wcześniej
Udało mi się odzyskać przytomność, głowę miałam ciężką jakby ktoś wypchał mi ją kamieniami. Czułam jedną wielką ziejącą pustkę. Otworzyłam oczy i natychmiast oślepiło mnie jasne światło.
Gdzie ja do cholery jestem?
Spróbowałam się podnieść, ale byłam za słaba i udało mi się tylko wydać cichy jęk. W końcu oczy przyzwyczaiły się się promieni, które okazały się być słonecznymi. Wpadały przez wielkie okna do pokoju w którym właśnie się znajdowałam. Wyglądało to na salę szpitalną, ale nie byłam w stanie dokładnie tego stwierdzić, ponieważ leżąc i wpatrując się w sufit nie widziałam za wiele.
Jak się tu znalazłam? Nic nie pamiętam...czuję się dziwnie, jakby ktoś wyrwał mi te wspomnienia z głowy, no co jest?! To jest niemożliwe, co się stało?!
Byłam cała zdenerwowana, nie wiedziałam, gdzie jestem, a wokół mnie piszczała dziwna aparatura, do której byłam podłączona.
- Jak miło, że się pani obudziła! - Do sali weszła uśmiechnięta pielęgniarka. - Zaraz pomogę pani usiąść i zadzwonię do pani burmistrz. Bardzo się kobitka ucieszy jak zobaczy, że się pani wybudziła...- Trajkotała kobieta, a ja byłam zbyt zdezorientowana by jej przerwać. Wszystko działo się tak szybko, a nie potrafiłam odpowiedzieć sobie nawet na podstawowe pytania.
- Już, już jestem! - Wparowała wysoka kobieta, z ciemnymi włosami i na mój gust zdecydowanie za słodkim uśmiechem. - Bardzo się cieszę, że się pani wybudziła. Kiedy znalazłam panią na tamtej drodze obawiałam się najgorszego. - Uśmiech nadal nie schodził z jej twarzy. - Jak się pani nazywa?
Już miałam się odezwać, kiedy zamarłam. Uświadomiłam sobie, że oprócz tego, że nie wiem co się stało to również nie umiem powiedzieć jak się nazywam. Zaczęłam panikować. W co ja się takiego wkopałam.
- N-n-nie wiem...- Wyjąkałam przerażona.
- To już drugi taki przypadek dzisiaj. - Nadal obecna pielęgniarka mruknęła pielęgniarka kręcąc głową. - Ta dziewczyna co do nas ostatnio trafiła też nie pamięta nic pani burmistrz.
- Tutaj chyba mogę coś jednak poradzić, Cecylio. - Kobieta, która widocznie była burmistrzem, obdarowała lekarkę jeszcze słodszym uśmiechem niż dotychczas. - Tak się składa, że jak panią znalazłam, to były przy pani dokumenty. - Przeniosła wzrok na mnie, że aż mnie ciarki przeszły. - Niestety tak zniszczone, że zanim się rozpadły udało mi się jedynie odczytać jak się pani nazywa. Zaraz sobie przypomnę co tam pisało, hmm...o już wiem! Lacey! - Klasnęła uradowana.
Chyba jeszcze nie za dobrze kontaktowałam po wybudzeniu. Nie czułam się przywiązana do tego imienia. Cała ta sprawa wydała mi się troszkę podejrzana. Niestety przypomniałam sobie o swojej beznadziejnej sytuacji. Nie miałam pieniędzy, żadnej możliwości skontaktowania się z rodziną, jeżeli takową posiadałam, nawet nie wiedziałam czy naprawdę nazywam się Lacey. O tym, że nie przypominałam sobie nawet żadnego wypadku to nie wspomnę.
- Nie jestem do końca pewna...a może mi pani powiedzieć jak mnie pani znalazła? - Zaczęłam nieśmiało.
- Jaka tam pani, proszę mów mi Regina. - Znowu się uśmiechnęła arghh. - Wracałam do domu drogą leśną, kiedy przed moim autem przebiegło jakieś zwierze i byłam zmuszona gwałtownie zahamować. Na szczęście, pojechałabym trochę dalej i bym cię, bo mogę ci mówić po imieniu, prawda? - Nie dała mi odpowiedzieć. - Przejechała. Natychmiast zadzwoniłam po karetkę, oczywiście.
- Nie miałam przy sobie żadnych rzeczy? No nie wiem, telefonu chociażby? - Bardzo mnie to ciekawiło. Nie wiem jak bym się w sumie zachowała w takiej sytuacji.
CZYTASZ
Tato, przecież obiecałeś
FanficHistoria osiemnastoletniej Rosabelli Gold, zamkniętej w czasie od dwudziestu ośmiu lat, razem z resztą mieszkańców tajemniczego miasteczka Storybrooke. Wolno pisane